Z tabletkami to jak brałaś tak długo i nic ci nie było to ok. Można brać spokojnie wiele lat - to wcale nie dlatego masz cholestazę. Po prostu to często sprawa genetyczna - wrodzona nietolerancja dużych ilości estrogenów - i wychodzi przy braniu tabletek - wyniki badań wątrobowych są pogorszone. U mnie po tabletkach po 3 miesiącach były podwyższone wyniki wątrobowe i ogólnie po nich zrobiła mi się kamica żółciowa i wylądowałam w szpitalu. To było jeszcze przed ciążą. Teraz mam przeciwskazanie do brania. Ty jak masz cholestazę to tak naprawdę też potem powinnaś mówić lekarzom, bo to przeciwskazanie do brania hormonów.
Na badaniach powinnaś mieć normy, bo się różnią w zależności od metody oznaczania poziomu danego czynnika. Ogólnie do trzykrotnego przekroczenia normy w AlAT i AspAT nie jest źle, wyższe się leczy. Powyżej pięciokrotne raczej się hospitalizuje. Jak mimo leczenia poziom uszkodzenia wątroby rośnie, to się rozwiązuje ciążę. U nas diagnozy i leczenie ustala się na podstawie tych dwóch - AlAT jest czulszy - szybciej rośnie poziom przy uszkodzeniach wątroby i szybciej spada przy regeneracji, AspAT potwierdza. Czasem jedno jest w normie, drugie nie. GammaGT i AlkPhos - przeważnie jest przekroczone, ale ja AlkPhos mimo nasilonej cholestazy miałam cały czas w normie.
Poziom kw. żółciowych (nie badany standardowo) - miałam za to przekroczony 600 razy ... to takie najbardziej adekwatne badanie, podnosi się ten poziom juz jak twoja wątroba jeszcze jest ok - czyli te w/w rzeczy w normie są. I po nim najszybciej można zdiagnozować cholestazę.
Im bliżej 40tc i więcej tym bardziej rośnie ryzyko niedotlenienia - łożysko przy cholestazie często jest niewydolne i stąd problemy - u mnie np było wydolne aż do końca - cały czas był II stopień - miałam oceniane na podst USG, więc tu zagrożenia dużego nie było. Dieta pomaga o tyle, że wątroba jest mniej obciążona i lepiej rozkłada te produkty przemiany estrogenu i poziom kw. żółciowych spada. Na pewno taka dieta nie zaszkodzi - szczególnie że "wartościowe" rzeczy można jeść - na pewno nie zabraknie dzieciątku witamin ani białek ani potrzebnych składników. Z tego, co rozmawiałam z dziewczynami z cholestazą, pomagała im głównie dieta. Znaczy w sensie że wyniki się poprawiały i świąd stawał się mniej dokuczliwy. Mi pomagała średnio - wszystko utrzymywało mi się na tym samym poziomie aż do 39 tc, ale nie wiem, co byłoby jakby cholestaza była nie leczona.
Kwas ursodezoksycholowy jest leczeniem z wyboru - jest bezpieczny, nie przenika przez barierę łożyskową - a wiąże kwasy żółciowe i powoduje ich wydalanie z moczem, stąd obniża ich poziom we krwi, w efekcie poziom uszkodzenia wątroby.
Angielscy lekarze trochę porażają. Rzeczywiście ryzyko nie jest duże - znacząco zwiększa się dopiero po 38 tc, chyba że indywidualnie u ciebie te wyniki będą się pogarszać, wtedy jest już większe. Ogólnie obumarcie płodu to promile przypadków z cholestazą i jest to raczej mało prawdopodobne. Ale to nie bzdety tylko badania naukowe. Trochę takie niefrasobliwe dla mnie podejście tych lekarzy. Zresztą już od wielu koleżanek zza granicy wiem, że opieka w Polsce nad kobietą w ciąży w porównaniu to rewelacja. I lekarze też przeważnie więcej wiedzą i umieją.
Nie martw się na zapas. Jak możesz to za tydzień powtórz badania, najlepiej jakby to było to samo laboratorium, i porównaj wyniki. I patrz na ruchy płodu. To tak naprawdę najważniejszy parametr (najlepiej koreluje z dobrostanem płodu). Ale bez stresu. U mnie było tak, że nawet przez 6 godzin mały się nie ruszał - i było w porządku. Mój lekarz mówił - minimum 10 ruchów na dobę. Inaczej do szpitala.
