Boszszsz... Paranoja jakas... Za moich czasow, czyli gdzies w rejonie wegla lub kamienia lupanego, dieta dla karmiacej matki polegala na wyeliminowaniu wszelkich "wypierdnych" i cytrusow. Poza tym wolnosc Tomku.
A ja w szoku jakims jestem i juz zglupialam, a cala moja matkopolskosc poszla z jekiem w krzaki. Otoz Karol w nocy rzygal - pisalam, nie pisalam, nie pamietam - dosc ze przed polnoca sie najadl, wysral, zjadl znow full porcje i chyba sie przejadl bo kolo 2:00 podjadl 30 i wyrzygal kulturalnie. O 5:00 sie obudzil, ale nie jadl tylko zwymiotowal i to sokami zoladkowymi - normalny zolty hafcik, bardzo go pomeczylo. O 8:00 zjadl, ale tylko 60ml i poszedl spac do 10:30, zjadl niespelna 100 i poszlismy na spacer. Po spacerze jadl dopiero o 3:00, zjadl znow tylko 100ml, troche sie porozgladal i... spi do tej pory!! Nie ma goraczki, nie marudzi. Nie pierdzi jak do tej pory, nie budzi sie z krzykiem, po prostu spokojnie sobie spi. Tylko: 1. Strasznie malo dzis je. 2. Rzadko je. 3. Ewidentnie nie jest glodny bo mi cycki rozrywa a on jak mu zapodalam cyca to wzial w dziob, wyplul, usmiechnal sie i... zasnal. Glupieje przy tym dziecku.