Dziewczyny ja jestem z marcówek. Czytam tak wasze obawy i powiem wam, że miałyśmy i niektóre z nas mają dokładnie takie same.
Ja miałam termin na 2 marca, a nadal u mnie nic się nie dzieje. I tak jak bałam się bólu, porodu, tego, że będę sama jak się zacznie, tak teraz w ogóle o tym nie myślę, a wręcz marzę o tym, by akcja porodowa zaczęła się w domu i razem z mężem pojechać na porodówkę.
Byłam już 2 razy na patologii i straszyli mnie, że zostanę tam do porodu. Na szczęście za każdym razem wypuszczali mnie do domu twierdząc, że jednak nie ma sensu abym leżała w szpitalu skoro nic się nie dzieje, a z dzidziusiem wszystko ok.
Nie życzę żadnej z was, aby minął wam planowany termin porodu i nic się nie działo. To jest okropna męczarnia psychiczna dla kobiety. Wszystkie inne rodzą, a ty nie. Koszmar. Szczególnie jak rodzą dziewczyny, które mają termin np. 3 tygodnie po tobie. Jak widzisz te mamy z maluszkami to tylko płakać się chce...
Wtedy obawy przed porodem znikają. Robi się wręcz wszystko by ten poród wywołać. Zobaczycie, że niebawem też będziecie w takim stanie ;-)
Ja dalej czekam na bieg wydarzeń. No i oczywiście działam z mężem, aby poród przyspieszyć. Jeśli nie uda się to w przyszły piątek mija mi 42 tc i wtedy już mi wywołają...Dobrze, że pozwolili mi iść do domu, a nie czekać ten tydzień w łóżku szpitalnym.
Także laski - główki do góry. Będzie dobrze. Na pewno wszystkie zdążycie na izbę przyjęć. Nie martwcie się. Życzę wam szybkich i spokojnych porodów, do których pojedziecie z domku, a nie z oddziału patologii. Pozdrawiam i ściskam za was kciuki
P.S. No i na pewno nas trochę poboli, ale skoro tyle kobiet to przeżyło to dlaczego my byśmy miały tego nie przetrwać ;-) I zobaczycie, że przyjdzie taki moment, że przestaniecie się bać porodu a będziecie wręcz się o niego modliły ;-)