zawsze powtarzam że my Mamy podwójne jestesmy wybrane bo nie każdy może mieć dwoje dzieci naraz:-)powodzenia
To będzie moje motto na dziś :-)
Celina, też może Cię nie pocieszę jakoś specjalnie

Ja na początku ryczałam, że w ogóle jestem w ciąży, miałam już jedno dziecko i niby chciałam mieć drugie, ale jak się dowiedziałam o ciąży wpadłam w jakąś głupawkę emocjonalną, ryczałam, że znowu będę musiała siedzieć w domu, że dopiero co odżyłam po synku i jak jest już w miarę samodzielny to ja znowu uwiązuję się w domu, że znowu wstawanie, kupy itp. Potem jak już się uspokoiłam i zaczęłam się cieszyć to dopiero w 10tc dowiedziałam się, że to BLIŹNIAKI i mega szok! Ale też się cieszyłam, bo poczułam się jakoś wyjątkowo, że nie każdemu się to zdarza itp. I nie dawałam się zastraszyć komentarzom ludzi, którzy bliźniaki widzieli jedynie na obrazku jak to mi będzie źle...
Strach i obawa jak to będzie też towarzyszyły mi przez całą ciążę, o finanse, o to żeby dzieci były zdrowe i donoszone, bo oczywiście naczytałam się w necie, że bliźniaki to przeważnie wcześniaki.
Niecały rok temu zaczęliśmy budowę domu, więc oszczędności i wszelkie pieniądze wypływały nam jak woda, a teraz to już konkretnie ;-) i jeszcze przez długi czas będziemy się gnieździć w 2 pokojach w 5 osób. Samochód mamy mały hehe może na wiosnę pomyślimy o większym. Mieszkamy w domu z moimi rodzicami i siostrą a tyle osób w domu to ciągłe włażenie sobie w drogę, rozpieszczanie starszaka przez dziadków itp. Niby my mieszkamy na górze, rodzice na dole, ale to już typowa pełna chata

Wszyscy pracują, więc w ciągu dnia jestem sama, pomoc mam tylko na dochodnego, ale czasami mam dość takiej pomocy i wolałabym być całkiem sama i móc sobie tak popłakać i się rozkleić, bo nie jestem cyborgiem. Teraz jak bliźniaki ryczą na raz i moja mama jest w domu to zaraz leci co się dzieje, no chyba krzywdy im nie robię

Jedynie z mężem dogadujemy się bez słów w sprawie dzieci, ale jego też często nie ma, też wyjeżdża w delegacje itp, a w wolne dni siedzi na budowie. A ja jak ta kura siedzę w domu z dziećmi, nie licząc spacerów, które powoli się kończą przez pogodę.
Marzy mi się teraz wziąć wieczorną kąpiel (bez Jaśka z boku lejącego mi wszystkie możliwe płyny do wanny), poczytać książkę, albo obejrzeć film i spać do 10 rano następnego dnia w całkowitej ciszy. Śmiejemy się z mężem, że może za 20 lat jak pójdą na studia moje marzenie się spełni :-)
Ha co do mojej "kariery" to też jest ciekawie, bo mi pani prezes powiedziała, że jak pójdę na rodzicielski to zatrudnią kogoś na moje miejsce heheh, to się nazywa polityka prorodzinna (chociaż wątpię, czy odważyła by się to zrobić w takiej pipidówie, w której mieszkam) więc na razie stanęło na tym, że wracam w sierpniu, ale kto wie, może pójdę na ten rodzicielski i sama im podziękuję za współpracę bo to żadne rarytasy nie są...
Idąc dalej... Ciało mam zmasakrowane, brzuch jakby mi czołg po nim przejechał i zapomnieli wyjąć 3 dziecka, dodatkowe 5kg, które stoi w miejscu od porodu...
Ale podsumowując, nie czuję się bardzo uciemiężona i nieszczęśliwa, jest mi dobrze z moją szaloną rodzinką ;-)Jakoś sobie radzę, nieprzespane noce kiedyś się skończą, a jak dzieci będą trochę odchowane to wprowadzimy się do siebie i będzie fajnie, trzymam się takich optymistycznych obrazków, żeby nie zwariować :-)
I rzeczywiście przy kolejnych dzieciach jest łatwiej niż przy 1 pierworodnym, to mogę potwierdzić na 100%, już dużo wiemy i umiemy.
I tak jeszcze jedno mi przyszło do głowy, że to co nam się wydaje teraz ciężkie, dla innych jest szczytem marzeń, mąż, dzieci, własny dom, praca itp. my się czymś martwimy a inni bardzo by chcieli być na naszym miejscu...
Trochę się rozpisałam, ale już dzieciaki mi sugerują, żebym kończyła ;-)