Dziękuję dziewczyny za gratulacje
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
.Witam nowe przyszłe mamusie.
Agatakat powiem Ci żejakoś nie tęsknięza ruchami w brzuchu, może dlatego że nie tęsknię za swoim ogromnym brzucholem, który robił ze mnie niedołgę.
No więc cała akcja zaczęła się 12.08kiedy po zmierzeniu ciśnieniapostanowiłam zadzwonić do swojego szpitala i spytać czy mam przyjeżdżać, oni tam mi powiedzieli, że mam jechać do najbliższego szpitala do Basildonu, bo dojazd do nich może za długo potrwać. Więc pojechałam, tam całą noc byłam podłączona pod ciśnieniomierz, który co 15 min. pompował ten rękawek i mierzył ciśnienie, nocka koszmar. Na drugi dzień przewieźli mnie do mojego szpitala i ulżyło mi, bo warunki o niebo lepsze i czyste prysznice. W sobotę w nocy znowu ciśnienie masakra, więc przewieźli mnie do pojedynczej sali z własną położną, popodłączali do kroplówek, ciśnieniomierza itp i lekarz powiedział że jak zbiją mi ciśnienie to będą wywoływać poród. Ja jakbym dostała harmonią w łeb, kompletnie nie byłam przygotowana psychicznie do porodu. Zaczęłam się trząść ze strachu i pewnie dlatego zbijanie ciśnienia zajęło im całą noc. O 5 rano zadzwoniłam do K. który wiedziałam że już wstał do pracy i spytałam czy chce już iść na urlop ojcowski, zdębiał (ale musiał głupio wyglądać). No i przyjechał szybciorem. Później zaaplikowano mi jakiś żel który miał wywołać akcję, ale wywołał tylko lekkie skurcze i zero rozwarcia. Byłam zdziwiona i zawiedziona że nie chcą robić mi cesarki. Pod wieczór znowu aplikacja tego żelu, co wcale nie było przyjemne i znowu zero rozwarcia, a skurcze już konkretne, przez całą noc, odeszły mi wody, a ja myślałam że się zsikałam i tak strasznie mi było wstyd
![zawstydzony :zawstydzona/y: :zawstydzona/y:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/embarrassed.gif)
, ale położna mnie uświadomiła że to nie mocz. Pomyślałam że skoro odeszły mi wody to koniec moich męczarni i zrobią mi cesarkę, ale nic z tego. Rano w poniedziałek wysłałam K na parę godzin do domu żeby się przespał bidaka i coś zjadł konkretnego, no i niebawem przyszedł lekarz więc się go pytam co ze mną, on na to że są 2 opcje; pierwsza jeszcze raz spróbują wywołać poród, a jak się nie uda to cesarka i druga opcja- od razu cesarka i właśnie idzie naradzać się w tej sprawie, i jeszcze spytał czy jestem zadowolona z obu opcji. Odpowiedziałam że podoba mi się tylko ta druga i to szybko. Poszedł więc i wrócił z wiadomością że jednak cesarka:-), tylko muszę poczekać, bo właśnie jedna jest w trakcie. No to dzwonię znowu do K żeby wracał jak chce być ze mną, biedny zdążył tylko coś zjeść w domu i spowrotem do szpitala. Cesarka przebiegła bez komplikacji, tylko byłam zdziwiona, kiedy kazali mi przeć i ktoś zaczął mi skakać po żebrach, okropne uczucie. No i wreszcie ten moment, słyszymy płacz Laurki i ta straszna ciekawość jak ona wygląda, czy wszystko z nią w porządku, a trwało to trochę zanim położna nam ją przyniosła, bo jeszcze ją ubierała, (na sali było dość zimno). I wreszcie przynosi nam to maleństwo, z czarnymi włoskami, patrzę i nie wierzę że jest taka malutka, jak ją wziąć na ręce, jak ja sobie z nią poradzę, żeby krzywdy nie zrobić. Położna pyta komu dać małą, ja bez wahania odpowiadam że K, ona zdziwiona pyta czy jestem pewna i podaje mu ją. Potem K kładzie ją delikatnie na mojej piersi, boję się ją ruszać, tylko głaskam delikatnie.
Potem przewożą mnie na salę ważą i mierzą Laurę waży tylko 2200 i ma 42cm, ale dostała 9 punktów. Wszystkie ciuszki za duże, ale nieważne, jest zdrowa i silna, pomału przybiera i urosła już 2 cm:-). Ze szpitala wyszłam dopiero w piątek na własne żądanie, bo jeszcze trochę i nabawiłabym się tam depresji.
I to tyle w skrócie. Zdjęcie małej może następnym razem, bo nie bardzo wiem jak to się robi.
Kamilalopez śliczna córa.
Miłego weekendu babeczki
![Happy :happy: :happy:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/happy.gif)