reklama
Madzia calym serduszkiem jestem z Toba i Twoim synkiem bede modlic sie z calych sil zeby synus rosl jak najszybciej i byl okazem zdrowia nawet nie potrafie sobie wyobrazic jak Ci ciezko trzymaj sie Kochana napewno bedzie wszystko dobrze bardzo mocno w to wierze. Duze buziaki i jak tylko bedziesz mogla to pisz nam co u WAs
Dziewczyny dzieki za slowa otuchy...
To było straszne co przezylam w szpitalu.Nie czulam zadnych ruchow malego przez 24 godziny,zaczelam sie martwic,mąż zadzonil do szpitala-kazali przyjechac zeby to sprawdzic,podłączyli mnie do ktg,polozna nie mogla znalezc tetna dziecka,strasznie dlugo z wszystkim zwlekali,myslala ze jest za maly i dlatego,po dluzszym czasie przyszedl juz lekarz zeby mi zrobic usg,widzialam jego zdenerwowanie jak to robil,z zegarkiem w reku liczyl uderzenia serca ktore byly o polowe mniejsze i ledwo wyczuwalne.Nie wiedzialam co sie dzieje,zaczął gdzies dzwonic zdenerwowany a mnie zaczeli rozbierac i po 5 minutach bylam juz na sali operacyjnej,cisnienie mialam 190/130.Tak naprawde przyjechalismy do szpitala w ostatniej chwili,nie moge pogodzic sie z tym ze zwlekalam,a moje dziecko zaczynalo umierac bedac w moim brzuchu.Byl o wiele za maly na wiek ciazy przez to moje zatrucie i nadcisnienie od jakiegos czasu,urodzil sie w hipotrofii.Jedynie nadzieja ze bedzie z nim wszystko dobrze pozwala mi sie jakos trzymac.Mały lezy w szpitalu w Londynie,mówia ze jego stan jest stabilny,chociaz ma jakas infekcje i dostaje antybiotyk.Moze niedlugo przewioza go do Cambridge to bede miala blizej,bo tak to mam 130km.Nie mogę zniesc ze jest tak daleko.Strasznie mi ciężko z tym wszystkim,ale pozostaje mi sie modlic i miec nadzieje...
To było straszne co przezylam w szpitalu.Nie czulam zadnych ruchow malego przez 24 godziny,zaczelam sie martwic,mąż zadzonil do szpitala-kazali przyjechac zeby to sprawdzic,podłączyli mnie do ktg,polozna nie mogla znalezc tetna dziecka,strasznie dlugo z wszystkim zwlekali,myslala ze jest za maly i dlatego,po dluzszym czasie przyszedl juz lekarz zeby mi zrobic usg,widzialam jego zdenerwowanie jak to robil,z zegarkiem w reku liczyl uderzenia serca ktore byly o polowe mniejsze i ledwo wyczuwalne.Nie wiedzialam co sie dzieje,zaczął gdzies dzwonic zdenerwowany a mnie zaczeli rozbierac i po 5 minutach bylam juz na sali operacyjnej,cisnienie mialam 190/130.Tak naprawde przyjechalismy do szpitala w ostatniej chwili,nie moge pogodzic sie z tym ze zwlekalam,a moje dziecko zaczynalo umierac bedac w moim brzuchu.Byl o wiele za maly na wiek ciazy przez to moje zatrucie i nadcisnienie od jakiegos czasu,urodzil sie w hipotrofii.Jedynie nadzieja ze bedzie z nim wszystko dobrze pozwala mi sie jakos trzymac.Mały lezy w szpitalu w Londynie,mówia ze jego stan jest stabilny,chociaz ma jakas infekcje i dostaje antybiotyk.Moze niedlugo przewioza go do Cambridge to bede miala blizej,bo tak to mam 130km.Nie mogę zniesc ze jest tak daleko.Strasznie mi ciężko z tym wszystkim,ale pozostaje mi sie modlic i miec nadzieje...
Modlę się za Was, żeby się wszystko było dobrzeDziewczyny dzieki za slowa otuchy...
