Cześć Dziewczyny, postanowilam napisać bo moze z innych wątków lub doświadczeń spotkałyście się z podobnym przypadkiem jak mój.. mam 39 lat i jestem we wczesnej ciąży. Od lat choruje na tarczyce i niestety zaniedbalam leczenie. Przed zajsciem w ciążę mialam tsh 15. Ft4 w normie. Kompletowalam wyniki przed wizytą u endo, ale 3 dni temu okazalo sie ze jestem w ciąży. Dzis rano zrobilam znowu TSH i mam juz 19.. wieczorem mam wizyte u endokrynologa, ale pisze do was bo bardzo sie stresuje. Czy ktoras z Was miała takie wyniki na poczatku ciąży? Jak czytam fora i artykuly medyczne to z moim poziomem tsh w ogole nie powinnam zajśćw ciążę...
reklama
Rozdepka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 26 Sierpień 2021
- Postów
- 723
Gratulacje! Mam nadzieję że endokrynolog szybko temu zaradziCześć Dziewczyny, postanowilam napisać bo moze z innych wątków lub doświadczeń spotkałyście się z podobnym przypadkiem jak mój.. mam 39 lat i jestem we wczesnej ciąży. Od lat choruje na tarczyce i niestety zaniedbalam leczenie. Przed zajsciem w ciążę mialam tsh 15. Ft4 w normie. Kompletowalam wyniki przed wizytą u endo, ale 3 dni temu okazalo sie ze jestem w ciąży. Dzis rano zrobilam znowu TSH i mam juz 19.. wieczorem mam wizyte u endokrynologa, ale pisze do was bo bardzo sie stresuje. Czy ktoras z Was miała takie wyniki na poczatku ciąży? Jak czytam fora i artykuly medyczne to z moim poziomem tsh w ogole nie powinnam zajśćw ciążę...
TuAga
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 12 Wrzesień 2021
- Postów
- 3 870
Ja miałam wyniki ok, ale czytałam o wielu takich przypadkach U nas na majówkach jedna z mam miała TSH ponad 100...wszystko skończyło się ok. Od jutra zwiększysz dawkę hormonów i szybko zbijesz. Trzymam kciuki i gratulacjeCześć Dziewczyny, postanowilam napisać bo moze z innych wątków lub doświadczeń spotkałyście się z podobnym przypadkiem jak mój.. mam 39 lat i jestem we wczesnej ciąży. Od lat choruje na tarczyce i niestety zaniedbalam leczenie. Przed zajsciem w ciążę mialam tsh 15. Ft4 w normie. Kompletowalam wyniki przed wizytą u endo, ale 3 dni temu okazalo sie ze jestem w ciąży. Dzis rano zrobilam znowu TSH i mam juz 19.. wieczorem mam wizyte u endokrynologa, ale pisze do was bo bardzo sie stresuje. Czy ktoras z Was miała takie wyniki na poczatku ciąży? Jak czytam fora i artykuly medyczne to z moim poziomem tsh w ogole nie powinnam zajśćw ciążę...
Cześć Dziewczyny, długo czytam to forum, chyba potrzebuje dowodów na to, że po 40 tce jednak się udaje, że jest możliwe zajście w ciążę i urodzenie zdrowego dziecka.
Mam już 5-letnia córeczkę, w której jestem zakochana, jest naprawdę wspaniałym dzieckiem. Gdy miała 1,5 roku zaszlam w nieplanowaną ciążę, która skończyła się samoistnym poronienim w I trymestrze, nie biło serduszko. Od okolo dwóch lat staramy się o drugie dziecko, niestety jest coraz gorzej. We wrześniu ubiegłego roku, partnerowi wyszły bardzo zle wyniki nasienia- morfologia tylko 4%. Ginekolog powiedzial, ze "nie mam szans z tym partnerem i mogę zapomnieć o ciąży i ze po co mi dziecko po 40tce, i czy chce Downa urodzic". Bylam zdruzgotana. Poszlam do kliniki leczenia niepłodności, gdzie dano jakąś jednak szanse, przez 3 miesiące cykl monitorowany, zastrzyki ovitrelle, duphaston itp, nawet w grudniu byly 2 pęcherzyki, ale nadal nic. Pod koniec grudnia okazało się, ze partner ma nowotwór złośliwy jądra, natychmiast do wycięcia, czeka teraz na operację. Piję ziola ojca Sroki, byl czas, że bardzo się modlilam, bo już nie wiedziałam co mam robić, szczególnie po tej wyroczni jaką usłyszałam od ginekologa. Mam 40 lat, czuję się na silach zeby miec drugie dziecko, nawet trzecie, mamy ku temu warunki, tylko się nie udaje. Jestem zdecydowana na in vitro, niestety partner nie, on podchodzi do tego tak, ze jak się uda, to będzie, a jak nie, to nie. A ja jestem zdeterminowana, ale tez już nie wiem co robić. Co miesiąc sie łudzę, że może się udało, a później tylko ryczę, zazdroszczę kobietom w ciąży i tym z maleństwami, mam okropne poczucie niesprawiedliwości, że mi się nie udaje. Wiem, że późno zdecydowalam się na pierwsze dziecko, ale naprawdę wcześniej nie miałam warunków, nie chciałam powoływać dziecka na świat gdy nie miałam uporządkowanych podstawowych rzeczy-stalej pracy, mieszkania. Chciałabym znów uwierzyć, że się uda, że będę w ciąży i będę miała to drugie dziecko, bo po tym co powiedział ten ginekolog (jeszcze wiele innych przykrych rzeczy, ktorych nie chce nawet tu pisać i sobie przypominac), strasznie się boję, że się już nie uda, że to się nigdy nie stanie. Myśl, ze nie będę miała drugiego dziecka mnie przeraża, wiem, że kiedyś będę strasznie żałowała jeżeli się nie uda.
