Wczoraj o mały włos , wylądowalibyśmy w szpitalu.
Od 10 do 13.00 spała. O 13 dostała znowu 40,5 st. gorączki, a czopek przeciwgorączkowy dostala 3 godz. wcześniej. zadzwoniłam do lekarki, ta mi pow., że mam ją wsadzić do wanny ciepłą wodą i stopniowo ochładzać. No to ja dzwonię do Darka, żeby zerwał się z pracy i Polę do wanny, ale dziecko mi się trzęsie- ma drgawki. Normalnie byłam w szoku. Po kąpieli ubraliśmy ją i położyliśmy do łóżka, po jakimś czasie daliśmy czopek i pojechaliśmy zrobić te wyniki. Te okazały się być złe, dlatego o 17.00 pojechaliśmy znowu do lekarki. Ta dała nam, skierowanie na USG jamy brzusznej i do szpitala- ja łzy w oczach, szok. No , ale w końcu powiedziała, że jeśli po okresie działania tego czopka gorączka znowu się pojawi (3 dzień z rzędu) mamy bezwzględnie jechać na oddział.
Na szczęście Pola ( zupełnie jakby na słowo szpital powiedziała sobie :"OK stop, już starczy, za daleko się to posunęło") przestała gorączkować, wróciliśmy do domu, a dziecko skacze, biega, zjadła dwie miski rosołu i jajko (cały dzień nie jadła nic).
Na razie jest dobrze, gorączki nie ma. Byliśmy już na prześwietleniu klatki piersiowej jest w porządku, o 17.00 idziemy na USG brzucha.
Mam nadzieję, że to juz po wszystkim, chociaż wczoraj też tak pisałam, a tu przeżyłam jeszcze chwile grozy.
Od 10 do 13.00 spała. O 13 dostała znowu 40,5 st. gorączki, a czopek przeciwgorączkowy dostala 3 godz. wcześniej. zadzwoniłam do lekarki, ta mi pow., że mam ją wsadzić do wanny ciepłą wodą i stopniowo ochładzać. No to ja dzwonię do Darka, żeby zerwał się z pracy i Polę do wanny, ale dziecko mi się trzęsie- ma drgawki. Normalnie byłam w szoku. Po kąpieli ubraliśmy ją i położyliśmy do łóżka, po jakimś czasie daliśmy czopek i pojechaliśmy zrobić te wyniki. Te okazały się być złe, dlatego o 17.00 pojechaliśmy znowu do lekarki. Ta dała nam, skierowanie na USG jamy brzusznej i do szpitala- ja łzy w oczach, szok. No , ale w końcu powiedziała, że jeśli po okresie działania tego czopka gorączka znowu się pojawi (3 dzień z rzędu) mamy bezwzględnie jechać na oddział.
Na szczęście Pola ( zupełnie jakby na słowo szpital powiedziała sobie :"OK stop, już starczy, za daleko się to posunęło") przestała gorączkować, wróciliśmy do domu, a dziecko skacze, biega, zjadła dwie miski rosołu i jajko (cały dzień nie jadła nic).
Na razie jest dobrze, gorączki nie ma. Byliśmy już na prześwietleniu klatki piersiowej jest w porządku, o 17.00 idziemy na USG brzucha.
Mam nadzieję, że to juz po wszystkim, chociaż wczoraj też tak pisałam, a tu przeżyłam jeszcze chwile grozy.