Wiesz co, moje trzecie dziecko np....urodziło się sine...na szczęście po 5 min było już ok. Dlaczego...? Bo, mi od tlenu robiło się strasznie nie dobrze i chciało mi się wymiotować...A podają tlen, żeby dziecko było dotlenione...Więc lekko odsunęli mi maskę od buzi i przystawili koło buzi miseczkę, na w razie czego...jeśliby mnie mocno nadusiło (na szczęście miałam tylko odruchy wymiotne, nic po za tym). I w wyniku odsunięcie maski z tlenem dziecko urodziło się sine, więc jest to jakieś obciążenie dla dziecka...Mało tego po tych lekach spadło mi ciśnienie na 50/100, szybko mi je podnosili...więc zobacz jak zostałam naszpilkowana...Prawie im odleciałam. Czułam się bardzo słabo jakbym miała zaraz zemdleć...Podają przecież nam matką silne leki uspokajające(głupiego jasia)...żebyś im na stole nie szalała, czujesz się taka zmulona, jakby Ci się spać chciało, ale nie uśniesz...No i znieczulenie w kręgosłup też jakoś wpływa na dziecko...na pewno przechodzi to wszystko do dziecka mimo, że jest prawie, że natychmiast wyciągane....po podaniu leków...rozcięcie i wyjęcie dziecka trwa na prawdę chwilkę, szycie trwa dłużej. Taki problem miałam tylko z jednym dzieckiem, reszta urodziła się też przez cc, (miałam 3 cc) i z żadnym nie czułam się tak źle podczas cc...Ale z kolei szybko doszłam do siebie później. Patrząc na kobitki po znieczuleniu ogólnym...widząc jak sobie co prawda siedzą, a ja jeszcze płasko plackiem na łóżku...ale one z kolei wymiotowały były 2...ja się czułam po zewnątrz-oponowym znieczuleniu dobrze, a one po ogólnym źle. Każda cesarka inna, tak samo jak każda ciąża inna i każdy poród siłami natury jest inny, jeden lżejszy drugi cięższy, jeden długi inne ,,wyplują,, dziecko w sekundę
...Nie ma za bardzo co patrzeć na inne osoby jak one coś przechodziły, bo każda z nas jest inna i ma inny próg bólu...jedna wytrzyma więcej druga mniej....No ale można poczytać przejścia innych i spodziewać się u siebie tego czy owego....Powodzenia wszystkim przyszłym cesarzowym....dacie radę...nie bójcie się przede wszystkim i nie stresujcie się, bo źle to wpływa na małe bąbelki pod naszym serduchem