Mam już 5-letnia córeczkę, w której jestem zakochana, jest naprawdę wspaniałym dzieckiem. Gdy miała 1,5 roku zaszlam w nieplanowaną ciążę, która skończyła się samoistnym poronienim w I trymestrze, nie biło serduszko. Od okolo dwóch lat staramy się o drugie dziecko, niestety jest coraz gorzej. We wrześniu ubiegłego roku, partnerowi wyszły bardzo zle wyniki nasienia- morfologia tylko 4%. Ginekolog powiedzial, ze "nie mam szans z tym partnerem i mogę zapomnieć o ciąży i ze po co mi dziecko po 40tce, i czy chce Downa urodzic". Bylam zdruzgotana. Poszlam do kliniki leczenia niepłodności, gdzie dano jakąś jednak szanse, przez 3 miesiące cykl monitorowany, zastrzyki ovitrelle, duphaston itp, nawet w grudniu byly 2 pęcherzyki, ale nadal nic. Pod koniec grudnia okazało się, ze partner ma nowotwór złośliwy jądra, natychmiast do wycięcia, czeka teraz na operację. Piję ziola ojca Sroki, byl czas, że bardzo się modlilam, bo już nie wiedziałam co mam robić, szczególnie po tej wyroczni jaką usłyszałam od ginekologa. Mam 40 lat, czuję się na silach zeby miec drugie dziecko, nawet trzecie, mamy ku temu warunki, tylko się nie udaje. Jestem zdecydowana na in vitro, niestety partner nie, on podchodzi do tego tak, ze jak się uda, to będzie, a jak nie, to nie. A ja jestem zdeterminowana, ale tez już nie wiem co robić. Co miesiąc sie łudzę, że może się udało, a później tylko ryczę, zazdroszczę kobietom w ciąży i tym z maleństwami, mam okropne poczucie niesprawiedliwości, że mi się nie udaje. Wiem, że późno zdecydowalam się na pierwsze dziecko, ale naprawdę wcześniej nie miałam warunków, nie chciałam powoływać dziecka na świat gdy nie miałam uporządkowanych podstawowych rzeczy-stalej pracy, mieszkania. Chciałabym znów uwierzyć, że się uda, że będę w ciąży i będę miała to drugie dziecko, bo po tym co powiedział ten ginekolog (jeszcze wiele innych przykrych rzeczy, ktorych nie chce nawet tu pisać i sobie przypominac), strasznie się boję, że się już nie uda, że to się nigdy nie stanie. Myśl, ze nie będę miała drugiego dziecka mnie przeraża, wiem, że kiedyś będę strasznie żałowała jeżeli się nie uda.
Witaj Fiti. Ja tez planuje ciaze, mam 41.5 lat, dzieci nie mam, wczesniej ich miec nie chcialam - nie mialam odpowiedniego partnera. Chcialam Ci powiedziec, ze odnosnie Twpjego ginekologa pchaja sie mi do ust raczej niecenzuralne slowa. Mimo wszystko lekarz mialby sie jakas kultura odznacza, przykro mi, ze musialas tego wysuchac. Swiadczy to tylko o nim... Co do Twego partnera, czy wiesz dlaczego on naprawde nie chce podejsc do in vitro?Jaki jest powod. Bo w sumie skoro naturalnie jest dla niego ok (chce dziecka), to co mu "wisi" sprobowac in vitro. A skoro Tobie tak zalezy, to chociazny moglby to zrobic dla Ciebie. Tak sie zastanawiam po prostu...Trzymaj sie cieploCześć Dziewczyny, długo czytam to forum, chyba potrzebuje dowodów na to, że po 40 tce jednak się udaje, że jest możliwe zajście w ciążę i urodzenie zdrowego dziecka.
