Cześć dziewczynki,
dopełzłam do komputera ;-). Wróciliśmy z imienin cioci, gdzie Maksio zaprezentował pełen wachlarz możliwości. Zaczął od wściekłego ryku, w zasadzie wyglądało na to że złożymy solenizantce życzenia i spadamy, ale nagle dziecku się odmieniło, w kuchni do garów zajrzało i zamówiło miskę fasolki jasiek z czarnuszką, pożarło, wzięło w łapę ciastko i udało się czarować gości - uśmiechy, pogaduchy, kokieteria i sama słodycz. Nakruszyło ciasteczkiem, więc poszło do kuchni po miotełkę i łopatkę i sprzątało
.
Usnął w drodze powrotnej w samochodzie. Udało mi się bez budzenia przeflancować do łóżeczka. Oby pospał do rana, bo dziś ze spaniem jakieś cuda były. O tym, żebym popracowała to nie było mowy, ale obiad jakiś musiałam zrobić, więc wysłałam chłopaków na spacer. Długo coś ich nie było, w końcu Adam dzwoni po jakiejś godzinie z hakiem, że " on jeszcze nie śpi".
Majuska, Angelka - ależ ja też mam problem z basenami. W zasadzie nie lubię, nawet bardzo. Tyle, że do wody mnie ciągnie jak żabę, chora jestem bez tego. Jak tylko widzę jakieś morze ( morza są najfajniejsze) to się w nim instaluję i mogę nie wychodzić, ale do morza mamy daleko, niestety. Poza tym co insze jest dla dorosłego pływanie w te i wewte po torze, a co insze takie zajęcia dla maluchów - tu jest zabawa, różne zadania, zabawki , klocki, pianki i w ogóle, jest fajnie. Bachory chlapią, chlupią, i świetnie się bawią. A ja wychodzę po pół godzinie takich zajęć jak przejechana przez czołg - no dobra, od kiedy Maks się usamodzielnił to jest lżej, ale początki to ciężka fizyczna praca.
Ale po stokroć warto: ze względu na radość małego człowieczka, ze względu na oswojenie z wodą ( no bo jak ja bym się czuła, jak go wreszcie wywiozę nad morze, a on by mi zaczął wyć ze strachu przed wodą?) i ze względu na świetny wpływ na koordynację ruchów i rozwój motoryczny.
Zoyka - całe szczęście, że ja wyglądam jak łania w kostiumie kąpielowym
. Tyle Ci powiem, że na takich zajęciach to nie ma szans się nawet przyjrzeć innym rodzicom, wzrok masz skupiony na dziecku. Ale suszenie Julki to rzeczywiście może być problem. Zapiszcie się na basen w lecie i nie suszcie.
Majuska - u mnie się dziś psy pożarły o kanapę... na szczęście bez rozlewu krwi, tylko wrzask przenikliwy i straszny, bo Gjalpo usiadł na Balbinie.
Kot pani matki jeszcze zmulony po operacji, ale chyba ok, jak na razie. Za około 2 tygodnie wyniki badań histopatologicznych i zobaczymy co dalej.
Nie przejmuj się tak z tymi zdjęciami. :-) Zresztą to co wrzuciłaś jest bardzo ok, kubeł się nie rzuca w oczy. Ja się o tamte zdjęcia czepiałam, bo ta pani ma szpetne tło - jakieś coś obłażące, odrapane, a tu coś się łuszczy, a tu coś w kwiatki, a tu milion buteleczek, a tu puchary, a tu ręczniczek drugiej świeżości, oczopląsu można dostać i trudno psa w ogóle znaleźć w tym wszystkim.
Leia - oj tam, może Ci mdłości przejdą wcześniej, kto powiedział że ma Ci być niedobrze przez cały pierwszy trymestr? Ale rozumiem ten stan, że już by się chciało mieć za sobą to i owo, a najbardziej to już by się chciało mieć urodzone, zdrowe i śliczne, a z drugiej strony czasem tęsknię za byciem w ciąży.
A na sąsiadkę chuchaj i dmuchaj, faktycznie cenna znajomość.
Kłaczku - ufff. Ucieszyłam się z Karola. I przypomniałam sobie historię mojej przyjaciółki. Dziecko żłopało jak opętane, w nocy się budziło spragnione, pić wołało. Dawali soczek, herbatkę, kompocik, mleczko. Aż jedne lekarz powiedział - nic nie dawać poza czystą wodą. Zero dodatków. I po paru nocach o czystej wodzie mała przestała umierać z pragnienia i zaczęła przesypiać całe noce.
Azula - przecież to jest idealnie czyste dziecko!!! Amelka , przynajmniej według moich standardów nie brudzi się wcale. Ja bym jej dała marchewkę.
Last but not least -
Andzike - nastraszyłaś mnie, lecę na GZ!