Nie ma się czego wstydzić bo i ja czasami mam takie myśli. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale to chyba hormony. Właśnie 10 min temu w " Dzień Dobry TVN " wypowiadał się lekarz i mówił o burzy hormonów w czasie ciąży... Powiedział, że mogą one doprowadzić nawet do całkowitego wycofania się z życia towarzyskiego, poczucia choroby i olbrzymiego spadku nastroju i, że kobieta nie musi wcale być w euforii. Mam nadzieję, że mnie to właśnie dotyczy , że to tylko hormony a nie coś innego W każdym bądź razie nie jest łatwo wytrzymać z tym co się dzieje w mojej psychice Miłego dnia życzę Dziewczyny
reklama
Dziewczyny, zazwyczaj udzielam się na Pierworódkach i tam są wszystkie moje wpisy od 3 trymestru do teraz.
Czytałam pierwsze 2 strony Waszych wpisów, niestety dalej nie mam czasu się zagłębiać-moja Nina śpi po 30 minut z zegarkiem w ręku.
Powiem Wam tylko, że ja byłam przygotowana na wszystko. Jednak gdy urodziło się moje dziecko zdałam sobie sprawę, że na to nie można się przygotować. To zawsze przekracza oczekiwania. Mam zdrowe dziecko, jednak chodzimy na rehabilitację, bo ma lekkie napięcie mięśniowe. Wszystko dla jej dobra. 2 razy leżała już w szpitalu. Do tej pory jak sobie przypomnę niektóre akcje to ściska mnie w dołku i łzy napływają do oczu. Dla Niej zrobię wszystko. Czasami jestem tak zmęczona, że myślę- Nie dam rady- tym bardziej, że mój mąż jest weekendowym ojcem-taka praca-szkoła.
Wiem jednak, że ze wszystkim można podołać. Wszystko można znieść. Kolki, szpitale, zatwardzenia, to że powinno zjadać 720ml dziennie a ledwo 300 wyrabia i wiele innych.
Przykre chwile odchodzą gdzieś, a ja jak widzę moje dziecko, które na mój widok przebiera nogami i uśmiecha się jak do nikogo innego mam motyle w brzuchu.
Ciąży nie znosiłam dobrze. Do 4 i pół miesiąca wymiotowałam jak kotka, raz po razie, schudłam zamiast tyć. Leżałam w szpitalu z osłabienia. Poród też miałam koszmarny, a raczej po CC ciężko było mi do siebie dojść. Nie mam rozstępów. Schudłam już tydzień po porodzie 11kg. W kolejnych 2ch straciłam 5kg.
Nie mam czasu na kosmetyczkę choć mnie na nią stać. Nie zawsze mogę liczyć na czyjąś pomoc. Muszę się z tym pogodzić, że trochę się zaniedbałam. Po trochu jednak robię z sobą porządek i np. byłam już u fryzjera.
Dziecko jest jak nowy świat. Codziennie ją odkrywam na nowo i uczymy się siebie. Codziennie ona umie coś nowego. Zaskakuje.
Za żadne skarby świata nie chciałabym zmienić mojej sytuacji, choć niegdyś byłam egoistką, zadbana, wszędzie mnie było pełno. Miałam fajną pracę, poznawałam ciekawych ludzi. Teraz to jest dla mnie na dalszym miejscu. Mam 24 lata. Odchowam ją i jeszcze wrócę do tego co było kiedyś.
Czas spędzony z Niną jest warty wyrzeczeń, bo tylko ona Tak na mnie patrzy, tylko jej rączki Tak dotykają moich rąk jak zasypia i mojej twarzy. Tylko Ona śmieje Się Tak, że całe zmęczenie mi odchodzi.
Czytałam pierwsze 2 strony Waszych wpisów, niestety dalej nie mam czasu się zagłębiać-moja Nina śpi po 30 minut z zegarkiem w ręku.
