reklama
madziarenko
Aktywna w BB
- Dołączył(a)
- 13 Listopad 2007
- Postów
- 80
ja dzisiaj pochowalam swoja coreczke, myslalam, ze bedzie gorzej ale wyobrazam sobie ja jako aniolka z moimi dziadkami i czuje ulge... strata ciazy w obojetnie jakim tygodniu jest czyms potwornym. ja po moim pierwszym poronieniu i teraz po tej stracie wiem, ze mozna podniesc sie ze wszystkiego. wymaga to czasu, ja probuje zyc dalej.
madziarenko
Aktywna w BB
- Dołączył(a)
- 13 Listopad 2007
- Postów
- 80
dzisiaj pierwszy raz poplakalam sie od pogrzebu, jest mi tak smutno, ze nie mam sily na nic. okropnie dzisiaj i u mnie i za oknem...
Madziarenko wejdz na forum ......... zobaczysz lzej Ci bedzie.....
Wiem ze ci ciezko, wiem ze jest czas na lzy ale nie smutaj sie bardzo ktos mi napisał ostatnio .... mozna płakac ale nie zaduzo bo nasze aniołki gubi piórka ze zmartwien..... I nie wiem czy czytalas pewien lis ...On mi pomaga gdy naprwde jest mi zle .....
"Kochana mamo,
wiem, że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć. Ale ja jestem...istnieję ...w Twoim życiu, snach, Twoim sercu...Istnieję.
Kidy byłem tam na dole ,w Twoim ciepłym brzuchu godzinami zastanawiałem się, jak to będzie kiedy będę już przy Tobie, w tym miejscu o którym powiadałaś gładząc się po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś zasnąć.
Ja wsłuchany w Twoje opowieści i kojący głos chłonąłem każde słowo ,każdą informację, a potem cichutko, że by Cię nie obudzić, kiedy wreszcie zasypiałaś...marzyłem. Wyobrażałem sobie te wszystkie cudowne miejsca i Ciebie ,jak wyglądasz...
Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu było po dziesięć palców i zastanawiałem się czy jestem do Ciebie podobny. Chyba nie – myślałem – bo Ty pewnie jesteś piękna, a ja taki dziwny.. pomarszczony...no i po co mi te dziesięć palców?
A potem się wszystko jednego dnia zmieniło.
Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. "To nie może być prawda" -mówiłaś godzinami. Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz, prosisz i błagasz.. A ja nie wiedziałem o co i dlaczego?
Chciałem Cię bardzo pocieszyć więc wywracałem fikołki, żebyś poczuła, że ja tu jestem i Cię kocham. Ale wtedy ty płakałaś jeszcze bardziej.
A potem nadszedł tez straszny dzień. Zobaczyłem, że ktoś świeci mi po oczach, straszne światło wpadło w głąb Ciebie. I nagłe wszystko zrobiło się czarne. A mnie coś wyciągnęło. I zrobiło się cicho. Ktoś trzymał mnie na rękach, ale to nie byłaś Ty. A potem usnąłem i kiedy otworzyłem oczy, wszystko wokoło mnie zalewał błękit we wszystkich odcieniach. Byłem ten sam, mały pomarszczony, z dziesięcioma palcami u rąk. Ale Ciebie nigdzie nie było.
Obok mnie siedział mały rudy chłopczyk. Witaj – powiedział i uśmiechnął się do mnie.
Gdzie moja mama? - zapytałem. On wtedy opowiedział mi wszystko. Że nie każde dziecko trafia do swoich rodziców. Że to nie ma związku z tym jak bardzo mnie chcieli i kochali, że teraz tu jest moje miejsce, pośród innych małych Aniołków.
Że będzie mi teraz Ciebie Mamo, brakowało, ale musimy oboje nauczyć się żyć bez siebie. I musiałem nauczyć się tak żyć. Nie, nie było mi łatwo. Płakałem tak jak Ty. I cierpiałem tak jak Ty.
Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam tu wielu przyjaciół, wiele zabawy i radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łące, mamo. Pomagamy starszym ludziom przeprowadzić ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich rodziny, mężów, dzieci, żeby mogli się spotkać tu w niebie. Możesz być ze mnie dumna, mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No...czasami tylko robimy sobie psikusy i troszkę rozrabiamy..
Wiesz kiedy się tu znalazłem jeden Aniołek ,mój Przyjaciel wytłumaczył mi że nie mogę się skontaktować z Tobą osobiście. Czasem tylko wolno mi pojawić się w Twoich snach ...nic więcej.
