Cześć dziewczyny
Mam 41 lat, dorosłego syna i nastoletnią córkę. W życiu miałam pod górkę ale od 3,5 roku jestem w szczęśliwym związku. Na początku stwierdziliśmy, że dzieci nie chcemy. Od paru miesięcy myślimy o dziecku. Chcielibyśmy i też bardzo się boimy. Życie poukładane, spokojne. We mnie obudził się silny instynkt macierzyński. Moje dzieci nie były planowane ale zawsze były i są dla mnie wszystkim. Teraz inaczej do tego podchodzę. Nigdy tak się nie czułam i naprawdę nie ma dnia żebym nie myślała o wspólnym dziecku. Mój mąż jest za ale też ma wiele obaw. Mam milion myśli na minutę. Nie chcę kiedyś żałować, że się nie zdecydowaliśmy a z drugiej strony boję się czy starczy nam siły i życia.
Hej, Twoje obawy są absolutnie normalne i doskonale Cię rozumiem. Ale pomyśl, wiele kobiet mówi, że takie późne macierzyństwo dodaje sił, energii i działa odmładzająco
oczywiście, łatwo się mówi i jest super, jak jest wszystko w porządku. Z drugiej strony ciąża w każdym wieku to wyzwanie i mogą pojawić się problemy. Jestem w podobnej sytuacji - ciut młodsza (38 lat), ale życie poukładane, dzieci prawie odchowane (12 i 10 lat), mogą zostać same w domu, z większością rzeczy sobie same poradzą, ubiorą się i nakarmią
Sęk w tym, że zawsze chcieliśmy trójkę... I o ile po drugim stwierdziliśmy, że dosyć, mamy parkę i wystarczy, to ta chęć na trzecie wróciła bardzo... Tak bardzo, że dziś zobaczyłam podejrzany cień na teście ciążowym...
Myślę, że warto iść za głosem serca i zaryzykować. W końcu, jak to mówią, kto nie ryzykuje, ten w kozie nie siedzi
może i brzmi to nieco lekkomyślnie (sama mam czasami takie myśli, moja przyjaciółka popukała się w czoło, gdy powiedziałam jej o naszych planach, nawet kategorycznie nakazała nam się zabezpieczać
), ale z drugiej strony mamy tylko jedno życie i możemy uczynić je jeszcze bardziej szczęśliwym. Tak jakoś o tym myślę.