Właśnie dlatego powinnyście być całkowicie świadome tego jakie są wasze oczekiwania a z czym się zetkniecie. Ja przy pierwszym porodzie byłam kompletnie zielone, ufałam lekarzom i chociaż dziecku ani mi wielka krzywda się nie stała wiem, po fakcie, jak wielu błędów i rutyniarstwa się dopuszczono.
Tylko wiedząc jakie są nasze prawa, oczekiwania, co jest konieczne a co wygodne dla personelu możemy mieć wpływ na nasz poród. Dla nas jest najważniejszym wydarzeniem w życiu, dla ekipy kolejnym przypadkiem, liczonym w setkach, tysiącach...
Warto uczyć się na cudzych błędach ;-)
Ja też się nastawiłam na cudowne wydarzenie, nawet specjalnie się nie bałam, naczytałam się o akcji rodzić po ludzku, o tym co się już u nas nie robi, co wolno a co nie a w praktyce wszytko okazało się fikcją. Szok, wielki szok na miejscu co bardzo ale to bardzo zablokowało mnie psychicznie i utrudniło poród.
Nie szanuje się instynktu, nie pozwala na jego słuchanie, nie pozwala na fizjologiczny przebieg porodu. Zmusza się do leżenia pod KTG (bzdura), do rodzenia w pozycji półleżącej lub leżącej na super nowoczesnych fotelach do dooopy (bzdura, kobieta doskonale wie w jakiej pozycji urodzi najłatwiej i najbezpieczniej, za to niewygodnie dla położnych), rutynowo nacina krocze (łatwiej zszyć nożyczki niż pęknięcie), podaje oksytocynę aby wzmocnić skurcze i przyspieszyć akcję (nawet jeśli tętno nie spada, nie ma wskazań medycznych), wyciska się dziecko (czytaj lekarz się uwala całym swoim ciężarem na brzuch), oświetla się salę ostrym, zimnym i nieprzyjemnym światłem (da dziecka - rewelacja)... długo można wymieniać. I jak czytam opowieści z porodówek z tego roku nie widzę poprawy...
Smutne to bardzo, smutne. Wszystko później wynagradza dziecko ale czy o to właśnie chodzi, żeby dziecko wynagrodziło poród, który zamiast być naturalną częścią życia jest karą? Poród może być pięknym przeżyciem. Intymnym.
Ale nie ma intymności w sali dla kilku osób, w ostrym oświetleniu, krzykach z sąsiednich łóżek, smrodzie detergentów i tabunach przewijających się ludzi, zmieniającej się ekipy bo się dyżur skończył.