Mam już 5-letnia córeczkę, w której jestem zakochana, jest naprawdę wspaniałym dzieckiem. Gdy miała 1,5 roku zaszlam w nieplanowaną ciążę, która skończyła się samoistnym poronienim w I trymestrze, nie biło serduszko. Od okolo dwóch lat staramy się o drugie dziecko, niestety jest coraz gorzej. We wrześniu ubiegłego roku, partnerowi wyszły bardzo zle wyniki nasienia- morfologia tylko 4%. Ginekolog powiedzial, ze "nie mam szans z tym partnerem i mogę zapomnieć o ciąży i ze po co mi dziecko po 40tce, i czy chce Downa urodzic". Bylam zdruzgotana. Poszlam do kliniki leczenia niepłodności, gdzie dano jakąś jednak szanse, przez 3 miesiące cykl monitorowany, zastrzyki ovitrelle, duphaston itp, nawet w grudniu byly 2 pęcherzyki, ale nadal nic. Pod koniec grudnia okazało się, ze partner ma nowotwór złośliwy jądra, natychmiast do wycięcia, czeka teraz na operację. Piję ziola ojca Sroki, byl czas, że bardzo się modlilam, bo już nie wiedziałam co mam robić, szczególnie po tej wyroczni jaką usłyszałam od ginekologa. Mam 40 lat, czuję się na silach zeby miec drugie dziecko, nawet trzecie, mamy ku temu warunki, tylko się nie udaje. Jestem zdecydowana na in vitro, niestety partner nie, on podchodzi do tego tak, ze jak się uda, to będzie, a jak nie, to nie. A ja jestem zdeterminowana, ale tez już nie wiem co robić. Co miesiąc sie łudzę, że może się udało, a później tylko ryczę, zazdroszczę kobietom w ciąży i tym z maleństwami, mam okropne poczucie niesprawiedliwości, że mi się nie udaje. Wiem, że późno zdecydowalam się na pierwsze dziecko, ale naprawdę wcześniej nie miałam warunków, nie chciałam powoływać dziecka na świat gdy nie miałam uporządkowanych podstawowych rzeczy-stalej pracy, mieszkania. Chciałabym znów uwierzyć, że się uda, że będę w ciąży i będę miała to drugie dziecko, bo po tym co powiedział ten ginekolog (jeszcze wiele innych przykrych rzeczy, ktorych nie chce nawet tu pisać i sobie przypominac), strasznie się boję, że się już nie uda, że to się nigdy nie stanie. Myśl, ze nie będę miała drugiego dziecka mnie przeraża, wiem, że kiedyś będę strasznie żałowała jeżeli się nie uda.
MagiM dziękuję za wsparcie. Z moim partnerem jest tak, że nie lubi chodzić do lekarzy, robić badań itp, a po tym co powiedział ten ginekolog o jego wynikach - padły jeszcze słowa, że w jego wieku to powinien być już dziadkiem a nie starać się o dziecko (partner jest ode mnie 11 lat starszy), on chyba się załamał, i zaczął mieć wątpliwości czy to drugie dziecko to w ogóle dobry pomysł. Aczkolwiek przyjmuje suplementy na poprawę jakości, współżyjemy w dni płodne.Witaj Fiti. Ja tez planuje ciaze, mam 41.5 lat, dzieci nie mam, wczesniej ich miec nie chcialam - nie mialam odpowiedniego partnera. Chcialam Ci powiedziec, ze odnosnie Twpjego ginekologa pchaja sie mi do ust raczej niecenzuralne slowa. Mimo wszystko lekarz mialby sie jakas kultura odznacza, przykro mi, ze musialas tego wysuchac. Swiadczy to tylko o nim... Co do Twego partnera, czy wiesz dlaczego on naprawde nie chce podejsc do in vitro?Jaki jest powod. Bo w sumie skoro naturalnie jest dla niego ok (chce dziecka), to co mu "wisi" sprobowac in vitro. A skoro Tobie tak zalezy, to chociazny moglby to zrobic dla Ciebie. Tak sie zastanawiam po prostu...Trzymaj sie cieplo
Helena!
