Jogo padłam ze śmiechu, jak przeczytałam Twojego posta

Literówka po prostu genialna - cały kontekst wypowiedzi zmieniła
Sylwia Szpital Medicover jest już dobre kilka lat. Powstał wtedy, kiedy rozbudowywało się miasteczko Wilanów. Ja szukałam szpitala pod kątem tego, że poród ma być w planie naturalny. Dla mnie ważne były nie tylko warunki pobytu (bo św. Zofia też ma super, wcale nie gorsze, jest odremontowana itd. i świetnie przystosowana do aktywnego porodu naturalnego). Dla mnie ważne było przede wszystkim podejście do pacjenta (tam jest bardzo rodzinne - właściwie to nie ma się poczucia, że jest się w szpitalu) i to, że gdyby (odpukać) coś się działo i była konieczność podjęcia szybkiej decyzji o cesarce w trakcie porodu, to nikt z tym nie będzie zwlekał z pewnych powodów (np. bo szpitalowi bardziej opłaca się poród naturalny niż cesarka). Ważne było dla mnie to, że ten szpital ma intensywną terapię noworodkową. Gdyby tego nie było, to pewnie nie zdecydowałabym się na poród w prywatnym szpitalu. Szpitale państwowe z reguły mają zaplecze na nagłe, skomplikowane sytuacje, a z prywatnymi różnie bywa. Ten na szczęście ma.
Co do ceny - jest to minus. Ceny na stronie to jednak ceny, nazwijmy je 'katalogowe'. Ja dostałam bardzo fajny rabat, ponieważ miałam pełnopłatne in vitro w Invimedzie (Invimed i Medicover to jedna grupa). Medicover ma różne zniżki dla pacjentów Invimedu, Invimed z kolei dla pacjentów Medicover. Są też jakieś rabaty dla osób, które na stałe korzystają z usług Medicover (mają tam abonament). Także biorąc pod uwagę, że w Zośce też musiałabym za pewne dodatkowe usługi zapłacić, to w Medicover nie wyszło to wiele drożej.
Zobaczymy, jak to wszystko będzie wyglądać w praktyce. Chętnie podzielę się wrażeniami po porodzie, jeśli ktoś będzie zainteresowany.
Na ktg idę w czwartek. Na razie nie dzieje się nic, co miałoby wskazywać na to, że lada dzień urodzę. Mam owszem czasem skurcze przepowiadające (boli mnie wtedy przez moment brzuch jak na okres, najczęściej w nocy). Czuję też coraz częściej takie kłucie w szyjce (okropne uczucie i ból), więc pewnie synek już duży i naciska na nią, no i szyjka się pewnie trochę skraca. Ale tak to nic. Nawet brzuch mi jakoś znacznie się nie obniżył, bo zgaga męczy mnie nadal. Wszyscy dookoła mówili mi, że na pewno urodzę w lutym, a nie w marcu, a ja czuję, że dotrwam do terminu. Stawiam, że coś w przyszłym tygodniu zacznie się dziać, ale wiadomo ja to sobie mogę gdybać. Byleby nie trzeba było wywoływać. Moja mama miała wywoływany poród i bardzo się nacierpiała. Jednak po wywołaniu te skurcze są intensywniejsze i silniejsze - także wolę, żeby wszystko potoczyło się naturalnie i zgodnie z planem.
Ty też wytrwasz do terminu cesarki, tylko musisz się teraz oszczędzać. Absolutnie nie noś ciężkich rzeczy, bo szyjka może nie wytrzymać. Staraj się dużo wypoczywać i będzie dobrze

Mniej dyżurów bierz, żeby czasem któryś z Twoich pacjentów nie musiał odbierać porodu
Ja dziś mam w planach ostatnie, drobne porządki w pokoju synka. Jest tam jeszcze trochę różnych niepotrzebnych rzeczy (dotychczas pokój miał inne przeznaczenie - był przede wszystkim graciarnią na wszelakie dziwne przedmioty

).
Wiecie co, jakoś tak martwię się o
Maję. Dziwne, że się nic nie odezwała od porodu... Mam nadzieję, że wszystko dobrze u niej i u Maksia...