reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża po 40

reklama
Ja już po wizycie. Ktg długo robili bo dzidzia spala i musieli go budzić. Lekarz po badaniu stwierdził że jeszcze się nie zapowiada....
Za tydzień wizyta, a później chcę mieć wcześniej w szpitalu ze względu na wiek I nadciśnienie...
Mówił, że trzeba będzie sprawdzać przepływy.
Waga dziecka 38+4 to 2960
 
Agnieszka a kiedy Mozna sie spodziewac tych pierwszych wynikow? Tez wciaz sie o was modle. Oby szybkie i Dobre wiesci ♥️

Kochanie jesteście. Genetyk powiedziała że po 6 dniach. Ja amnio miałam we czwartek więc teoretycznie dzisiaj ale teraz się zastanawiam że może jej chodziło o dni pracujące
 
Cześć Wam, przypadkiem trafiłam na Wasz wątek. Krotko o sobie. Mam obecnie 41 lat za chwilę 42. Do tej pory nie myślałam o dzieciach. Nie bylo odpowiedniego kandydatka a jak się juz trafił, wychodziłam z założenia, że jestem juz za stara. Poznalismy się na krótko przed moją 40-tką. Obawiałam się, że mamy zwiększone ryzyko i chyba się nie pomyliłam. W zeszłym roku (06/20) przydarzyła nam się niespodzianka, mimo strachu, była też i radość, ale nie wiem czemu od samego początku czułam, że coś się wydarzy. Koniec końców przy początkowych problemach, straciłam ciąże w 11 tc we 09/20. Byłam wtedy jeszcze głupia i nie zrobiłam badań by zobaczyć co było powodem. Stwierdziliśmy, że spróbujemy jeszcze raz. Ktoś z góry dał nam znak że może możemy jeszcze. Zrobiłam kilka ważniejszych badań po poronieniu, mimo, że lekarze odradzali, bo przecież się zdarza i po co mam robić, z jednej strony mówili, że mamy dalej próbować, a z drugiej strony, że mam wiek i nie mam zbyt dużo czasu. Ja uparcie porobiłam na własną rękę. Wyszło kilka rzeczy, min IO, podwyższone d-dimery, deficyt wit D. Zaczęłam monitoring, wyszło, że tak naprawdę jest problem z OWU, zrobiłam AMH, wyszlo katastroficznie niskie bo 0,268. Inne badania nie wskazują jeszcze na menopauze. Ale to pokazalo, że jednak czasu nie mam a tym bardziej na kolejne błędy. monitoring stymulacje.Zaczęły się owulacje z ładnym aż 1 pęcherzykiem. W 3 cyklu z aromkiem okazało się mam torbiel, wszystko odstawione