Powiem Wam tylko, że ja byłam przygotowana na wszystko. Jednak gdy urodziło się moje dziecko zdałam sobie sprawę, że na to nie można się przygotować. To zawsze przekracza oczekiwania. Mam zdrowe dziecko, jednak chodzimy na rehabilitację, bo ma lekkie napięcie mięśniowe. Wszystko dla jej dobra. 2 razy leżała już w szpitalu. Do tej pory jak sobie przypomnę niektóre akcje to ściska mnie w dołku i łzy napływają do oczu. Dla Niej zrobię wszystko. Czasami jestem tak zmęczona, że myślę- Nie dam rady- tym bardziej, że mój mąż jest weekendowym ojcem-taka praca-szkoła.
Wiem jednak, że ze wszystkim można podołać. Wszystko można znieść. Kolki, szpitale, zatwardzenia, to że powinno zjadać 720ml dziennie a ledwo 300 wyrabia i wiele innych.
Przykre chwile odchodzą gdzieś, a ja jak widzę moje dziecko, które na mój widok przebiera nogami i uśmiecha się jak do nikogo innego mam motyle w brzuchu.
Ciąży nie znosiłam dobrze. Do 4 i pół miesiąca wymiotowałam jak kotka, raz po razie, schudłam zamiast tyć. Leżałam w szpitalu z osłabienia. Poród też miałam koszmarny, a raczej po CC ciężko było mi do siebie dojść. Nie mam rozstępów. Schudłam już tydzień po porodzie 11kg. W kolejnych 2ch straciłam 5kg.
Nie mam czasu na kosmetyczkę choć mnie na nią stać. Nie zawsze mogę liczyć na czyjąś pomoc. Muszę się z tym pogodzić, że trochę się zaniedbałam. Po trochu jednak robię z sobą porządek i np. byłam już u fryzjera.
Dziecko jest jak nowy świat. Codziennie ją odkrywam na nowo i uczymy się siebie. Codziennie ona umie coś nowego. Zaskakuje.
Za żadne skarby świata nie chciałabym zmienić mojej sytuacji, choć niegdyś byłam egoistką, zadbana, wszędzie mnie było pełno. Miałam fajną pracę, poznawałam ciekawych ludzi. Teraz to jest dla mnie na dalszym miejscu. Mam 24 lata. Odchowam ją i jeszcze wrócę do tego co było kiedyś.
Czas spędzony z Niną jest warty wyrzeczeń, bo tylko ona Tak na mnie patrzy, tylko jej rączki Tak dotykają moich rąk jak zasypia i mojej twarzy. Tylko Ona śmieje Się Tak, że całe zmęczenie mi odchodzi.
weronkazzz
tulęTolę
Net-ka, no prawie się poryczałam ze wzruszenia, a kiedyś nawet na najsmutniejszych filmach ani łezki! coś takiego się z nami dzieje, że z jednej strony jesteśmy miętkie jak nigdy, a z drugiej za swój - póki co brzuch, a potem dziecia, mogłybyśmy rozszarpać.... to dla mnie nowość pełna!
i ja czasem myślę, że może na to dziecko jeszcze nie czas, że chciałabym odpiąć brzuch i spokojnie wypalić dwa papierosy do porannej kawy i przestać na moment myśleć o przyszłości. ale takie wpisy jak net-kowe potwierdzają, że ta zmiana, choć już niedozowna, będzie zmianą na lepsze. na inne, może trudniejsze, może bardziej wymagające, ale na dobre.
owszem, każda ma inaczej. owszem, boję się że mnie dopadnie poporodowa deprecha. owszem, nie mam takiej nieomylnej pewności że będzie dobrze codziennie. ale jak mam, to się jej trzymam jak długo się da
i ja czasem myślę, że może na to dziecko jeszcze nie czas, że chciałabym odpiąć brzuch i spokojnie wypalić dwa papierosy do porannej kawy i przestać na moment myśleć o przyszłości. ale takie wpisy jak net-kowe potwierdzają, że ta zmiana, choć już niedozowna, będzie zmianą na lepsze. na inne, może trudniejsze, może bardziej wymagające, ale na dobre.
