jjka, to ja mam do Ciebie kilka pytań, skoro rodziłaś w Orłowskim) Mam lekarza z Orłowskiego i też raczej się skłaniam do rodzenia w tym szpitalu, ale powiedz mi, jak ogólnie Twoje wrażenia. Czy położyli Cię wcześniej i leżałaś tam jakiś czas do porodu? Mój lekarz chce mnie położyć na koniec 34 tc i mam leżeć do 36-37 tc na obserwacji. Oczywiście, jeśli nic wcześniej się nie zacznie, mam nadzieję.
Jak to u Ciebie wyglądało?
Jak ogólnie oceniasz opiekę i kto robił Ci cc?
Będę wdzięczna za odpowiedź:-)
Cos mi się wydaje, ze twoim lekarzem jest prof. Jakiel, bo to straszny panikarz i chyba wydaje mu się, ze jego szpital to jakies spa i każdego kladzie napare tygodni przed porodem na obserwacje
U mnie wygladalo to tak, ze w 31tc dostałam krwawienia wiec pojechałam do Orlowskiego, bo moja lek. prowadzaca polecala wlasnie ten szpital ze względu na IIIci stop. ref. i dlatego, ze Jakiel to jej kolezka. Jak już tam trafiłam w 31tc no to od razu się mna zajeli i spedzilam na patologii ciąży 4 tygodnie, bo podawali mi sterydy, wyhamowywali akcje porodowa a później obserwowali, bo bali się, ze mogą mi się wody saczyc. I tak po 4tyg stwierdzili, ze wszystko jest ok i mogę wyjść do domu. Jak wyszłam do domu to jeszcze pojechałam prywatnie do prof. Jakiela i on już mnie zapisal w kalendarzu na cc, bo jeden bliźniak był ulozony poprzecznie. 2 dni przed planowana cc odeszly mi wody i pojechałam już rodzic. BEz problemu robili cc. Tam w ogole przy bliźniakach się nie wyglupiaja i nie kaza sn. Namawiali mnie na sn, mówili jakie sa plusy, ze to nie takie straszne itd. no ale ostatecznie spanikowalam i było ciecie.
Co sadze o szpitalu?
1. odzial patologii ciąży super. Polozne, lekarze, pani ordynator zapewniają opieke na najwyższym poziomie choć p. ordynator jest specyficzna ale nie mogę im nic zarzucić (no może oprócz chaosu komunikacyjnego)
2. odzial ratowania noworodka- i to jest najwieksza zaleta tego szpitala. Wspaniala opieka, najlepszy sprzet, te polozne tam to tak do tych dzieci podchodzily jak do własnych. Super atmosfera. I to dlatego warto bliźniaki tam rodzic. No bo niestety jest to ciaza wysokiego ryzyka. Porod przedwczesny jest zagrozeniem a tam oni sobie radza ze skrajnymi wcześniakami. Ode mnie z sali dziewczyna urodzila w 28tc chłopca 650g- odratowany, wypisany po 2 miesiącach w b. dobrym stanie. Wiem ,ze uratowali dziecko z wagą 450g, wcześniak z 26tc. Nie ma się do czego przyczepić jeśli chodzi i intensywna terapie.
3. podorowka- jeśli rodzisz sn to nie licz na żadne luksusy Sale zbiorowe, chyba jedna sala jest jednoosobowa, w jednej sali jest wanna. Wystroj jak za komuny. Polozne rozne. TAm maja taka zasade, ze nikogo nie odsylaja jak to ma miejsce w innch szpitalach ale efekt jest taki, ze czasami dziewczyny rodzily w zabiegowym albo prawie na korytarzu W salach porodowych nie ma lazieniek wiec w trakcie porodu chodzily przez korytarz do wspólnej łazienki. Po kilku porodach to strach tam było wejść-kiedyś widziałam czop sluzowy na podłodze, bleeeeeech. Faceci tam wchodzili, bo pomagali swoim parterka usiasc na kiblu czy wziąć prysznic. No zenujace rozwiązanie jeśli chodzi o intymność. Zespol do cc. Ja nie narzekam. Ciela mnie dr Cesarz .Mam bardzo ladna blizne, zero powiklan. Niestety nie zadzialalo na mnie znieczulenie podpajeczynowkowe i musiam być pod narkoza ale to nie wina lekarzy tylko mojego krzywego kregoslupa. Fajna ekipa podczas operacji, rozśmieszali mnie, było milo i czułam się w dobrych rekach.
4. nowrodki czyli odzial po porodzie- masakra! Zaznaczam, ze ja rodziłam na tydzień przed switami bozego narodzenia wiec może mieli tam akurat kociol. CC miałam o godz 14, jednego synka do karmienia dostałam ok 22, bo wcześniej bylam nieprzytomna po zo. Drugi synek był pod kroplowka bo miał niski cukier. NA drugi dzień od rana pionizacja. Ok to normalne, człowiek musi jak najszybciej stanac na nogi. Mo po znieczuleniu ogolnym porobilo się tak, ze nie mogłam oddychać. Owszem stalam, chodziłam ale nie mogłam zlapac powietrza i zwyczajnie mdlałam. Ale nikogo to nie obchodzilo, ok południa wjechali z moimi bliźniakami i zamknęli za sobą drzwi, Masz babo i się zajmuj. To co, ze oddychać nie możesz ale przewijaj, karm i jeszcze zadbaj o siebie ,bo trzeba dużo pic, jesc, dbac o rane i 4x się myc. Przy bliźniakach to ja z czynności kolo siebie to nic nie robiłam, bo czasu nie było. Laktacja mi się rozkrecala wiec przez pierwsze dni dorkarmialam mm. Po mleko trzeba było leciec gdzies w ch.... daleko, na inny odzial. Tam nie zawsze były polozne żeby mleko dac a w sali zostały 2 placzace noworodki. CZasami 15min czekałam na mleko a dzieci się darly same w sali na drugim końcu budynku. Sala mala, dzieliłam ja jeszcze z 2 dziewczynami, których dzieci były pod lampami z powodu zoltaczki. Miejsca zero, bo te lampy dużo przestrzeni zajmują.Zeby nakarmić jednego, to musiałam wypchać drugiego poza sale, bo miejsca manewru nie było. Jak nakarmiłam jednego to musiałam z nim wyjechać i wstawić drugiego. Zero pomocy, zero. Myslalam, ze zejde z wyczerpania po operacji i z braku snu, bo przecież karmiłam co 2,5-3 godziny w nocy tez. Jeden przy cycku 40min+przewijani to godzina, Budze drugiego karmie 40+ przewijanie godzina. Klade się do lozka zostaje godzina na sen do kolejnego karmienia. Po 3 dnich takiego funkcjonowania nie wiedziałam jak się nazywam. Raz się mało nie przewrocilam z dzieckiem na rekach, bo zaslablam. Jakbym z nim na korytarzu lezala to by mi chyba nikt reki nie podal taka tam była opieka. W domu to ja odzylam. No to tak pokrótce:-) Tylko mowie, może ja trafiłam na glupi okres, może była okrojona ekipa i nie miały czasu się rozczulać na matka blizniakow, która ledwo zyje BArdzo zle wspominam te 6 dob po porodzie. Ale patologia i intensywna terapia super.