reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

ciąża słodko-gorzko

No wiesz, są kobiety, które nie kochają swoich dzieci, ale przecież to nie musi dotyczyć Ciebie. Ja też mam takie obawy jak to będzie, czy czasami nie dopadnie mnie depresja poporodowa + całkowite obrócenie życia o 180°...

Aczkolwiek internet powoduje, że jak przeczytasz co się stało komuś innemu myślisz, że to samo może się stać Tobie lub Twoim bliskim..
 
reklama
mnie też czasem widmo takiej depresji gdzieś straszy na horyzoncie. ale wiem, że na to w zasadzie trudno mieć wpływ. za to można sobie pomóc, i to skutecznie. a niezdolność do kochania dziecka nie mam pojęcia skąd się bierze. ale wierzę i wiem, że będę swoje kochać tak czy siak ;)
 
Ja myślałam o odwiedzeniu psychologa przed porodem, w zasadzie cąły czas o tym myślę. Z moim ojecem zawsze miałam złe stosunki, zawsze wszystko było na mnie, nie zaznałam wesołego dzieciństwa. Boję się, że to samo mogę ja robić, że mogę nie wytrzymać psychicznie i używać przemocy fizycznej za byle co tak jak mój ojciec. Niestety jestem w tym sama, bo mój chłop ma dobre stosunki z moim ojcem, a nie za bardzo mi wierzy i słucha, że mam jakieś złe wspomnienia...
 
Weronkazz, fajny wątek, dzięki! Ja cieszę się na dziecko, ale jednocześnie mam też wiele obaw i bywa, że dopada mnie dołek. Choć to już drugie dziecko. A może właśnie dlatego, że drugie - sporo już wiem :-D Choć chciałam dziecka, poczęcie było świadome, to moją pierwszą reakcją na test ciążowy był... płacz. :sorry: Następnego dnia rano doświadczyłam ogromnej radości. A od tamtej pory - zmiennych nastrojów. Na pewno przyczynia się do tego fakt, że moja sytuacja życiowa jest dość skomplikowana. Czasem od forumowych słodyczy robi mi się normalnie mdło. Nie chcę nikogo urazić, ale to bezustanne ćwierkanie bywa męczące :-pI też zadaję sobie pytanie, czy te dziewczyny naprawdę są cały czas w nastroju absolutnej macierzyńskiej błogości i uniesienia, czy raczej nie ujawniają "mrocznych" myśli i uczuć.

Jako mama mogę powiedzieć - zmiana życiowa jest kolosalna i nieodwracalna, choć w miarę rośnięcia dziecka robi się coraz łatwiej i życie zaczyna przypominać to dawne. Macierzyństwo jest piękne, uczucia, które się rodzą - absolutnie nieopisywalne, ale nie jest to bułka z masłem, bywa ciężko. I fizycznie, i emocjonalnie. Nie wiem, czy można się na to przygotować, ale na pewno dobrze dać sobie przyzwolenie na różne emocje i doświadczać tych negatywnych uczuć bez poczucia winy. I fajnie, jak ktoś jeszcze o tym pisze - bo łatwiej nie czuć się cyborgiem. :-) Miłego dnia dziewczyny.
 
Z moim ojecem zawsze miałam złe stosunki, zawsze wszystko było na mnie, nie zaznałam wesołego dzieciństwa. Boję się, że to samo mogę ja robić, że mogę nie wytrzymać psychicznie i używać przemocy fizycznej za byle co tak jak mój ojciec.

O to mam dokładnie tak samo. Tylko że z moją matką. Moja mama zawsze dawała mi do zrozumienia że jestem jej kulą u nogi, wciąż były awantury, bicie, wyzwiska. Boję się że ze mnie wyjdzie to samo, wiem że muszę się pilnować i starać nie reagować tak nerwowo jak ona. Chcę być inna i podobno jestem.
Pytałaś wcześniej czy jestem sama. Nie. Mam męża. Na samotne macierzyństwo nigdy bym się nie zdecydowała.
 