na 1 cykl i pach, w kwietniu br mamy ciąże. Badałam jak glupia betę , proga, dzięki temu wychwyciłam spadek proga. Zwiększyła mi duphaston, zaczęłam plamić, dostałam dodatkowo luteinę. Miałam tym razem co chwila krwiaki. Ale z badania na badanie lżej oddychałam maluszek się rozwijał. W pysk dostałam na prenatalnych, gdy wyszła wada serca, co wskazywalo dodatkowo na trisomie, najpierw ZD, potem po pappie ZE. Umówiłam się na amniopunkcję. Musiałam odczekać jeszcze ok. 4 tygodni. W międzyczasie konsultacja u innego lekarza, u mojej gin. Stan się nie pogarszał a ja zaczęłam wierzyć, że jeszcze będzie dobrze. jednoczesnie modliłam się, że jeśli ma być chore a ja miałabym podejmować najtrudniejszą decyzję, to chciałabym żeby samo się zakończyło. Tyle, że ten u góry nie dał mi szansy poznać przyczyny, znowu. W dniu amniopuncki okazalo się że serduszko nie bije. Była to kwestia kilku dni. Przed tygodniem byłam jeszcze u mojej gin. Wg przezierności nic się nie zmieniło. Szpital, w którym rodziłam nieprawidłowo zabezpieczył materiał i niestety nie mogłam zrobić badań z mikromacierzą, która wykryje setki trisomii a nie tylko te 6 podstawowych. Bo nie wiem czy faktycznie trafił nam się zespół z tych co bylo podejrzenie czy może coś rzadszego a może była tylko wada serca, jak to lekarze też mówią.
W każdym razie wiem, że na pewno na to wpłynęło za szybko odstawiona metformina, odstawiony acard na czas przed amniopunkcją, i te cholerne teleporady, gdzie genetyk nic nie mówił o zwiększeniu acardu, a jak po czasie dostałam wynik z badania, jest o tym mowa.
Obecnie czekamy na nasze kariotypy, znowu w necie poczytałam co mogę jeszcze za badania zrobić, i doszła mi mutacja w MTHFR c677T, o tyle dobrze, że teraz to tylko inny kwas foliowy.
Dla lekarzy jest dziwne, że przy tak niskim AMH ja tak naprawdę bez problemu zachodzę w ciąże. jeden to miał podejrzenie raka jajnika, natomiast to juz wykluczyliśmy. Chcemy ostatni raz spróbować,ale najpierw badania, czy może w naszych genach jest coś co psuje nasz plany. nie chcę kolejny raz przechodzić przez traumę, bo teraz to już na pewno psychicznie nie wywinę się z tego bagna.

