FLO, mowienie o sobie w 3 osobie ma sens o tyle ze dziecko uczy sie kto jest kto - 'chodz do mamy', czyli to jest mama itd. Tak mysle. Za mowieniem do rodzicow po imieniu jakos nie jestem, ale poki co tak sie malemu ubrdalo, wiec tak ma. Tylko w sytuacjach "katastrofalnych", kiedy jest mu zle, zaczyna od "mamamamamama" - czyli jednak umie!
Moj eks zwracal sie do swojej matki w 3 osobie... Wydaje sie ze taka pelna szacunku forma, ale to tylko forma - sadze ze bardziej szanuje moja mame ja, ktora cale zycie zwracala sie per ty, niz on z tym swoim 'mamo, czy mama moze...' Mimo ze moja mama kopala z nami pilke, (sasiadow trzepalo z oburzenia) i na naszych oczach uczyla sie jezdzic na rowerze. MISIA, to nas bys chyba pozabijala...
U nas zaczyna sie juz rano od "a dawaj te syrasy" i "kto ma takie slodkie syrki?" (tu nastepuje calus w syre kwitowany radosnym rzeniem). Nie ma pitu pitu ciumciu srumciu, ale jest kupa takiego pitolenia inaczej, co nie zmienia faktu ze maly jest czesto obcalowywany po lapkach, syrkach, dowiaduje sie ze jest "moje moje paskudne" itp. Takiego glizdzenia sie z dzieckiem u nas jest mnostwo, tylko nie lukier i brokacik, a formy bardziej "szorstkie". ANDZIKE, ja tez nie jestem za mowieniem do rodzicow po imieniu. Ja sama przez jakis czasm mialam "tateJaska" bo mama mowila do mojego taty "tata" zeby bylo dydaktycznie, a babcia po imieniu. Trzeba bylo chwili zebym zakumala. Karol bedzie uczony zwracania sie klasycznie, na razie wali mi po imieniu, ale to blade poczatki mowienia. Dobrze, ze nie mowi do mnie tak, jak czasem zwraca sie Rajmund... ZOYKA, najlepiej to wietrzyc po prostu... Jak dlugo to Julcia to ma? KAROL przespal ladnie noc, budzil sie ze 2 razy. Opanowal ze po napiciu sie oddaje mi butelke, nawet na sile jesli zasypiam - mile z jego strony bo nie spimy z flaszka. Rzezi okropnie. Kupiszony od wczoraj straszne, dzis juz w ogole masakra bo sluzowata kupa. Jajeczka odparzone lekko w efekcie. Jade to tym naszym kremem, pomaga.