owszem, każda ma inaczej. owszem, boję się że mnie dopadnie poporodowa deprecha. owszem, nie mam takiej nieomylnej pewności że będzie dobrze codziennie. ale jak mam, to się jej trzymam jak długo się da
Dziewczyny zapraszam tu https://www.babyboom.pl/forum/ciaza...wosci-obawy-i-inne-pytania-51835/index92.html Tu jest nas sporo Każda z nas dopiero co urodziła. Wszelkie akcje tu są omawiane. Każda wątpliwość, chwile załamki. Fajna paczka tam się tworzy
Weronikazzz ja niby byłam przygotowana na nadejście dziecka, nie mogłam się doczekać w końcu na własne życzenie poszłam po skierowanie na CC, bo chciałam ją mieć na Wigilię w domu ) Ale życie pokazało, że nigdy nie ma odpowiedniego momentu na dziecko. 1 dzień po jej narodzinach dowiedziałam się, że za kilkanaście dni mój mąż ma jechać 500km od nas do szkoły. Dowiedział się dosłownie kilka godzin po narodzinach Małej. Mieliśmy przez wszystko przechodzić razem tym czasem wyszło inaczej.
Powiem tylko tyle. Nikt i nic już w życiu nie będzie tak ważne jak to dziecko, które nosisz w sobie. Nikt i nic mu nie dorówna, dla Ciebie zawsze będzie najlepsze, najpiękniejsze i najmądrzejsze, jakie by nie było zawsze będzie naj. Odkąd Nina jest na świecie codziennie towarzyszy mi myśl, żeby była zdrowa, żeby już jej nic nie bolało, żeby przespała noc, cały czas myślę o niej i o tym by jej było dobrze, by była bezpieczna, nawet jak wychodzę z domu i jest pod opieką babci czy wuja, cały czas jestem myślami przy niej. To jest codzienna troska, zupełnie coś innego niż troska o męża czy o siebie. Wszystko jest mniej ważne. Tego nie da się opisać. To się rodzi w kobiecie, takie uczucie, poczucie obowiązku i miłości. Ta miłość do brzuszka to jest nic w porównaniu jaka miłość zalewa człowieka jak zobaczy i dotknie 1 raz.
Macierzyństwo nie jest kolorowe. Ryczałam tu na forum nie raz. Waliłam w poduszki z bezsilności, ze zmęczenia, gdy miałam gorączkę a Ninę bolało ucho... Gdy nie wiedziałam jak jej pomóc a dzień dnia przez 2 tygodnie miała takie kolki, że po 7 h ją nosiłam i wyłam razem z nią. Nie każdemu trafia się bezproblemowe dziecko. Trzeba mieć cierpliwość i pokorę. A jak się jej nie ma to można się wszystkiego nauczyć.
O i że tak wtrącę-mam do sprzedania nowy http://www.carters.com/carters/Cudd...html?cgid=carters-home-neutral-furniture-gear bujak firmy Carter's. Taki tylko, że różowy i z 3ma zabawkami. Gdyby ktoś był chętny to chętnie sprzedam, bo mam jeszcze 2, które użytkuje moja córka.
Weronikazzz ja niby byłam przygotowana na nadejście dziecka, nie mogłam się doczekać w końcu na własne życzenie poszłam po skierowanie na CC, bo chciałam ją mieć na Wigilię w domu ) Ale życie pokazało, że nigdy nie ma odpowiedniego momentu na dziecko. 1 dzień po jej narodzinach dowiedziałam się, że za kilkanaście dni mój mąż ma jechać 500km od nas do szkoły. Dowiedział się dosłownie kilka godzin po narodzinach Małej. Mieliśmy przez wszystko przechodzić razem tym czasem wyszło inaczej.
Powiem tylko tyle. Nikt i nic już w życiu nie będzie tak ważne jak to dziecko, które nosisz w sobie. Nikt i nic mu nie dorówna, dla Ciebie zawsze będzie najlepsze, najpiękniejsze i najmądrzejsze, jakie by nie było zawsze będzie naj. Odkąd Nina jest na świecie codziennie towarzyszy mi myśl, żeby była zdrowa, żeby już jej nic nie bolało, żeby przespała noc, cały czas myślę o niej i o tym by jej było dobrze, by była bezpieczna, nawet jak wychodzę z domu i jest pod opieką babci czy wuja, cały czas jestem myślami przy niej. To jest codzienna troska, zupełnie coś innego niż troska o męża czy o siebie. Wszystko jest mniej ważne. Tego nie da się opisać. To się rodzi w kobiecie, takie uczucie, poczucie obowiązku i miłości. Ta miłość do brzuszka to jest nic w porównaniu jaka miłość zalewa człowieka jak zobaczy i dotknie 1 raz.