Dziewczyny powiedzcie czy faktycznie po 40-tce jest aż taki problem z donoszeniem ciąży. mam sporo znajomych, które nie mają problemów, w szpitalu również były same młode dziewczyny z poronieniami, więc gdzie tu ten wiek ma takie znaczenie?
Ja rozumiem, że w moim przypadku jakość komórek jest tak samo do bani jak ich ilość, ale mimo wszystko są kobiety, które piją, ćpają, nie prowadzą zdrowego stylu, a zachodzą jak tylko wiatr zawieje.
 
Cześć Wam, przypadkiem trafiłam na Wasz wątek. Krotko o sobie. Mam obecnie 41 lat za chwilę 42. Do tej pory nie myślałam o dzieciach. Nie bylo odpowiedniego kandydatka a jak się juz trafił, wychodziłam z założenia, że jestem juz za stara. Poznalismy się na krótko przed moją 40-tką. Obawiałam się, że mamy zwiększone ryzyko i chyba się nie pomyliłam. W zeszłym roku (06/20) przydarzyła nam się niespodzianka, mimo strachu, była też i radość, ale nie wiem czemu od samego początku czułam, że coś się wydarzy. Koniec końców przy początkowych problemach, straciłam ciąże w 11 tc we 09/20. Byłam wtedy jeszcze głupia i nie zrobiłam badań by zobaczyć co było powodem. Stwierdziliśmy, że spróbujemy jeszcze raz. Ktoś z góry dał nam znak że może możemy jeszcze. Zrobiłam kilka ważniejszych badań po poronieniu, mimo, że lekarze odradzali, bo przecież się zdarza i po co mam robić, z jednej strony mówili, że mamy dalej próbować, a z drugiej strony, że mam wiek i nie mam zbyt dużo czasu. Ja uparcie porobiłam na własną rękę. Wyszło kilka rzeczy, min IO, podwyższone d-dimery, deficyt wit D. Zaczęłam monitoring, wyszło, że tak naprawdę jest problem z OWU, zrobiłam AMH, wyszlo katastroficznie niskie bo 0,268. Inne badania nie wskazują jeszcze na menopauze. Ale to pokazalo, że jednak czasu nie mam a tym bardziej na kolejne błędy. monitoring stymulacje.Zaczęły się owulacje z ładnym aż 1 pęcherzykiem. W 3 cyklu z aromkiem okazało się mam torbiel, wszystko odstawione na 1 cykl i pach, w kwietniu br mamy ciąże. Badałam jak glupia betę , proga, dzięki temu wychwyciłam spadek proga. Zwiększyła mi duphaston, zaczęłam plamić, dostałam dodatkowo luteinę. Miałam tym razem co chwila krwiaki. Ale z badania na badanie lżej oddychałam maluszek się rozwijał. W pysk dostałam na prenatalnych, gdy wyszła wada serca, co wskazywalo dodatkowo na trisomie, najpierw ZD, potem po pappie ZE. Umówiłam się na amniopunkcję. Musiałam odczekać jeszcze ok. 4 tygodni. W międzyczasie konsultacja u innego lekarza, u mojej gin. Stan się nie pogarszał a ja zaczęłam wierzyć, że jeszcze będzie dobrze. jednoczesnie modliłam się, że jeśli ma być chore a ja miałabym podejmować najtrudniejszą decyzję, to chciałabym żeby samo się zakończyło. Tyle, że ten u góry nie dał mi szansy poznać przyczyny, znowu. W dniu amniopuncki okazalo się że serduszko nie bije. Była to kwestia kilku dni. Przed tygodniem byłam jeszcze u mojej gin. Wg przezierności nic się nie zmieniło. Szpital, w którym rodziłam nieprawidłowo zabezpieczył materiał i niestety nie mogłam zrobić badań z mikromacierzą, która wykryje setki trisomii a nie tylko te 6 podstawowych. Bo nie wiem czy faktycznie trafił nam się zespół z tych co bylo podejrzenie czy może coś rzadszego a może była tylko wada serca, jak to lekarze też mówią.
W każdym razie wiem, że na pewno na to wpłynęło za szybko odstawiona metformina, odstawiony acard na czas przed amniopunkcją, i te cholerne teleporady, gdzie genetyk nic nie mówił o zwiększeniu acardu, a jak po czasie dostałam wynik z badania, jest o tym mowa.
Obecnie czekamy na nasze kariotypy, znowu w necie poczytałam co mogę jeszcze za badania zrobić, i doszła mi mutacja w MTHFR c677T, o tyle dobrze, że teraz to tylko inny kwas foliowy.
Dla lekarzy jest dziwne, że przy tak niskim AMH ja tak naprawdę bez problemu zachodzę w ciąże. jeden to miał podejrzenie raka jajnika, natomiast to juz wykluczyliśmy. Chcemy ostatni raz spróbować,ale najpierw badania, czy może w naszych genach jest coś co psuje nasz plany. nie chcę kolejny raz przechodzić przez traumę, bo teraz to już na pewno psychicznie nie wywinę się z tego bagna.