Moderator
- Dołączył(a)
- 20 Maj 2022
- Postów
- 7 547
jeśli potrzebujesz „dowodów” to polecam grupę na fb „Ciąża i macierzyństwo około 40stki”. Tam jest ich mnóstwo. Mając 40 lat można poczuć się jak młodziutka matka, gdy czyta się historie kobiet które zachodzą w ciąże mając 45-48 latCześć Dziewczyny, długo czytam to forum, chyba potrzebuje dowodów na to, że po 40 tce jednak się udaje, że jest możliwe zajście w ciążę i urodzenie zdrowego dziecka.
Mam już 5-letnia córeczkę, w której jestem zakochana, jest naprawdę wspaniałym dzieckiem. Gdy miała 1,5 roku zaszlam w nieplanowaną ciążę, która skończyła się samoistnym poronienim w I trymestrze, nie biło serduszko. Od okolo dwóch lat staramy się o drugie dziecko, niestety jest coraz gorzej. We wrześniu ubiegłego roku, partnerowi wyszły bardzo zle wyniki nasienia- morfologia tylko 4%. Ginekolog powiedzial, ze "nie mam szans z tym partnerem i mogę zapomnieć o ciąży i ze po co mi dziecko po 40tce, i czy chce Downa urodzic". Bylam zdruzgotana. Poszlam do kliniki leczenia niepłodności, gdzie dano jakąś jednak szanse, przez 3 miesiące cykl monitorowany, zastrzyki ovitrelle, duphaston itp, nawet w grudniu byly 2 pęcherzyki, ale nadal nic. Pod koniec grudnia okazało się, ze partner ma nowotwór złośliwy jądra, natychmiast do wycięcia, czeka teraz na operację. Piję ziola ojca Sroki, byl czas, że bardzo się modlilam, bo już nie wiedziałam co mam robić, szczególnie po tej wyroczni jaką usłyszałam od ginekologa. Mam 40 lat, czuję się na silach zeby miec drugie dziecko, nawet trzecie, mamy ku temu warunki, tylko się nie udaje. Jestem zdecydowana na in vitro, niestety partner nie, on podchodzi do tego tak, ze jak się uda, to będzie, a jak nie, to nie. A ja jestem zdeterminowana, ale tez już nie wiem co robić. Co miesiąc sie łudzę, że może się udało, a później tylko ryczę, zazdroszczę kobietom w ciąży i tym z maleństwami, mam okropne poczucie niesprawiedliwości, że mi się nie udaje. Wiem, że późno zdecydowalam się na pierwsze dziecko, ale naprawdę wcześniej nie miałam warunków, nie chciałam powoływać dziecka na świat gdy nie miałam uporządkowanych podstawowych rzeczy-stalej pracy, mieszkania. Chciałabym znów uwierzyć, że się uda, że będę w ciąży i będę miała to drugie dziecko, bo po tym co powiedział ten ginekolog (jeszcze wiele innych przykrych rzeczy, ktorych nie chce nawet tu pisać i sobie przypominac), strasznie się boję, że się już nie uda, że to się nigdy nie stanie. Myśl, ze nie będę miała drugiego dziecka mnie przeraża, wiem, że kiedyś będę strasznie żałowała jeżeli się nie uda.
Helena!
Moderator
- Dołączył(a)
- 20 Maj 2022
- Postów
- 7 547
Ps. Ja w tym roku 41 i jestem na końcówce ciąży. Poprzedniego syna urodziłam mając 38 i już wtedy mi się wydawało, że to tak późno punkt widzenia zależy od punktu siedzeniajeśli potrzebujesz „dowodów” to polecam grupę na fb „Ciąża i macierzyństwo około 40stki”. Tam jest ich mnóstwo. Mając 40 lat można poczuć się jak młodziutka matka, gdy czyta się historie kobiet które zachodzą w ciąże mając 45-48 lat
reklama
Dziękuję Helena!jeśli potrzebujesz „dowodów” to polecam grupę na fb „Ciąża i macierzyństwo około 40stki”. Tam jest ich mnóstwo. Mając 40 lat można poczuć się jak młodziutka matka, gdy czyta się historie kobiet które zachodzą w ciąże mając 45-48 lat
Niby wiem, że zachodzą w ciążę kobiety starsze ode mnie, oczywiście, ale przerażają mnie te wszystkie trudności, które się pojawiły, właśnie teraz, gdy jestem tak zdeterminowana jak nigdy. Nie dość, że mamy konflikt serologiczny, to te zle wyniki nasienia, i ten rak jądra, nie wiem co po operacji, być może chemioterapia... Niby u mnie wszystko ok, i niby potrzebny jeden zdrowy plemnik, ale się nie udaje i czuję presję czasu.
Podziel się: