reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża obumarła - relacje ze szpitala, pytania, zwierzenia

Ja też jestem tydzień po badaniu, na którym okazało się że ciąża zatrzymała się w 6+1 zamiast być 7tc i serduszko przestało bić :( Pierwsza ciaza po wielu latach starań i leczenia 😔 Dzień po badaniu szpital- tam badanie i brak jednoznacznego potwierdzenia, bo "może coś tam faluje" a beta wysoka... Niedziela, leżenie i tylko czekanie... W pon badanie i decyzja o podaniu leku (cytotec). Po około dwóch godzinach od podania coraz silniejsze bóle, skurcze, wymioty, biegunka i utrata przytomności w łazience. Krwawienia wcale. Po około 6h kilka większych skrzepów i lekkie krwawienie. Kolejnego dnia badanie i usg- decyzja o zabiegu, znieczulenie i po zabiegu samopoczucie fizyczne ok, po wyjściu do domu też, niewielkie plamienie i czasem lekkie kłucie w podbrzuszu. Psychicznie pozbierać się niestety gorzej 😔. Straszne, że tyle z nas musi przez to przechodzić...
 
reklama
Hej dziewczyny. Zacznę od tego jak bardzo frustrujący jest brak informacji i ogólnej rozmowy o poronienich i o tym jak często się one zdążają.

W 10 tygodniu udałam się do ginekolog na badanie, nie mogłam wcześniej ze względu na daleką podróż. Wszystko super ale przy usg - brak zarodka, woreczek i ciałko żółte zatrzymane na 7/8 tygodniu. Faktycznie od tygodnia nie miałam żadnych mdłości, senności ani innych objawów lecz myślałam że poprostu nareszcie zaczęłam się dobrze czuć.

Co z psychiką to większość z Was wie, miało to hyc nasze pierwsze bejbi po 3 latach starania. Tydzien później po 3 badaniach bhcg, które szybko malało kolejne usg. Zaczęło się krwawienie i dostałam propozycję czopków w zaciszu domowym. 3 dni codziennie wieczorem. Dzisiaj pierwszy, choć mam już skurcze
i skrzepy od wczoraj same zaczęły się wydalać. Zobaczymy jak będzie mam nadzieje że obejdzie się bez 🥄.

Tak naprawdę to mam już ochotę krzyczeć i mówić głośno o tym aby może choć jedna osoba będzie miała to z tylu głowy w pierwszym trymestrze i nie weźmie dwóch kresek za pewniak sukcesu. Ale dalej kraj w którym żyjemy to mentalne średniowiecze…
 
Hej dziewczyny. Zacznę od tego jak bardzo frustrujący jest brak informacji i ogólnej rozmowy o poronienich i o tym jak często się one zdążają.

W 10 tygodniu udałam się do ginekolog na badanie, nie mogłam wcześniej ze względu na daleką podróż. Wszystko super ale przy usg - brak zarodka, woreczek i ciałko żółte zatrzymane na 7/8 tygodniu. Faktycznie od tygodnia nie miałam żadnych mdłości, senności ani innych objawów lecz myślałam że poprostu nareszcie zaczęłam się dobrze czuć.

Co z psychiką to większość z Was wie, miało to hyc nasze pierwsze bejbi po 3 latach starania. Tydzien później po 3 badaniach bhcg, które szybko malało kolejne usg. Zaczęło się krwawienie i dostałam propozycję czopków w zaciszu domowym. 3 dni codziennie wieczorem. Dzisiaj pierwszy, choć mam już skurcze
i skrzepy od wczoraj same zaczęły się wydalać. Zobaczymy jak będzie mam nadzieje że obejdzie się bez 🥄.