To było straszne co przezylam w szpitalu.Nie czulam zadnych ruchow malego przez 24 godziny,zaczelam sie martwic,mąż zadzonil do szpitala-kazali przyjechac zeby to sprawdzic,podłączyli mnie do ktg,polozna nie mogla znalezc tetna dziecka,strasznie dlugo z wszystkim zwlekali,myslala ze jest za maly i dlatego,po dluzszym czasie przyszedl juz lekarz zeby mi zrobic usg,widzialam jego zdenerwowanie jak to robil,z zegarkiem w reku liczyl uderzenia serca ktore byly o polowe mniejsze i ledwo wyczuwalne.Nie wiedzialam co sie dzieje,zaczął gdzies dzwonic zdenerwowany a mnie zaczeli rozbierac i po 5 minutach bylam juz na sali operacyjnej,cisnienie mialam 190/130.Tak naprawde przyjechalismy do szpitala w ostatniej chwili,nie moge pogodzic sie z tym ze zwlekalam,a moje dziecko zaczynalo umierac bedac w moim brzuchu.Byl o wiele za maly na wiek ciazy przez to moje zatrucie i nadcisnienie od jakiegos czasu,urodzil sie w hipotrofii.Jedynie nadzieja ze bedzie z nim wszystko dobrze pozwala mi sie jakos trzymac.Mały lezy w szpitalu w Londynie,mówia ze jego stan jest stabilny,chociaz ma jakas infekcje i dostaje antybiotyk.Moze niedlugo przewioza go do Cambridge to bede miala blizej,bo tak to mam 130km.Nie mogę zniesc ze jest tak daleko.Strasznie mi ciężko z tym wszystkim,ale pozostaje mi sie modlic i miec nadzieje...
Ja napiszę tylko tyle że na wizycie ciśnienie miałam 123/90 i serducho biło, mała nie taka duża według czarodziejskich rąk położnej i główką w dole
I Alanek nadal w przedszkolu ryczy ale ponoć są postępy
kingusia1991
Fanka BB :)
Dziewczyny dzieki za slowa otuchy...
To było straszne co przezylam w szpitalu.Nie czulam zadnych ruchow malego przez 24 godziny,zaczelam sie martwic,mąż zadzonil do szpitala-kazali przyjechac zeby to sprawdzic,podłączyli mnie do ktg,polozna nie mogla znalezc tetna dziecka,strasznie dlugo z wszystkim zwlekali,myslala ze jest za maly i dlatego,po dluzszym czasie przyszedl juz lekarz zeby mi zrobic usg,widzialam jego zdenerwowanie jak to robil,z zegarkiem w reku liczyl uderzenia serca ktore byly o polowe mniejsze i ledwo wyczuwalne.Nie wiedzialam co sie dzieje,zaczął gdzies dzwonic zdenerwowany a mnie zaczeli rozbierac i po 5 minutach bylam juz na sali operacyjnej,cisnienie mialam 190/130.Tak naprawde przyjechalismy do szpitala w ostatniej chwili,nie moge pogodzic sie z tym ze zwlekalam,a moje dziecko zaczynalo umierac bedac w moim brzuchu.Byl o wiele za maly na wiek ciazy przez to moje zatrucie i nadcisnienie od jakiegos czasu,urodzil sie w hipotrofii.Jedynie nadzieja ze bedzie z nim wszystko dobrze pozwala mi sie jakos trzymac.Mały lezy w szpitalu w Londynie,mówia ze jego stan jest stabilny,chociaz ma jakas infekcje i dostaje antybiotyk.Moze niedlugo przewioza go do Cambridge to bede miala blizej,bo tak to mam 130km.Nie mogę zniesc ze jest tak daleko.Strasznie mi ciężko z tym wszystkim,ale pozostaje mi sie modlic i miec nadzieje...
Trzymam kciuki za Twojego maluszka! w Szczecinie ratowali takie przypadki, i tu też dadzą radę, zobaczysz, maluszek jest na pewno silny ! wszystko będzie dobrze ... w dodatku blisko mnie jest (w Londynie) , więc musi być wszystko OK !
Trzymam kciuki + kciuki mojej Kornelci!
reklama
mamunia2
mama Alusia i Dominisia:)
Madzia- to straszne przez co przechodzicie ale trzeba wierzyć, że wszystko będzie dobrze, Modlę się o zdrówko dla Szymonka i dużo sił dla was. Buziaki!
Podziel się: