Kłaczku - ja przed Tobą klęczę czołem o podłogę bijąc w sprawie tych roślin. U mnie niestety nic co nie drze mordy jak jest głodne nie ma szans na przetrwanie
Wobec czego mogę mieć psy, dzieci, ale rośliny źle wychodzą na mieszkaniu ze mną. Jak zamieszkałam na tej wsi i zostałam posiadaczką ogrodu to miałam zryw, zaczęłam się bawić w jakieś rozsady w doniczkach, jakieś sadzonki - efekty były smutne, co mi nie zgniło to mi uschło.
Jestem przekonana, że ta hodowla z zamiarem zbywania nadmiarów Ci świetnie pójdzie, bo przecież one u Ciebie mają jak w niebie.
Majuska - nie mów mi o kotkach...nie boję się kotków, ale kotki mają powód bać się mnie, przynajmniej chwilowo. Wyjaśnienie na GZ.
Cieszę się, że Maksiarnia zbiera pozytywne recenzje. Okiennice zrobiliśmy sami, znaczy mężem robiłam. Bo nienawidzę rolet, żaluzji też nie lubię, a zasłony wybiórczo, ale uznałam że u dziecka w pokoju zasłony za które można pociągnąć i zwalić sobie karnisz na łeb to idiotyzm. No i zachorowałam na okiennice. Jasne, są firmy co robią - takie wewnętrzne, czyli shutters'y kosztują coś w okolicach 1700 za m2, co najmniej. No to wyczaiłam w " Leroyu' drzwiczki ażurowe, kilkadziesiąt zł za sztukę. Do tego listwy, zawiasy, bejca, kilka godzin wiercenia, piłowania i rzucania mięsem i są! Adam tak się rozhulał, że zrobił nam takie same w sypialni.