Ostatnio jednak zacząłem się robić przeźroczysty. I skrzydełka mi nie działają tak jak kiedyś. Mój Przyjaciel popatrzył na mnie smutny i...zabrał mnie na ziemię. Usiedliśmy na białym krzyżu i nagle Cię zobaczyłem. Wiedziałem że to Ty. Poznałem Twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś. Powtarzałaś ze bardzo cierpisz...tęsknisz... Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział że musimy coś z tym zrobić, bo nie możesz tak dalej cierpieć. Musisz żyć, bo wobec Ciebie jest jeszcze wiele planów. Bo są gdzieś dzieci którym musisz pomóc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką, jak tą która powoduje teraz Twój wielki ból. Więc piszę, mamo ten list. Pierwszy i ostatni. Musisz wziąć się w garść, uśmiechać ,żyć. Ja Cię bardzo mocno kocham i wiem że to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. Każda Twoja łza powoduje, że moje skrzydełka znikają. Kiedy Ty się poddasz, ja też zniknę. Tu na górze istnieję dzięki tobie i Twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym myślom. Mamo uśmiechaj się częściej. Każdy Twój uśmiech to dla mnie radosna chwila. Dzięki Tobie mogę jeszcze zrobić tyle dobrego.
Proszę, mamo, żyj dalej. Nie jesteś sama ...pamiętaj o tym. Nie smuć się bo smutek powoduje, że znikam. Pamiętaj, że ja jestem cały czas przy tobie.
Kocham Cię mamo..."
Wiem ze ci ciezko, wiem ze jest czas na lzy ale nie smutaj sie bardzo ktos mi napisał ostatnio .... mozna płakac ale nie zaduzo bo nasze aniołki gubi piórka ze zmartwien..... I nie wiem czy czytalas pewien lis ...On mi pomaga gdy naprwde jest mi zle .....
"Kochana mamo,
wiem, że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć. Ale ja jestem...istnieję ...w Twoim życiu, snach, Twoim sercu...Istnieję.
Kidy byłem tam na dole ,w Twoim ciepłym brzuchu godzinami zastanawiałem się, jak to będzie kiedy będę już przy Tobie, w tym miejscu o którym powiadałaś gładząc się po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś zasnąć.
Ja wsłuchany w Twoje opowieści i kojący głos chłonąłem każde słowo ,każdą informację, a potem cichutko, że by Cię nie obudzić, kiedy wreszcie zasypiałaś...marzyłem. Wyobrażałem sobie te wszystkie cudowne miejsca i Ciebie ,jak wyglądasz...
Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu było po dziesięć palców i zastanawiałem się czy jestem do Ciebie podobny. Chyba nie – myślałem – bo Ty pewnie jesteś piękna, a ja taki dziwny.. pomarszczony...no i po co mi te dziesięć palców?
A potem się wszystko jednego dnia zmieniło.
Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. "To nie może być prawda" -mówiłaś godzinami. Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz, prosisz i błagasz.. A ja nie wiedziałem o co i dlaczego?
Chciałem Cię bardzo pocieszyć więc wywracałem fikołki, żebyś poczuła, że ja tu jestem i Cię kocham. Ale wtedy ty płakałaś jeszcze bardziej.
A potem nadszedł tez straszny dzień. Zobaczyłem, że ktoś świeci mi po oczach, straszne światło wpadło w głąb Ciebie. I nagłe wszystko zrobiło się czarne. A mnie coś wyciągnęło. I zrobiło się cicho. Ktoś trzymał mnie na rękach, ale to nie byłaś Ty. A potem usnąłem i kiedy otworzyłem oczy, wszystko wokoło mnie zalewał błękit we wszystkich odcieniach. Byłem ten sam, mały pomarszczony, z dziesięcioma palcami u rąk. Ale Ciebie nigdzie nie było.
Obok mnie siedział mały rudy chłopczyk. Witaj – powiedział i uśmiechnął się do mnie.
Gdzie moja mama? - zapytałem. On wtedy opowiedział mi wszystko. Że nie każde dziecko trafia do swoich rodziców. Że to nie ma związku z tym jak bardzo mnie chcieli i kochali, że teraz tu jest moje miejsce, pośród innych małych Aniołków.
Że będzie mi teraz Ciebie Mamo, brakowało, ale musimy oboje nauczyć się żyć bez siebie. I musiałem nauczyć się tak żyć. Nie, nie było mi łatwo. Płakałem tak jak Ty. I cierpiałem tak jak Ty.
Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam tu wielu przyjaciół, wiele zabawy i radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łące, mamo. Pomagamy starszym ludziom przeprowadzić ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich rodziny, mężów, dzieci, żeby mogli się spotkać tu w niebie. Możesz być ze mnie dumna, mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No...czasami tylko robimy sobie psikusy i troszkę rozrabiamy..
Wiesz kiedy się tu znalazłem jeden Aniołek ,mój Przyjaciel wytłumaczył mi że nie mogę się skontaktować z Tobą osobiście. Czasem tylko wolno mi pojawić się w Twoich snach ...nic więcej.