Tak naprawdę to mam już ochotę krzyczeć i mówić głośno o tym aby może choć jedna osoba będzie miała to z tylu głowy w pierwszym trymestrze i nie weźmie dwóch kresek za pewniak sukcesu. Ale dalej kraj w którym żyjemy to mentalne średniowiecze…
Strasznie mi przykro... Ja przeszłam przez to samo w grudniu 2020. Dwie kreski na teście to była dla nas taka radocha, że chceilismy się tym podzielić ze wszystkimi. I jaki to byl cios, gdy w 8 tygodniu zaczęłam krwawić a dwa dni później serduszko już nie biło. 😭 Z płaczu dostałam aż gorączki. Niestety miałam od razu jechać do szpitala. Dostałam tabletki, ale nic nie dały i następnego dnia miałam łyżeczkowanie. Płakałam kilka dni bez przerwy... Moja ginekolog tylko pocieszała mnie, że za 2 miesiące zaczniemy się starać o kolejna ciąże. Nie chciałam nawet o tym słyszeć. 😟 1 kwietnia na teście zobaczyłam 2 kreski. Zaczęłam płakać, po wizycie potwierdzajacej ciąże chciało mi się krzyczeć. Nie czułam się gotowa, bałam się, że kolejny raz tego nie przeżyje. 😭 Nikomu nie chcieliśmy mówić o ciąży, dopóki nie będzie na tyle widoczna, że nie będzie się dało tego ukryć. Przez mdlosci szybko musiałam jednak iść na zwolnienie. Leżałam prawie całą ciaze sama w domu, zmagając się z dolegliwościami i myślami. Dzisiaj mój Dawid ma już 3 miesiące i jest najsłodszym dzidziusiem jakiego widziałam. Mogę Ci tylko powiedzieć, że cokolwiek byś nie myślała, nie robiła, ciąża przyjdzie, urodzisz swojego dzidziusia, tylko musisz trochę poczekać. ❤️ Jeśli będziesz myślała, że jeszcze nie jesteś gotowa, że wolałabyś jeszcze poczekać ze staraniami to mogę Ci powtórzyć to co mi powiedziała moja ginekolog. Po tym co przeszłaś na to nie będziesz już nigdy do końca gotowa i ten strach zawsze będzie taki sam. Trzymaj się. ❤️
 
Hej dziewczyny. Zacznę od tego jak bardzo frustrujący jest brak informacji i ogólnej rozmowy o poronienich i o tym jak często się one zdążają.

W 10 tygodniu udałam się do ginekolog na badanie, nie mogłam wcześniej ze względu na daleką podróż. Wszystko super ale przy usg - brak zarodka, woreczek i ciałko żółte zatrzymane na 7/8 tygodniu. Faktycznie od tygodnia nie miałam żadnych mdłości, senności ani innych objawów lecz myślałam że poprostu nareszcie zaczęłam się dobrze czuć.

Co z psychiką to większość z Was wie, miało to hyc nasze pierwsze bejbi po 3 latach starania. Tydzien później po 3 badaniach bhcg, które szybko malało kolejne usg. Zaczęło się krwawienie i dostałam propozycję czopków w zaciszu domowym. 3 dni codziennie wieczorem. Dzisiaj pierwszy, choć mam już skurcze
i skrzepy od wczoraj same zaczęły się wydalać. Zobaczymy jak będzie mam nadzieje że obejdzie się bez 🥄.

Tak naprawdę to mam już ochotę krzyczeć i mówić głośno o tym aby może choć jedna osoba będzie miała to z tylu głowy w pierwszym trymestrze i nie weźmie dwóch kresek za pewniak sukcesu. Ale dalej kraj w którym żyjemy to mentalne średniowiecze…

Generalnie uważam, że trzeba o tym dużo mówić, ja sama głośno mówię o CP, która spotkała mnie na początku tego roku. Nie robię z tego tajemnicy, nie jest to dla mnie wstyd itd. Bardzo mało się o tym mówi, nie ma też procedur za bardzo itd. niemniej jednak nie uważam, że pierwszy trymestr to powinien być wyłącznie strach z tyłu głowy. Znam dziewczyn po poronieniach w 20 tygodniu ciąży jak i nawet w 40 tygodniu (wtedy już wiadomo, że mówimy o śmierci dziecka w łonie matki) więc nawet te 12tc to nie jest żaden wyznacznik, ryzyko może i spada, ale nadal jest. Oczywiście jak coś się dzieje to wiadomo, że należy zawsze bezwzględnie konsultować się z lekarzem czy ze szpitalem, ale ja np. nie dam sobie odebrać radości z ciąży od testu ciążowego bo coś może pójść nie tak - niestety zawsze może
 
Hej dziewczyny. Zacznę od tego jak bardzo frustrujący jest brak informacji i ogólnej rozmowy o poronienich i o tym jak często się one zdążają.

W 10 tygodniu udałam się do ginekolog na badanie, nie mogłam wcześniej ze względu na daleką podróż. Wszystko super ale przy usg - brak zarodka, woreczek i ciałko żółte zatrzymane na 7/8 tygodniu. Faktycznie od tygodnia nie miałam żadnych mdłości, senności ani innych objawów lecz myślałam że poprostu nareszcie zaczęłam się dobrze czuć.