Macierzyństwo nie jest kolorowe. Ryczałam tu na forum nie raz. Waliłam w poduszki z bezsilności, ze zmęczenia, gdy miałam gorączkę a Ninę bolało ucho... Gdy nie wiedziałam jak jej pomóc a dzień dnia przez 2 tygodnie miała takie kolki, że po 7 h ją nosiłam i wyłam razem z nią. Nie każdemu trafia się bezproblemowe dziecko. Trzeba mieć cierpliwość i pokorę. A jak się jej nie ma to można się wszystkiego nauczyć.
O i że tak wtrącę-mam do sprzedania nowy http://www.carters.com/carters/Cudd...html?cgid=carters-home-neutral-furniture-gear bujak firmy Carter's. Taki tylko, że różowy i z 3ma zabawkami. Gdyby ktoś był chętny to chętnie sprzedam, bo mam jeszcze 2, które użytkuje moja córka.
Ostatnia edycja:
weronkazzz
tulęTolę
co u Was? u mnie zauważyłam totalny nawrót huśtawki hormonalnej, od wczorajszej nocy cały dzisiejszy dzień buczę z byle powodu i kompletnie nie mogę zebrać sił, żeby spakować się przed przeprowadzką... mam nadzieję że się jakoś zbiorę, bo przeprowadzamy się w piątek a w sobotę jedziemy na urlop nad morze i wszystko do tego piątku muszę poprać, popakować w kartony i do walizki i jakoś to ogarnąć, a ostatnio coś niewiele ogarniam
beata26
szczęśliwa mamusia :)
Belinea
Zaangażowana w BB
- Dołączył(a)
- 1 Luty 2012
- Postów
- 141
Ja również należę do przyszłych mam, które się obawiają.. mogłabym nawet rzec, że jestem przerażona. Maleństwo nie jest planowane, wylałam morze łez kiedy dowiedziałam się o ciąży - bo to nie ten czas, za szybko. Ale na szczęście tatuś to cudowny człowiek, który od samego początku mnie wspiera i też płakał, ale ze szczęścia. Martwię się jak poradzę sobie, czy będę dobrą matką, czy nie przerośnie mnie 24godzinne zajmowanie się dzieckiem. Mój D. pracuje za granicą, będzie przy porodzie ale później jedzie aż na 1,5 miesiąca.. to też mnie przytłacza. W ciąży również był raz na 1,5 miesiąca w domu. W czasie kiedy tak bardzo go potrzebuję. Wiem, że musimy zacisnąć zęby, by ułożyć sobie życie tak jakbyśmy chcieli. Pieniądze są w końcu potrzebne a na razie nie mogę pracować. Jestem w trakcie robienia magisterki i to też mnie martwi, czy ostatni rok pogodzę z wychowywaniem dziecka i pisaniem pracy + nauka. Wiem, że mam rodzinę, przyjaciół którzy mnie będą wspierać no i ukochanego, ale strach nadal jest. Co więcej, samego porodu się boję. Od zawsze unikam lekarzy, igieł i wszystkiego co z tym związane a perspektywa czekającej mnie cesarki, przeraża.
No to się wyżaliłam..
Z drugiej strony- są takie momenty, kiedy nie mogę doczekać się maleństwa. Kiedy je przytulę, kiedy poczuję jego obecność. Cudownie będzie mieć przy sobie kogoś, kto kocha bezgranicznie. Poza tym ciekawość mnie zżera do kogo będzie podobne, po kim odziedziczy nosek, oczka, włoski.. to mnie bardzo uspokaja. Najważniejsze, żeby było zdrowe - niczego więcej nie oczekuję
No to się wyżaliłam..