Dziewczyny powiedzcie czy faktycznie po 40-tce jest aż taki problem z donoszeniem ciąży. mam sporo znajomych, które nie mają problemów, w szpitalu również były same młode dziewczyny z poronieniami, więc gdzie tu ten wiek ma takie znaczenie?
Ja rozumiem, że w moim przypadku jakość komórek jest tak samo do bani jak ich ilość, ale mimo wszystko są kobiety, które piją, ćpają, nie prowadzą zdrowego stylu, a zachodzą jak tylko wiatr zawieje.
Ja mam 41 lat I zaraz rodze. Badania amniopunkcji w porządku. Wyszło mi tylko nadciśnienie.
 
Cześć Wam, przypadkiem trafiłam na Wasz wątek. Krotko o sobie. Mam obecnie 41 lat za chwilę 42. Do tej pory nie myślałam o dzieciach. Nie bylo odpowiedniego kandydatka a jak się juz trafił, wychodziłam z założenia, że jestem juz za stara. Poznalismy się na krótko przed moją 40-tką. Obawiałam się, że mamy zwiększone ryzyko i chyba się nie pomyliłam. W zeszłym roku (06/20) przydarzyła nam się niespodzianka, mimo strachu, była też i radość, ale nie wiem czemu od samego początku czułam, że coś się wydarzy. Koniec końców przy początkowych problemach, straciłam ciąże w 11 tc we 09/20. Byłam wtedy jeszcze głupia i nie zrobiłam badań by zobaczyć co było powodem. Stwierdziliśmy, że spróbujemy jeszcze raz. Ktoś z góry dał nam znak że może możemy jeszcze. Zrobiłam kilka ważniejszych badań po poronieniu, mimo, że lekarze odradzali, bo przecież się zdarza i po co mam robić, z jednej strony mówili, że mamy dalej próbować, a z drugiej strony, że mam wiek i nie mam zbyt dużo czasu. Ja uparcie porobiłam na własną rękę. Wyszło kilka rzeczy, min IO, podwyższone d-dimery, deficyt wit D. Zaczęłam monitoring, wyszło, że tak naprawdę jest problem z OWU, zrobiłam AMH, wyszlo katastroficznie niskie bo 0,268. Inne badania nie wskazują jeszcze na menopauze. Ale to pokazalo, że jednak czasu nie mam a tym bardziej na kolejne błędy. monitoring stymulacje.Zaczęły się owulacje z ładnym aż 1 pęcherzykiem. W 3 cyklu z aromkiem okazało się mam torbiel, wszystko odstawione na 1 cykl i pach, w kwietniu br mamy ciąże. Badałam jak glupia betę , proga, dzięki temu wychwyciłam spadek proga. Zwiększyła mi duphaston, zaczęłam plamić, dostałam dodatkowo luteinę. Miałam tym razem co chwila krwiaki. Ale z badania na badanie lżej oddychałam maluszek się rozwijał. W pysk dostałam na prenatalnych, gdy wyszła wada serca, co wskazywalo dodatkowo na trisomie, najpierw ZD, potem po pappie ZE. Umówiłam się na amniopunkcję. Musiałam odczekać jeszcze ok. 4 tygodni. W międzyczasie konsultacja u innego lekarza, u mojej gin. Stan się nie pogarszał a ja zaczęłam wierzyć, że jeszcze będzie dobrze. jednoczesnie modliłam się, że jeśli ma być chore a ja miałabym podejmować najtrudniejszą decyzję, to chciałabym żeby samo się zakończyło. Tyle, że ten u góry nie dał mi szansy poznać przyczyny, znowu. W dniu amniopuncki okazalo się że serduszko nie bije. Była to kwestia kilku dni. Przed tygodniem byłam jeszcze u mojej gin. Wg przezierności nic się nie zmieniło. Szpital, w którym rodziłam nieprawidłowo zabezpieczył materiał i niestety nie mogłam zrobić badań z mikromacierzą, która wykryje setki trisomii a nie tylko te 6 podstawowych. Bo nie wiem czy faktycznie trafił nam się zespół z tych co bylo podejrzenie czy może coś rzadszego a może była tylko wada serca, jak to lekarze też mówią.
W każdym razie wiem, że na pewno na to wpłynęło za szybko odstawiona metformina, odstawiony acard na czas przed amniopunkcją, i te cholerne teleporady, gdzie genetyk nic nie mówił o zwiększeniu acardu, a jak po czasie dostałam wynik z badania, jest o tym mowa.
Obecnie czekamy na nasze kariotypy, znowu w necie poczytałam co mogę jeszcze za badania zrobić, i doszła mi mutacja w MTHFR c677T, o tyle dobrze, że teraz to tylko inny kwas foliowy.
Dla lekarzy jest dziwne, że przy tak niskim AMH ja tak naprawdę bez problemu zachodzę w ciąże. jeden to miał podejrzenie raka jajnika, natomiast to juz wykluczyliśmy. Chcemy ostatni raz spróbować,ale najpierw badania, czy może w naszych genach jest coś co psuje nasz plany. nie chcę kolejny raz przechodzić przez traumę, bo teraz to już na pewno psychicznie nie wywinę się z tego bagna.

