Sylwia1985
Mamusia Sierściuszka
gotadora dziękuję za radę. Tylko powiedz mi kochana jak taki masaż ma wyglądać? Powiem, że bardzo boję się coś takiego zrobić i boję się zaszkodzić.
elleni no mój mąż miał telefon ze sobą i robił zdjęcia na sali operacyjnej. Można było wnosić czy aparat czy kamerę. To właśnie zmiana jaka nastąpiła po porodzie mojej siostry. Na jej porodzie nie mogłam nic wnieść na salę, a byłam tylko do wyjęcia małej i przyłożenia do twarzy, i nigdzie nie mogłam wstać i pójść by zobaczyć dziecko. Teraz jest inaczej, jak wspominałam mąż wniósł telefon i robił zdjęcia. Tak samo całe cesarskie był ze mną (oprócz znieczulenia). Siedział aż zakończyli szyć skórę. Wtedy jego wyprosili, a mnie przenieśli na łóżko obok stołu operacyjnego. Mógł też wstać po wyjęciu młodego, podejść do dziecka, zrobić zdjęcia, przyjrzeć się jak wiążą pępunio, badają. Za czasów porodu mojej siostry dziecko też było niesione do pokoju obok, podczas mojego porodu całe badanie było na sali operacyjnej i widziałam sama jak maluszka badają, a mój mąż mógł to obserwować z bliska. A i jestem pełna podziwu, bo żeby dojść do dziecka to mógł zobaczyć moje "wnętrze" jak tamowali krwawienie (i oczywiście oko mu uciekło w tą stronę). I o dziwo nie zemdlał

.
elleni no mój mąż miał telefon ze sobą i robił zdjęcia na sali operacyjnej. Można było wnosić czy aparat czy kamerę. To właśnie zmiana jaka nastąpiła po porodzie mojej siostry. Na jej porodzie nie mogłam nic wnieść na salę, a byłam tylko do wyjęcia małej i przyłożenia do twarzy, i nigdzie nie mogłam wstać i pójść by zobaczyć dziecko. Teraz jest inaczej, jak wspominałam mąż wniósł telefon i robił zdjęcia. Tak samo całe cesarskie był ze mną (oprócz znieczulenia). Siedział aż zakończyli szyć skórę. Wtedy jego wyprosili, a mnie przenieśli na łóżko obok stołu operacyjnego. Mógł też wstać po wyjęciu młodego, podejść do dziecka, zrobić zdjęcia, przyjrzeć się jak wiążą pępunio, badają. Za czasów porodu mojej siostry dziecko też było niesione do pokoju obok, podczas mojego porodu całe badanie było na sali operacyjnej i widziałam sama jak maluszka badają, a mój mąż mógł to obserwować z bliska. A i jestem pełna podziwu, bo żeby dojść do dziecka to mógł zobaczyć moje "wnętrze" jak tamowali krwawienie (i oczywiście oko mu uciekło w tą stronę). I o dziwo nie zemdlał