Co z psychiką to większość z Was wie, miało to hyc nasze pierwsze bejbi po 3 latach starania. Tydzien później po 3 badaniach bhcg, które szybko malało kolejne usg. Zaczęło się krwawienie i dostałam propozycję czopków w zaciszu domowym. 3 dni codziennie wieczorem. Dzisiaj pierwszy, choć mam już skurcze
i skrzepy od wczoraj same zaczęły się wydalać. Zobaczymy jak będzie mam nadzieje że obejdzie się bez 🥄.

Tak naprawdę to mam już ochotę krzyczeć i mówić głośno o tym aby może choć jedna osoba będzie miała to z tylu głowy w pierwszym trymestrze i nie weźmie dwóch kresek za pewniak sukcesu. Ale dalej kraj w którym żyjemy to mentalne średniowiecze…
 
Przeżyłam to 3 razy :( do tej pory nie rozumiem kobiet, które widząc pozytywny wynik testu skaczą z radości i są przeszczęsliwe. A może z drugiej strony im zazdroszczę? Że nie wiedzą co może się zdarzyć :(
Moja pierwsza ciąża... od samego początku krwawiłam ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że może być coś nie tak. A po wizycie u ginekologa świat stanął w miejscu, pamiętam że wyszłam na zewnątrz z gabinetu i czułam się jakby świat się zatrzymał, jakby mi rozrywało serce i nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje, nie mogłam przestać płakać. Nie będę Wam opisywać co przeżyłam w szpitalu. Druga ciąża od początku była bez komplikacji. Żadnych negatywnych objawów. Też się nie udało. Znowu szpital. Trzecia ciąża - zaczęłam plamić po jakimś czasie. Szpital. Pustka. Cierpienie. Zobojętnienie? Czwarta ciąża udana - z plamieniami, z 9 miesiącami w stresie, strachu, zero radości, zero cieszenia się. Ale się udało. Dlatego dziewczyny nie poddawajcie się nigdy pamiętajcie! Ale prawda jest taka, że jak ktoś poronił chociażby raz to już nie przeżyje kolejnej ciąży jak kobieta, która tego nie przeżyła - w radości, ekscytacji i oczekiwaniu. Dla mnie to był koszmar.
 
Przeżyłam to 3 razy :( do tej pory nie rozumiem kobiet, które widząc pozytywny wynik testu skaczą z radości i są przeszczęsliwe. A może z drugiej strony im zazdroszczę? Że nie wiedzą co może się zdarzyć :(
Moja pierwsza ciąża... od samego początku krwawiłam ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że może być coś nie tak. A po wizycie u ginekologa świat stanął w miejscu, pamiętam że wyszłam na zewnątrz z gabinetu i czułam się jakby świat się zatrzymał, jakby mi rozrywało serce i nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje, nie mogłam przestać płakać. Nie będę Wam opisywać co przeżyłam w szpitalu. Druga ciąża od początku była bez komplikacji. Żadnych negatywnych objawów. Też się nie udało. Znowu szpital. Trzecia ciąża - zaczęłam plamić po jakimś czasie. Szpital. Pustka. Cierpienie. Zobojętnienie? Czwarta ciąża udana - z plamieniami, z 9 miesiącami w stresie, strachu, zero radości, zero cieszenia się. Ale się udało. Dlatego dziewczyny nie poddawajcie się nigdy pamiętajcie! Ale prawda jest taka, że jak ktoś poronił chociażby raz to już nie przeżyje kolejnej ciąży jak kobieta, która tego nie przeżyła - w radości, ekscytacji i oczekiwaniu. Dla mnie to był koszmar.
Myślę że nie można generalizować z tym, że nie da się cieszyć od początku.. Wcześniej myślałam, że po stracie nie można być dobrej myśli. Kiedyś Klebek pisałyśmy ze sobą, jestem po 2 stratach. Jedno poronienie bez akcji serca i drugie dzieciątka z zespołem Edwardsa.. 3 ciaza aktualnie 26 tydzień i coś mi się powywracało w głowie, bo cieszę się od samego początku, jestem spokojna przed każdym badaniem i wciąż mam poczucie, że tym razem idziemy po swoje - musi być dobrze, i tyle. Badania wychodzą w porządku, jedyne co to moje ciało odmawia nieco posłuszeństwa, bo od 23 tygodnia mam już założony pessar. Po drodze zaliczyłam covid w 7tyg, a mimo wszystko jestem dobrej myśli i nie martwię się. Życzę tego spokoju każdej, która przeżyła jakokolwiek stratę [emoji3590] wiem, że to nie zależy w ogóle od nas - albo się jest spokojna albo nie. Nie mamy na to wpływu.. Druga ciaza przyniosła mi taki ogrom smutków, zmartwień i stresu, że wiem co to znaczy czekać z bijącym sercem na każdą wizytę, informacje i wynik.. Trzymam kciuki, żeby po deszczu wyszło dla mnie i dla was słońce [emoji3590]
 