Dziewczyny powiedzcie czy faktycznie po 40-tce jest aż taki problem z donoszeniem ciąży. mam sporo znajomych, które nie mają problemów, w szpitalu również były same młode dziewczyny z poronieniami, więc gdzie tu ten wiek ma takie znaczenie?
Ja rozumiem, że w moim przypadku jakość komórek jest tak samo do bani jak ich ilość, ale mimo wszystko są kobiety, które piją, ćpają, nie prowadzą zdrowego stylu, a zachodzą jak tylko wiatr zawieje.
Nie powiem Ci nic innego niż dr Google. Wiek robi swoje. Ja jestem w 17tc.mam 46 lat 3 dzieci urodzonych jedna ciąża poroniona 1,5 roku temu i teraz jestem w ciąży. Przezierność wyszła bardzo duża bo 5,5 jestem po amnio i czekam na wynik który ma być lada moment. Jeśli będzie wszystko ok będę najszczęśliwsza kobieta na świecie, ale jeśli będzie źle będę zazdrościła Ci całym sercem ze Pan Bóg oszczędził Ci trudnego wyboru. Jestem bez żadnych leków nic mi nie dolega i jak to inni mówią tylko mi rodzic dzieci gdyż do tej pory nie miałam żadnych problemów z donoszeniem ciąży. Więc książki to jedno a natura drugie. Jeśli się nie boisz to próbuj tym bardziej że jak czytam nie masz jeszcze dzieci. Trzymam za Ciebie kciuki, żeby się spełniło Twoje marzenie 🤗
 
Nie powiem Ci nic innego niż dr Google. Wiek robi swoje. Ja jestem w 17tc.mam 46 lat 3 dzieci urodzonych jedna ciąża poroniona 1,5 roku temu i teraz jestem w ciąży. Przezierność wyszła bardzo duża bo 5,5 jestem po amnio i czekam na wynik który ma być lada moment. Jeśli będzie wszystko ok będę najszczęśliwsza kobieta na świecie, ale jeśli będzie źle będę zazdrościła Ci całym sercem ze Pan Bóg oszczędził Ci trudnego wyboru. Jestem bez żadnych leków nic mi nie dolega i jak to inni mówią tylko mi rodzic dzieci gdyż do tej pory nie miałam żadnych problemów z donoszeniem ciąży. Więc książki to jedno a natura drugie. Jeśli się nie boisz to próbuj tym bardziej że jak czytam nie masz jeszcze dzieci. Trzymam za Ciebie kciuki, żeby się spełniło Twoje marzenie 🤗
Mój synuś też miał przezierność 5mm uogolniony obrzek, no i do tego niedomykajacansie zastawka, nieprawidłowe przepływy, na granicy co prawda, I wg lekarzy obrzęk mógł być też spowodowany wada serca, więc jeśli nie było coś większego czego jeszcze nie ma widać na badaniach, dawali szanse, bo często te sprawy ssame zanikają, ale też stawiali że ze względu na mój wiek niestety obstawiają zespół jakiś.
Dajesz nadzieję, tyle że mi teraz jakiś lekarz powiedział że ja mam marne szanse na donoszenie ciąży, nawet z iv. Bo mój organizm z natury czuje że musi odrzucić. Mam niezbyt dobre wyniki, gdzie mi się wydawało że nie najgorsze i każdy lekarz do tej pory twierdził że mam drobne odchyły od normy. A jednak, w końcu ktoś spojrzał normalnie i przestał mi bałamucić w głowie. Facet ma bardzo dobre opinie w necie, nie było widać podczas rozmowy ze chciał pokazać że jemu się uda mnie poprowadzić a innym nie.
Sama nie wiem co mam robić. Takie przypadki jak Twój pokazuje że można a jednak też masz ciężka sytuację jeśli jakaś wada się okaże. Dla mnie te 4 tyg gdzie świadomie mogliśmy rozmawiać co byłoby gdyby.... dały mimo wszystko spokojniej przejść przez to wszystko. A nie takie gdybanie nie będąc w konkretnej sytuacji. Tak jak kiedyś byłam przeciwnikiem aborcji w związku ze stanem dziecka, tak teraz zaczęłam wątpić, im bardziej czytałam o tych wszystkich wadach jakie mogło mieć moje dziecko, zaczęłam wątpic w siebie, w Boga, we wszystko. Tak jak dalej byłam zdecydowana urodzić dziecko z ZD Turnera, tak już pozostałe choroby zrobiły ze mnie wraka. Wiedziałam że jeśli usunę będę żałować do końca życia, jeśli zdecyduje urodzić będę widziała cierpienie własnego dziecka, które i tak nie ma szans na przeżycie i "normalne" funkcjonowanie, i też będę żałowała że to przeze mnie, mój egoizm.
I nadal nie wiem co bym zrobiła gdybym doczekała się wyników z amniopunkcji.
Trzymam kciuki by wyniki były pozytywne, rokujące dobrze na przyszłość.
 