Odpoczynek hehe - ja w ogóle nie spałam, tak po 2 godziny spałam przez 3 miesiące od tego cholernego świądu i co? Nic, kompletnie bez wpływu. dziecko zdrowe, dobrze rosło, urodził się 59 cm długi 3350 (wymiary normalnie jak ja jako noworodek). Także tym to się w ogóle nie przejmuj.
Ale napisałam epistołę
Jakby co pytaj, ja tu już normalnie przez moją ciążę to prawie podręczniki pisać mogę
Na badaniach powinnaś mieć normy, bo się różnią w zależności od metody oznaczania poziomu danego czynnika. Ogólnie do trzykrotnego przekroczenia normy w AlAT i AspAT nie jest źle, wyższe się leczy. Powyżej pięciokrotne raczej się hospitalizuje. Jak mimo leczenia poziom uszkodzenia wątroby rośnie, to się rozwiązuje ciążę. U nas diagnozy i leczenie ustala się na podstawie tych dwóch - AlAT jest czulszy - szybciej rośnie poziom przy uszkodzeniach wątroby i szybciej spada przy regeneracji, AspAT potwierdza. Czasem jedno jest w normie, drugie nie. GammaGT i AlkPhos - przeważnie jest przekroczone, ale ja AlkPhos mimo nasilonej cholestazy miałam cały czas w normie.
Poziom kw. żółciowych (nie badany standardowo) - miałam za to przekroczony 600 razy ... to takie najbardziej adekwatne badanie, podnosi się ten poziom juz jak twoja wątroba jeszcze jest ok - czyli te w/w rzeczy w normie są. I po nim najszybciej można zdiagnozować cholestazę.
Im bliżej 40tc i więcej tym bardziej rośnie ryzyko niedotlenienia - łożysko przy cholestazie często jest niewydolne i stąd problemy - u mnie np było wydolne aż do końca - cały czas był II stopień - miałam oceniane na podst USG, więc tu zagrożenia dużego nie było. Dieta pomaga o tyle, że wątroba jest mniej obciążona i lepiej rozkłada te produkty przemiany estrogenu i poziom kw. żółciowych spada. Na pewno taka dieta nie zaszkodzi - szczególnie że "wartościowe" rzeczy można jeść - na pewno nie zabraknie dzieciątku witamin ani białek ani potrzebnych składników. Z tego, co rozmawiałam z dziewczynami z cholestazą, pomagała im głównie dieta. Znaczy w sensie że wyniki się poprawiały i świąd stawał się mniej dokuczliwy. Mi pomagała średnio - wszystko utrzymywało mi się na tym samym poziomie aż do 39 tc, ale nie wiem, co byłoby jakby cholestaza była nie leczona.
Kwas ursodezoksycholowy jest leczeniem z wyboru - jest bezpieczny, nie przenika przez barierę łożyskową - a wiąże kwasy żółciowe i powoduje ich wydalanie z moczem, stąd obniża ich poziom we krwi, w efekcie poziom uszkodzenia wątroby.
Angielscy lekarze trochę porażają. Rzeczywiście ryzyko nie jest duże - znacząco zwiększa się dopiero po 38 tc, chyba że indywidualnie u ciebie te wyniki będą się pogarszać, wtedy jest już większe. Ogólnie obumarcie płodu to promile przypadków z cholestazą i jest to raczej mało prawdopodobne. Ale to nie bzdety tylko badania naukowe. Trochę takie niefrasobliwe dla mnie podejście tych lekarzy. Zresztą już od wielu koleżanek zza granicy wiem, że opieka w Polsce nad kobietą w ciąży w porównaniu to rewelacja. I lekarze też przeważnie więcej wiedzą i umieją.
Nie martw się na zapas. Jak możesz to za tydzień powtórz badania, najlepiej jakby to było to samo laboratorium, i porównaj wyniki. I patrz na ruchy płodu. To tak naprawdę najważniejszy parametr (najlepiej koreluje z dobrostanem płodu). Ale bez stresu. U mnie było tak, że nawet przez 6 godzin mały się nie ruszał - i było w porządku. Mój lekarz mówił - minimum 10 ruchów na dobę. Inaczej do szpitala.
Odpoczynek hehe - ja w ogóle nie spałam, tak po 2 godziny spałam przez 3 miesiące od tego cholernego świądu i co? Nic, kompletnie bez wpływu. dziecko zdrowe, dobrze rosło, urodził się 59 cm długi 3350 (wymiary normalnie jak ja jako noworodek). Także tym to się w ogóle nie przejmuj.
Ale napisałam epistołę
Jakby co pytaj, ja tu już normalnie przez moją ciążę to prawie podręczniki pisać mogę