Witajcie.
Mam na imię Patrycja w czerwcu ubiegłego roku skończyłam 25 lat.
Pod koniec września w wyniku porodu przedwczesnego w 23 tyg 3d straciłam córkę.
Mimo mijającego czasu ukojenie nie przychodzi i pewnie długo jeszcze nie nadejdzie.
Wraz z partnerem bardzo chcieliśmy mieć dziecko, nadal nie wyobrażam sobie życia bez posiadania ziemskiego dziecka. Że względu na to, że pierwsza ciąża była trudna i skończyła się śmiercią malutkiej, zastanawiam się czy jest jakakolwiek nadzieja na powodzenie w tym aspekcie życia.
O tym, że jestem w ciąży wiedziałam od razu, jakąś wewnętrzna podświadomość.
W połowie 5 tyg wystąpiło krwawienie, więc spanikowana poleciałam do lekarza, był pęcherzyk, ciąża wczesna, Dostałam duphaston, nakaz oszczędnego trybu życia i kontrolę za tydzień. Wszystko się unormowało, ciąża rozwijała się prawidłowo, badania pappa w 12 tyg również wyszły dobrze, niestety tydzień później obudziło mnie w nocy krwawienie. Trafiałam do szpitala, leki, leżenie i wydawało się ze wszystko się normuje, z racji podwyższonego crp także antybiotyk. Podczas badania przed wypisem w 14 tyg ciąży, lekarz staowerxzil że szyjka jest krótka 1,5 cm i przpuszcza na opuszek palca. Od tego momentu krwawienia towarzyszyły mi do samego końca. Lekarka prowadząca podjęła decyzję o założeniu pessaru, z racji że była to moja pierwsza ciąża, nie byłam wielu rzeczy świadoma. Pessar założyła jednak bez wykonania poprzednio posiewów. Teraz wiem, że mogło to mieć znaczenie. Krwawienie chwilowo ustąpiło, pojawiały się jedynie plamienia, jednak nie trwało to długo, brzuch zaczął się co raz częściej stawiać, nie było to bolesne jednak uporczywe, czułam że nie dzieje się dobrze.
Muszę zaznaczyć że od pierwszego pobytu w szpitalu czylib13 tyg, prowadziłam leżący tryb życia, w 18 tyg trafiłam Do szpitala z krwawieniem oraz skurczami porodowymi, jak się okazało zaczęły również sączyć mi się wody płodowe. Kolejny tydzień na patologii ciąży, krwawienie nie ustępowało, mimo mojego sygnalizowania lekarzom, w momencie gdy krwawienie mocno się nasiliło mimo zawrotnych ilosci duphostanu i magnezu, pod cza sbadania okazało się że pessar w zasadzie nie trzyma, bo szyjki nie ma, rozwarcie 1,5 cm, aktywne skurcze, które były bolesne. Stwierdzono także zakażenie oraz infekcje. Wyrok: Nic nie możemy zrobić, musi Pani czekać na poród albo obumarcie płodu. Z wyrokiem przeleżałam 4 tyg, nie wstawajac z łóżka nawet do toalety, na tabletkach, clexane w brzuch, wysoki poziom d dimmerow ponad 2 tys w pewnych momentach. Większość czasu spędziłam na sali porodowej ze względów bezpieczeństwa. Skurcze się pojawiały, ustępowały i znowu pojawiały przez cały czas. Psychicznie wrak człowieka, 4 tyg leżałam, nie wstawajac nawet do toalety, wiedząc że prawdopodobnie nie będę w stanie donosić swojego upragnionego dziecka do bezpiecznego terminu.
Wody płodowe w tym czasie wylatywały i napełniały się. Mała nie miała dobrych warunków do rozwoju, mimo to była bardzo,o aktywnym dzieckiem, ruchy czułam od 17 tyg. Urodziła się ważąc 450g, żyła godzinę.
Wiem, że nałożyło się wiele czynników. Czy to niewydolnosc szyjki czy może infekcje i zakażenie wpłynęło na jej stan i tak szybkie skrócenie a co za tym idzie obfite krwawienia i PROM.
Jeden lekarz mówi że następna ciąża prawdopodobnie będzie podbna, inny że wcale nie musi się tak stać. Kogo słuchać? Nie wiem. Wiem jedno, że strasznie się boję kolejnej straty w tak wysokiej ciąży. Żadne słowa nie są w stanie odzwierciedlić mojego bólu
Nie wiem od czego zacząć.
Ewentualne Starania się na pewno odkładam aż do przyszłego roku. Jednak zanim starania, należałoby wykonać badania, może macie jakieś sugestie, może któraś z was miała podobne problemy ? Będę wdzięczna za każdą najmniejsza radę!
Przepraszam, że tak długo ale to i tak skrawek z tego co mogłabym powiedzieć.