Mój synuś też miał przezierność 5mm uogolniony obrzek, no i do tego niedomykajacansie zastawka, nieprawidłowe przepływy, na granicy co prawda, I wg lekarzy obrzęk mógł być też spowodowany wada serca, więc jeśli nie było coś większego czego jeszcze nie ma widać na badaniach, dawali szanse, bo często te sprawy ssame zanikają, ale też stawiali że ze względu na mój wiek niestety obstawiają zespół jakiś.
Dajesz nadzieję, tyle że mi teraz jakiś lekarz powiedział że ja mam marne szanse na donoszenie ciąży, nawet z iv. Bo mój organizm z natury czuje że musi odrzucić. Mam niezbyt dobre wyniki, gdzie mi się wydawało że nie najgorsze i każdy lekarz do tej pory twierdził że mam drobne odchyły od normy. A jednak, w końcu ktoś spojrzał normalnie i przestał mi bałamucić w głowie. Facet ma bardzo dobre opinie w necie, nie było widać podczas rozmowy ze chciał pokazać że jemu się uda mnie poprowadzić a innym nie.
Sama nie wiem co mam robić. Takie przypadki jak Twój pokazuje że można a jednak też masz ciężka sytuację jeśli jakaś wada się okaże. Dla mnie te 4 tyg gdzie świadomie mogliśmy rozmawiać co byłoby gdyby.... dały mimo wszystko spokojniej przejść przez to wszystko. A nie takie gdybanie nie będąc w konkretnej sytuacji. Tak jak kiedyś byłam przeciwnikiem aborcji w związku ze stanem dziecka, tak teraz zaczęłam wątpić, im bardziej czytałam o tych wszystkich wadach jakie mogło mieć moje dziecko, zaczęłam wątpic w siebie, w Boga, we wszystko. Tak jak dalej byłam zdecydowana urodzić dziecko z ZD Turnera, tak już pozostałe choroby zrobiły ze mnie wraka. Wiedziałam że jeśli usunę będę żałować do końca życia, jeśli zdecyduje urodzić będę widziała cierpienie własnego dziecka, które i tak nie ma szans na przeżycie i "normalne" funkcjonowanie, i też będę żałowała że to przeze mnie, mój egoizm.
I nadal nie wiem co bym zrobiła gdybym doczekała się wyników z amniopunkcji.
Trzymam kciuki by wyniki były pozytywne, rokujące dobrze na przyszłość.
Najlepszy prof od niepłodności powiedział mi że bez leczenia nie mam szans na zajście w ciążę o drugiej ciąży dlatego dowiedziałam się na początku piątego miesiąca. W trzecią ciąże zaszłam w pierwszym miesiącu starań. Teraz trochę więcej czasu potrzebowałam. Ale dlatego nie poddawaj się. Któraś z dziewczyn poleciła mi Nowennę Pompejska. Zaczęłam ją odmawiać i przyszedł spokój. Teraz się boję bo jutro lub pojutrze poznam wynik. Biję się z myślami co dalej. Byłam przeciwniczka aborcji teraz zmieniłam zdanie. Nie ma w takim wypadku łatwych decyzji. Każda niesie za sobą ból i cierpienie.
 
Dokladnie, punkt widzenia jest czesto zalezny od punktu siedzenia, latwo sie mowi abstrakcyjnie, gorzej gdy chodzi o Ciebie czy Twoje dziecko. Ja tez zawsze bylam przeciwna aborcji i pewnie nie umialabym usunac , nie poradzilabym sobie ale mysl urodzenia bardzo chorego dziecka przetazala mnie i naprawde rozumialam dziewczyny, ktorej decydowaly sie usunac Bo czesto znaczylo to wlasnie cierpienie oby dziecku go oszczedzic.
EwelinaW dobry lekarz to podstawa, trzymam kciuki oby sie udalo. Doskonale rozumiem potrzebe zostania mama.
Zdrowego malzenstwa ci zycze.
 
reklama
Do góry