Ostatnio jednak zacząłem się robić przeźroczysty. I skrzydełka mi nie działają tak jak kiedyś. Mój Przyjaciel popatrzył na mnie smutny i...zabrał mnie na ziemię. Usiedliśmy na białym krzyżu i nagle Cię zobaczyłem. Wiedziałem że to Ty. Poznałem Twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś. Powtarzałaś ze bardzo cierpisz...tęsknisz... Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział że musimy coś z tym zrobić, bo nie możesz tak dalej cierpieć. Musisz żyć, bo wobec Ciebie jest jeszcze wiele planów. Bo są gdzieś dzieci którym musisz pomóc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką, jak tą która powoduje teraz Twój wielki ból. Więc piszę, mamo ten list. Pierwszy i ostatni. Musisz wziąć się w garść, uśmiechać ,żyć. Ja Cię bardzo mocno kocham i wiem że to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. Każda Twoja łza powoduje, że moje skrzydełka znikają. Kiedy Ty się poddasz, ja też zniknę. Tu na górze istnieję dzięki tobie i Twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym myślom. Mamo uśmiechaj się częściej. Każdy Twój uśmiech to dla mnie radosna chwila. Dzięki Tobie mogę jeszcze zrobić tyle dobrego.
Proszę, mamo, żyj dalej. Nie jesteś sama ...pamiętaj o tym. Nie smuć się bo smutek powoduje, że znikam. Pamiętaj, że ja jestem cały czas przy tobie.
Kocham Cię mamo..."
madziarenko
Aktywna w BB
- Dołączył(a)
- 13 Listopad 2007
- Postów
- 80
bardzo dziekuje, chociaz wylalam rzeke lez czytajac ten list. bardzo wzruszajace i kojace zarazem. dziekuje.
witam!
tydzień temu byłam z mężem na wizycie kontrolnej u gin.to był 13 tydzień lekarz stwierdził że serce naszej kruszynki nie bije,to był dla nas szok poniewż okazało się że tydzień po ostatniej wizycie-czyli w 10 tygodniu nasze dzieciątko już nie żyło.dostałam skierowanie do szpitala i następnego dnia rano pojechaliśmy z mężem,wykonali mi zabieg łyżeczkowania-nic nie czułam bo byłam pod narkozą najgorszy ból pozostaje w sercu. Po 3 godzinach wypóścili mnie do domu.Jest mi cięzko się z tym pogodzić gdyż od poczatku ciąży czułam się dobrze folik przyjmowałam pół roku wczesniej, nie rozumiem dlaczego tak się stało. tak bardzo pragneliśmy tego maleństwa...
tydzień temu byłam z mężem na wizycie kontrolnej u gin.to był 13 tydzień lekarz stwierdził że serce naszej kruszynki nie bije,to był dla nas szok poniewż okazało się że tydzień po ostatniej wizycie-czyli w 10 tygodniu nasze dzieciątko już nie żyło.dostałam skierowanie do szpitala i następnego dnia rano pojechaliśmy z mężem,wykonali mi zabieg łyżeczkowania-nic nie czułam bo byłam pod narkozą najgorszy ból pozostaje w sercu. Po 3 godzinach wypóścili mnie do domu.Jest mi cięzko się z tym pogodzić gdyż od poczatku ciąży czułam się dobrze folik przyjmowałam pół roku wczesniej, nie rozumiem dlaczego tak się stało. tak bardzo pragneliśmy tego maleństwa...
slodziutka_e
Fanka BB :)
Agusia84 - witaj kochana w tak trudnych i przykrych okolicznościach. Niestety nie umiem Ci odpowiedzieć na pytanie dlaczego Ty/Wy. Każda z nas przez to przechodziła, niekiedy dwu, trzykrotnie. Za każdym razem nasuwa się pytanie dlaczego My.
Zapraszam Cię na wątek główny ciąża po poronieniu. Jest tam wiele wspaniałych dziewczynek które przeszły przez ten ból.
Dla Twojego Aniołka (*)
Zapraszam Cię na wątek główny ciąża po poronieniu. Jest tam wiele wspaniałych dziewczynek które przeszły przez ten ból.
Dla Twojego Aniołka (*)
Agusia tez jak ty nie rozzumiem dlaczego spotkało mnie to ? Przeciez dbałam o siebie i wogóle uwazałam. Jednak "czasem" tak sie zdarza. Oczywiscie najwazniejsze jest by po tym co sie stało znalezc przyczyne ,zrobic odpowiednie badania .... i nie tracic nadzieii . Bo wiem ze kazda z Nas doczeka sie swojej dzidzi. Trzymaj sie i tak jak Słodziutka napisała - pisz na forum "ciaza po poronieniu". Ból w sercu pozostanie jednak zbiegiem czasu uczymy sie z nim zyc
Wierze ze pragneliscie malenstwa :-( i wierze ze nastepnym razem sie uda
Tule Cie
Dal Twojego Aniołka (*)
Wierze ze pragneliscie malenstwa :-( i wierze ze nastepnym razem sie uda
Tule Cie
Dal Twojego Aniołka (*)
reklama
Podobne tematy
Podziel się: