Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie. Jak czytam Wasze wpisy to trochę humor mi się poprawia, jednak jest to chwilowe.
A teraz się odniosę do Waszych wypowiedzi;-)
Konsultacja w innym szpitalu bądź innego lekarza:
Myślałam o tym i sama nie wiem co będzie lepsze. Jeżeli pojadę do innego szpitala, to będą się na pewno na mnie krzywo patrzeć. Skoro mam całą dokumentację z jednego szpitala ( i to jeszcze jakiego...), a nagle pojadę gdzieś indziej. Nigdy nie wiem na kogo trafię i jak mnie potraktują. Jeżeli mają mnie niepotrzebnie zdenerwować to wolę już nigdzie nie jechać tylko czekać na sobotę i kolejne usg.
Z drugiej strony tak sobie myślę, że skoro tyle czasu chodzę w to jedno miejsce, to chyba mam do tych ludzi zaufanie i wierzę, że robią wszystko by jak najlepiej się mną zająć. Po co miałabym chodzić na wizyty, gdybym była mądrzejsza i nie ufała / wierzyła lekarzom?
Błąd w pomiarach na usg:
W to raczej ciężko mi uwierzyć. Wczoraj miałam robione dwa razy usg przez dwóch różnych lekarzy i na innym sprzęcie. Wynik był taki sam. Nie sądzę, że jest sens chodzenia jeszcze do trzeciego lekarza? To tylko niepotrzebny stres związany z czekaniem, chodzeniem itp. W sobotę mam jechać na izbę na usg i będzie jeszcze inny lekarz. Zobaczymy jak jemu wyjdą pomiary.
Czemu nie zostawili mnie w szpitalu:
Sama tego nie rozumiem? Jak lekarz mi wszystko wytłumaczył to zapytałam, czy nie lepiej byłoby, gdybym już na te półtora tygodnia została w szpitalu. Tam może raz albo dwa dziennie sprawdziliby chociaż tętno płodów, skoro jest zagrożenie wewnątrzmacicznego obumarcia płodu. Lekarz odpowiedział, że nie ma sensu, żebym zostawała w szpitalu, bo tam napatrzę się niepotrzebnie na różne tragedie, a to nie wpłynie pozytywnie ani na mnie, ani na maluchy. Mam po prostu przyjeżdżać na kontrolę co trzy dni. Może jest w tym trochę racji, jednak zawsze wkrada się jakieś ziarno niepokoju...
Nie jest mi łatwo z tym wszystkim, jednak staram się nie myśleć. Najgorsza jest noc. Dzisiaj nie zmrużyłam ani na chwilę oka:-( Obserwuję ruchy i jak coś mnie zaniepokoi to od razu pojadę na izbę. Muszę wierzyć, że będzie dobrze. I tak tyle przeszłam, to jeszcze na końcówce musiało się bardziej pokiełbasić. Mam nadzieję, że maluchy mają mój charakter i będą wojowniczo walczyć do tego 34 tyg. Muszę je trochę podkarmić skoro za półtora tyg mają przywitać się z nami po tej stronie brzucha. Tylko zupełnie nie mam pojęcia jak? Ta moja dieta... Ehh... I koło się zamyka.
Kamilasze - wielkie gratulacje Mamusiu!;-) Dziewczynki są cudowne. Mam taki sam rożek biały w sówki.