margot, miałam właśnie takie przeczucie, że na pewno nie jestem sama wobec tych słodkości :)
pocieszające, że z czasem robi się łatwiej. chyba właśnie ta niewiadoma zupełna mnie tak najbardziej przestrasza, zero doświadczeń w temacie, nawet młodszego rodzeństwa nie uświadczyłam... starszego zresztą też nie ;) więc każda wiedza dodaje mi otuchy, dzięki!
ainhoa, ja już nawet byłam u psychologa. taka rozmowa pomaga, łatwiej jest się nad pewnymi rzeczami zastanowić i najzwyczajniej zrozumieć, jeśli się nawet nie da pewnych rzeczy zmienić, to oswojone nie są już takie straszne. mam za sobą walkę z depresją i dłuuuuuugie takie właśnie "oswajanie" relacji z moją mamą, wciąż jeszcze nie do końca jest tak jak bym chciała, ale akceptuje to co jest. i ciągle się siebie uczę. a teraz - potrzebna mi taka pewność i zrozumienie siebie chyba jeszcze bardziej, żeby się dobrze z małym człowiekiem dogadać ;) więc pomyśl o tym, co Tobie teraz się przyda i jeśli tylko masz ochotę, porozmawiaj ze specjalistą. nie ma w tym nic dziwnego ani chorego, robisz to dla siebie i dla dzieciaka w sumie też. i pamiętaj - nie jesteś swoim ojcem tylko sobą, nikt nie jest skazany na popełnianie tych samych błędów ;)
 
Weronika - tak z dwa tygodnie po porodzie to jest chaos totalny, a potem to już leci ;-) Im dziecko starsze tym z jednej strony łatwiej,bo łatwiej je zrozumieći wysyła węcej "sygnałów zwrotnych" - uśmiech, łapanie za rękę,itp, ale z drugiej trudniej,bo mniej śpi, jest bardziej mobilne i robi większy bałagan ;-)

A dziwnymi informacjami w necie się nie przejmuj. Zmiany w ciele? Ja wielu nie zaobserwowałam - biust taki sam,jak był, brzuch płaski, tylko kształt pępka minimialnie inny - ale to chyba tylko ja widzę ;-) A z tym nielubieniem swoich dzieci, to w sumie prawda -każda mama ma czasem dość swojego małego wrzaskuna, chociaż kocha go nad życie :-)

Ainhoa - ciężko być leniwą mamą ;-) Powiem Ci, że dla mnie praca jest odpoczynkiem - i żałuję, że pracuję tylko kilka godzin na tydzień - w domu masz sprzątanie, gotowanie, zakupy, itp i to wszystko z "kulą u nogi", więc zajmuje dwa razy więcej czasu. No i jak dla mnie to jest taka presja (którą sobie sama narzuciłam) - skoro ja spędzam więcej czasu w domu, to powinnam wziąć większość tych domowych obowiązków na siebie. Tak więc nie czekam na męża ze sprzątaniem, tylko ja to robię - a nienawidzę większość domowych obowiązków:zawstydzona/y:
 
Ainhoa - ciężko być leniwą mamą ;-) Powiem Ci, że dla mnie praca jest odpoczynkiem - i żałuję, że pracuję tylko kilka godzin na tydzień - w domu masz sprzątanie, gotowanie, zakupy, itp i to wszystko z "kulą u nogi", więc zajmuje dwa razy więcej czasu. No i jak dla mnie to jest taka presja (którą sobie sama narzuciłam) - skoro ja spędzam więcej czasu w domu, to powinnam wziąć większość tych domowych obowiązków na siebie. Tak więc nie czekam na męża ze sprzątaniem, tylko ja to robię - a nienawidzę większość domowych obowiązków:zawstydzona/y:

Teściowa ma sklep, mamy zamieszkać na zapleczu tego sklepu, bo budynek prywatny, a nie wykorzystany, więc z zakupami nie ma żadnego problemu. Z kolei jeżeli chodzi o sprzątanie i gotowanie to i tak zawsze będzie jeden pokój, ale duży, więc będę miała małą na oku, mam nadzieję, że będzie lubiła bawić się czasem sama na tyle, żebym mogła obrac ziemniaki i ugotować, bo większość obiadów będę robiła z 1 dniowym wyprzedzeniem jakmój będzie w domu i on zajmie się małą:) Ja też mam zamiar sama sprzątać, ale będę czekała na męża np. jak będę chciała odkurzyć i to nie dlatego, żeby on mi to zrobił tylko dlatego, żeby wziął małą na spacer, no chyba, że będzie dzieckiem, która będzie zasypiała przy odkurzaczu w co wątpię, bo moja mama musiała przejść na KASIĘ, bo ja darłam się przy odkurzaniu... Ja swojej pracy nie lubię - pracuję na poczcie... Może inaczej, praca jest fajna, ale ludzie nie do końca... Wiem, że ciężko być leniwą mamą jak i gospodynią domu w tym momencie, bo dopiero po porodzie zamieszkamy razem, ale postaram się przestawić:) Najgorsze jest to, że podpadłam teściowej już na samym początku, bo nie chciałam jeść czerniny i nie wiedziałam co jest na polu posiane, do teraz nie wiem, bo ja jestem z bloku w mieście i warzywa widzę w Tesco... Nie boję się zamieszkać w 3 sprzątać i gotować, ale boję się przestosowania na wieś skoro nic nie umiem;/ Nawet drzewa rąbać:D


