Hej dziewczyny
Nie mogę spać i tak czytam wasz wątek.
w styczniu ubiegłego roku miałam usunięcie prawego jajowodu z ciąża ektopową, a tydzień wcześniej byłam u ginekologa na usg, stwierdził, że nic nie widzi bo jest jeszcze za wcześnie (7tc), pytałam, czy może to ektopowa (miałam jakieś przeczucie, miałam też ból brzucha i plamienie) Było to dla mnie dość dziwne, powiedział, że mam się nie martwic.
Pewnej nocy obudził mnie straszny ból brzucha, skurczowy, okropny, krew, pomyślałam, ze to poronienie (przeszłam już dwa wcześniej).
ale szybko przestałam krwawić, zgłosiłam się do szpitala, że coś jest nie tak. Na usg nie byli w stanie stwierdzić co to jest, zostałam w szpitalu. Następny dzień, badanie krwi, znowu usg, tomokomputer. No i wyszło, przenoszona wręcz CP z wieloma zmianami, torbielami o średnicy 5cm, pęknięty jajowód i krwawienie wewnętrzne. Nie wiadomo jak organizm to wytrzymał.
Wróciliśmy do starań z jednym drożnym jajowodem, oj ciężko było, ale zaszłam w ciąże po 1,6 roku.(radość ogromna)
No i właśnie leżę w szpitalu i czekam na usunięcie kolejnego jajowodu.
Okazała się to znowu CP, hcg roście szybko z 1249 do 2258, mogłam wybrać metotreksat, ale zdecydowałam się na usunięcie, nie chce więcej przez to przechodzić. nawet te starania były ciężkie, testy, temperatura, badanie szyjki, witaminki, specjalne diety…. i tak przez pół roku. Mam 35lat i już straciłam nadzieje, że uda nam się naturalnie zajść w zdrowa ciąże.
Po zabiegu szpital wyślę nasze dokumenty do kliniki niepłodności i zaczniemy ivf(in vitro).
wydaje mi się że to dobry wybór, lecz bije się ze sobą w środku i chce mi się wyć. Ale jak sobie pomyśle o kolejnym 1,6 roku walki i kolejnej ektopii….. oby ivf dało nam upragnione dziecko.
Trzymajcie się
I powodzenia dziewczyny