Przeżyłam to 3 razy :( do tej pory nie rozumiem kobiet, które widząc pozytywny wynik testu skaczą z radości i są przeszczęsliwe. A może z drugiej strony im zazdroszczę? Że nie wiedzą co może się zdarzyć :(
Moja pierwsza ciąża... od samego początku krwawiłam ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że może być coś nie tak. A po wizycie u ginekologa świat stanął w miejscu, pamiętam że wyszłam na zewnątrz z gabinetu i czułam się jakby świat się zatrzymał, jakby mi rozrywało serce i nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje, nie mogłam przestać płakać. Nie będę Wam opisywać co przeżyłam w szpitalu. Druga ciąża od początku była bez komplikacji. Żadnych negatywnych objawów. Też się nie udało. Znowu szpital. Trzecia ciąża - zaczęłam plamić po jakimś czasie. Szpital. Pustka. Cierpienie. Zobojętnienie? Czwarta ciąża udana - z plamieniami, z 9 miesiącami w stresie, strachu, zero radości, zero cieszenia się. Ale się udało. Dlatego dziewczyny nie poddawajcie się nigdy pamiętajcie! Ale prawda jest taka, że jak ktoś poronił chociażby raz to już nie przeżyje kolejnej ciąży jak kobieta, która tego nie przeżyła - w radości, ekscytacji i oczekiwaniu. Dla mnie to był koszmar.
Kiedy nikt nie uświadamia Cię jak często ciąże kończą się tak wcześnie, kiedy jedno poronienie w rodzinie to tabu a otoczenie znajomych nawet mających dzieci nic o tym nie mówi - tak można skakać z radości żyjąc na pełnej nieświadomce🤷🏻‍♀️ A po poronieniu nagle okazuje się ze co druga znajoma poroniła… informacje trochę nie wczas.

Mam nadzieje tylko ze uniknę szpitala, bo wszystko już zaczęło intensywnie schodzić. I byle do szybkiego zapłodnienia 🤞
 
Kiedy nikt nie uświadamia Cię jak często ciąże kończą się tak wcześnie, kiedy jedno poronienie w rodzinie to tabu a otoczenie znajomych nawet mających dzieci nic o tym nie mówi - tak można skakać z radości żyjąc na pełnej nieświadomce🤷🏻‍♀️ A po poronieniu nagle okazuje się ze co druga znajoma poroniła… informacje trochę nie wczas.

Mam nadzieje tylko ze uniknę szpitala, bo wszystko już zaczęło intensywnie schodzić. I byle do szybkiego zapłodnienia 🤞
Ja natomiast bedac w pierwszej ciąży non stop słyszałam, że do 12 tygodnia to nie ma co się cieszyć, bo wszystko może się wydarzyć, tak mi to odbierało radość z ciąży, że w ogóle się z niej nie cieszyłam, a potem ja straciłam.
Nie obarczajcie ciężarne kobiety historiami swoich strat.
 
reklama
Kiedy nikt nie uświadamia Cię jak często ciąże kończą się tak wcześnie, kiedy jedno poronienie w rodzinie to tabu a otoczenie znajomych nawet mających dzieci nic o tym nie mówi - tak można skakać z radości żyjąc na pełnej nieświadomce[emoji2370] A po poronieniu nagle okazuje się ze co druga znajoma poroniła… informacje trochę nie wczas.

Mam nadzieje tylko ze uniknę szpitala, bo wszystko już zaczęło intensywnie schodzić. I byle do szybkiego zapłodnienia [emoji1696]
Trzymam kciuki, żeby wszystko szybko i dobrze się poukładało.. [emoji3590]

@Ness łatwo jest obarczać.. Mnie obarczano, a ja bardzo musiałan się pilnować, żeby swoją historia nie przygniatać innych, często tym sposobem zagryzając zeby, żeby nie powiedzieć za duzo.. Ale uważam, że każda mama jeśli czuje się na siłach powinna się cieszyć i nikt nie ma prawa jej tego odbierać!
 
Do góry