KasiaP-P, pytałam się, bo pisałaś -"Więc ja ogólnie boję się nie tylko tego niemowlęcego okresu, ale też tego co będzie potem, czy dobrze dzieci wychowam, czy będę umiała znaleźć dla nich czas" , ale masz męża jeszcze do wychowywania dziecka, tak samo jak ja, więc nie jestes sama, dzieci wychowuje się w dwójkę, nie możesz od razu myśleć tylko tym, że co złego to Ty, ja mojego też od razu będę wysyłała na spacerki od pierwszych tygodni, czasami samotne, żebym sobie chociaż mogła nóżki ogolić:D Poza tym chciałabym, żeby na tych spacerkach złapał większy kontakt z małą już od małego, żeby nie było tak jak w mojej rodzinie...


A propo jeszcze tematu, ja się bardzo zaniedbałam w ciąży, dopiero teraz postawiłam sobie lusterko i zaczęłam używac trochę siły;) Miesiąc leżałam i nic wtedy z sobą nie robiłam. W tej chwili już przestałam się nawet golić, już nie daję rady ogolić sobie nóg, bo za bardzo się męczę;/ Im cieplej tymbardziej widzę w sobie kobietę, bo jak była zima, to był dres, adidasy i kurtka zimowa(sportowa), do tego dochodzą okulary, których chcę się pozbyć i niepofarbowane włosy, a dokładniej mówiąc odrosty...
 
Ostatnia edycja:
Nie boję się zamieszkać w 3 sprzątać i gotować, ale boję się przestosowania na wieś skoro nic nie umiem;/ Nawet drzewa rąbać:D


ej no mam nadzieję że Ci nikt drewna rąbać nie każe, szczególnie teraz ;)
ja mieszkaniowo zrobiłam totalne zamieszanie. wyprowadziliśmy się ze starego mieszkania do świeżo wyremontowanego, mniejszego ale bardziej ustawnego, bliżej pracy i teściowej i po 3 miesiącach zaczęłam mieć w nim totalnego doła. wcześniej mieszkaliśmy w zielonej okolicy i niezbyt blokowej, teraz niby też zielono, tylko cały czas między blokami, a i bez samochodu się stamtąd nie wydostaniesz za bardzo, chyba że autobusem, co z wózkiem i dzieckiem tak średnio mi się widzi, a ja kierowcą jestem jak Cię mogę ;)
no i się tak z tym dołem przemęczyłam miesiąc i zarządziłam powrót do starego, na własną odpowiedzialność. trochę się boję jak to będzie, bo się stamtąd musi bratowa wyprowadzić (już się wprowadzić zdążyła i nawet urządzić), a i mój małż woli to, w którym jesteśmy teraz (bo to jego pierwsze samodzielne młodzieńcze mieszkanie i ma tam kupę znajomych/sąsiadów). ale wzięłam to na siebie bo totalnie się widzę z dzieciem w tym zielonym starym, a jak myślę o macierzyńskim w nowym to jak w pułapce.
ale czeka nas powtórna przeprowadzka - za jakiś miesiąc - i trochę inwestycji w drobne remonty. a już bym tak chciała zwinąć się w kłębek na mojej ulubionej kanapie i przez okno obok wyglądać na niebo... :)
 
reklama
Ainhoa - ja niby ze wsi, a drzewa nigdy nie rąbałam i rąbać nie zamierzam. Co na polu rośnie - też nie wiem, bo rodzice pola nie mieli :-D A czerniny też bym do ust nie wzięła - fuuu!
 
Do góry