Z drugiej strony- są takie momenty, kiedy nie mogę doczekać się maleństwa. Kiedy je przytulę, kiedy poczuję jego obecność. Cudownie będzie mieć przy sobie kogoś, kto kocha bezgranicznie. Poza tym ciekawość mnie zżera do kogo będzie podobne, po kim odziedziczy nosek, oczka, włoski.. to mnie bardzo uspokaja. Najważniejsze, żeby było zdrowe - niczego więcej nie oczekuję
weronkazzz
tulęTolę
beata26, super foto!
Belinea, rozumiem rozterki, nic w nich dziwnego, ja mimo że ani specjalnie się nie staraliśmy o dziecko, ani też specjalnie nie broniliśmy przed, i mocno liczyliśmy się z tym, że może nam się objawić, przez długi czas miałam dość mieszane uczucia na temat tej ciąży. w zasadzie czasem jeszcze mam. ale po to chyba te 9 miesięcy, żeby się z tym jakoś ogarnąć. dla mnie ten czas jest naprawdę ważny teraz.
czytałam ostatnio wywiad z zuzą ziomecką na portalu nowa matka polka - Nowa Matka Polka
bardzo mnie zastanowiło jej podejście - czyli kompletny żywioł i brak przygotowania. może z drugiej strony to też jakieś wyjście - nie nastawiając się w ogóle na jakieś drastyczne zmiany tak naprawdę sama ograniczasz je do minimum. co sądzicie?
Belinea, rozumiem rozterki, nic w nich dziwnego, ja mimo że ani specjalnie się nie staraliśmy o dziecko, ani też specjalnie nie broniliśmy przed, i mocno liczyliśmy się z tym, że może nam się objawić, przez długi czas miałam dość mieszane uczucia na temat tej ciąży. w zasadzie czasem jeszcze mam. ale po to chyba te 9 miesięcy, żeby się z tym jakoś ogarnąć. dla mnie ten czas jest naprawdę ważny teraz.
czytałam ostatnio wywiad z zuzą ziomecką na portalu nowa matka polka - Nowa Matka Polka
bardzo mnie zastanowiło jej podejście - czyli kompletny żywioł i brak przygotowania. może z drugiej strony to też jakieś wyjście - nie nastawiając się w ogóle na jakieś drastyczne zmiany tak naprawdę sama ograniczasz je do minimum. co sądzicie?
Joanna_Z
Fanka BB :)
Witajcie
okazalo sie ze jednak nie jestem samotna w swoich odczuciach.
moja córka ma już ponad 5 lat po jej urodzeniu przez dobre 4 lata mówiłam ze wiecej nie, bo poród ciężki, bo życie do bani itp itd. I choć długo obstawalam przy swoim nadszedł dzień kiedy stwierdziłam ze jestem egoistka, a Maya potrzebuje rodzeństwa. I tak zaczęliśmy sie starać w styczniu 2011 roku długo nic, potem pojawiły sie problemy miedzy nami, a w ub miesiącu nie pojawił sie okres. Od samego początku mam mieszane uczucia, myśle ze tu już życie ułożone Maya chodzi do szkoły a tu wszystko od nowa. Do tego w czasie karmienia piersią przytylam 20 kg których dopiero co zdołalam sie pozbyc, po cudownej pierwszej ciazy, ta mi daje w kość, bo teraz poznałam co to mdłości zmęczenie, i niechęć do wszystkiego, mam jakieś dziwne napady paniki, muszę coś przekasic co 2 h inaczej mnie mdli, waga skoczyła mi od 2 kg, biust mi wywalilo ze ho ho. I choć cieszę sie z tego ze jestem w ciazy to jednak był dzień ze myślałam o ile lepiej byłoby gdybym nie była, a potem kiedy rozbolal mnie brzuch czułam sie winna. Co ta ciaza robi z człowiekiem. Wie, ze to dopiero 8 tydzień ze wszystko sie może wydarzyć, ale jakoś tak czuje sie przybita zamiast szczęśliwa
okazalo sie ze jednak nie jestem samotna w swoich odczuciach.
moja córka ma już ponad 5 lat po jej urodzeniu przez dobre 4 lata mówiłam ze wiecej nie, bo poród ciężki, bo życie do bani itp itd. I choć długo obstawalam przy swoim nadszedł dzień kiedy stwierdziłam ze jestem egoistka, a Maya potrzebuje rodzeństwa. I tak zaczęliśmy sie starać w styczniu 2011 roku długo nic, potem pojawiły sie problemy miedzy nami, a w ub miesiącu nie pojawił sie okres. Od samego początku mam mieszane uczucia, myśle ze tu już życie ułożone Maya chodzi do szkoły a tu wszystko od nowa. Do tego w czasie karmienia piersią przytylam 20 kg których dopiero co zdołalam sie pozbyc, po cudownej pierwszej ciazy, ta mi daje w kość, bo teraz poznałam co to mdłości zmęczenie, i niechęć do wszystkiego, mam jakieś dziwne napady paniki, muszę coś przekasic co 2 h inaczej mnie mdli, waga skoczyła mi od 2 kg, biust mi wywalilo ze ho ho. I choć cieszę sie z tego ze jestem w ciazy to jednak był dzień ze myślałam o ile lepiej byłoby gdybym nie była, a potem kiedy rozbolal mnie brzuch czułam sie winna. Co ta ciaza robi z człowiekiem. Wie, ze to dopiero 8 tydzień ze wszystko sie może wydarzyć, ale jakoś tak czuje sie przybita zamiast szczęśliwa
reklama
weronkazzz
tulęTolę
nikt nie powiedział, że musimy być szczęśliwe! mnie zalewa teraz tyle emocji, i naprawdę, nie są to same zachwyty, wzruszenia i chichoty. często wkurzam się na potęgę, czuję jakaś bezsilność, niepewność, moje ciało mi się nie podoba, zniknął gdzies wrodzony luz i wielkie pokłady tolerancji wobec bliźnich, w zasadzie częściej ostatnio się smucę niż cieszę. ale jak już się cieszę, to ta radość jakaś taka inna jest. fajna. podoba mi się.
Joanna ja właśnie zastanawiam się kiedy będę mogła powiedzieć, że mam dziecko w miarę "ogarnięte" i kiedy mi te 20 kg które będę miała do zrzucenia po wreszcie spadnie. Ty już masz to za sobą, za to zadecydowałaś zmierzyć się z nowym wyzwaniem, które zaczęło w Tobie rosnąć, szacun!
ale może przynajmniej wiesz, że sobie poradzisz. że za te następne 5 lat będzie względny spokój. ja nie wiem kompletnie nic i to chyba mnie najbardziej przeraża. mogę oczytać się w tysiącach for internetowych i książek, wyobrażać sobie, jak to będzie i jak to wszystko ogarnę, a jednocześnie przeczuwać że będę sobie mogła tym wszystkim tyłek podetrzeć, jak przyjdzie co do czego. znaczy, dziecięciu tyłek najprędzej. chociaż, może z drugiej strony ta niewiedza jest błogosławieństwem... ale i tak miotam się, stresuję i cholera czasem wolałabym tę ciąże przespać, żeby już dowiedzieć się jak to jest!
Joanna ja właśnie zastanawiam się kiedy będę mogła powiedzieć, że mam dziecko w miarę "ogarnięte" i kiedy mi te 20 kg które będę miała do zrzucenia po wreszcie spadnie. Ty już masz to za sobą, za to zadecydowałaś zmierzyć się z nowym wyzwaniem, które zaczęło w Tobie rosnąć, szacun!
ale może przynajmniej wiesz, że sobie poradzisz. że za te następne 5 lat będzie względny spokój. ja nie wiem kompletnie nic i to chyba mnie najbardziej przeraża. mogę oczytać się w tysiącach for internetowych i książek, wyobrażać sobie, jak to będzie i jak to wszystko ogarnę, a jednocześnie przeczuwać że będę sobie mogła tym wszystkim tyłek podetrzeć, jak przyjdzie co do czego. znaczy, dziecięciu tyłek najprędzej. chociaż, może z drugiej strony ta niewiedza jest błogosławieństwem... ale i tak miotam się, stresuję i cholera czasem wolałabym tę ciąże przespać, żeby już dowiedzieć się jak to jest!
Ostatnia edycja:
Podziel się: