reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

****************Bydgoszcz ReAkTyWaCjA ***************

Wronka ale córcie wypindrowałas .....hehe......jaka dama  ;)

a jak pieknie pion trzyma.....

.....Franek jest kilka poziomów pionizacji niżej....obecnie leżenie na plecach mogłoby nie istnieć...czy to wózek czy leżaczek on zaraz hoop i juz podnosi plecy do siadania...musze go trzymać w leżaczku na niskim poziomie bo boje sie, że mi fiknie do przodu i leżaczkiem sie nakryje...hihih
 
reklama
Witajcie!

musze nadrobic zaległosci, rozpisałyscie sie bardzo przez te dwa dni ;D

U nas ospa odeszła w zapomnienie, Samuel od poniedziałku do przedszkola chodzi, z czego zresztą sie bardzo cieszy ;) :laugh:

Witam nową Foremkę!!!


 
Witajcie,

No widze dyskusja nt usypiania na calego! Ja posiadam książke Tracy Hogg, dobrze sie przyłożyłam do lektury, stosowałam jej metody, ale w rezultacie przeholowałam, "przehoggowałam" - tak sobie wzięłam do serca jej rady - karmienie nocne - ok, udało mi sie odzwyczaić, ale efektem tego po dziś dzień jest kurczowe trzymanie mnie za rekę przez Wiktorka, dopóki nie uśnie. Do 13 miesiąca życia mały zasypiał wtulony we mnie, wszelkie próby usypiania w łóżeczku były bez sensu, ale nagle dojrzał i teraz nie ma z tym problemu.Poradniki należy jednak z rezerwą traktować, a w sumie to jest słodkie że mały łaknie takiego kontaktu - usypiamy go na zmianę z Wojtaskiem, nie zajmuje nam to dłużej niż 20 minut. Uważam że nic na siłę, jak dziecko nie jest gotowe, to nie jest i tyle, a nawyki wyrabiało sie etapami u mojego szkraba.
MK - ja długo się nie mogłam odkleić od mojego maluszka wtulonego we mnie - czy może być coś piękniejszego ?? Ale w sumie gdybym miala kolejne dziecko to chciałabym spróbować bardziej samodzielnego wariantu, ale akurat na tym etapie kiedy należalo zaczynac z Wiktorkiem, mielismy ciezki okres, W. ciagle w szpitalu wiec jakos tak wyszlo, ze lubilam go tak usypiac, to byl moj moment wyciszenia i zbierania sil.

Ale sie wymadrzylam, sorry, za dlugo nie pisalam i zaraz atak grafomanii.

Natalya - szczerze gratuluje dobrych decyzji !!




 
ano wlasnie...Ja tez luz luzuje, Agate wychowywalam bardziej ksiazkowo i rygorystycznie, wszystko musialam miec naj i juz mnie to zmeczylo ;D

poradniki precz!!! ;D

aska doczekamy sie tych fotek przed godzina zero???
 
Ech co tam poświęcę się i wklepie raz jeszcze..........

Więc nasza nauka somodzielnego zasypiania wyglądała tak: Dawno dawno temu pzeczytalam język niemowląt, ale szybko rady poszły w zapomnienie. Moje maleństwo zawsze usypiałam na ręku lub kładłam się razem z nią i czekałam aż uśnie, a potem odkładałam ją do łóżeczka, co bywało że trwało nawet dwie godziny. Jak się w nocy przebudziła to dostawała jeść, a po jedzeniu kusiła godzinę albo i dwie. I w końcu przyszedł taki moment, że miałam dość: chodziłam na rzęsach, w pracy przy biurku przysypiałam. Zapadła decyzja: żadnego karmienia w nocy, żadnego usypiania na rękach. I wiecie co - ku mojemu wielkiemu zdziwieniu okazało się że Maluda jest na to gotowa. Przyznam pierwszego wieczoru marudzenie trwało 50 minut, ale nie było to wielke zanoszenie się płaczem, tylko trochę zabawy, trochę popłakiwania, trochę wędrówek po łózeczku. Oczywiście 'zmodyfikowałam' nieco książkową wersję nauczania. Podobnie jak JJ byłam w pokoju, śpiewałam Małej, czasem pogłaskałam po głowie, ale z łóżeczka nie wyciągałam. Drugiego dnia marudzenie trwało 20 minut. Tym razem też byłam w pokoju, ale już od czasu do czasu wychodziłam /czytaj: czatowałam za drzwiami  ;)/. Kolejnego dnia, moje dziecie położone do łóżeczka wtuliło się w pieluszkę, zamknęła oczy i ...................... cóż poczułam się zbędna, więc się wzięłam i sobie poszłam  :laugh: I tak właśnie nauczyłyśmy się samodzielnego zasypiania.

Fakt jest jeden: gdyby nie to że Paproszek tak szybko 'zaskoczył' to na pewno już dzisiaj dalej bujałabym na rękach, bo przecież jej płaczu nie zniosłabym  :)

A co do przyklejenia się do Maluszka. Och to ja jestem zdecydowanie przyklejona. Mamy taki swój rytuał popołudniowy. Jak przyjdę z pracy, a Ala ze służby u babci to ucinamy sobie wspólnie małą drzemkę, wtulone jena w drugą i jest nam /a przynajmniej mi/ cuuuuuuuuuudnie! I może też dlatego Ala zaakceptowała nowy sposób zasypiania, bo jest w ciągu dnia 'dopieszczona'.

To tyle wymądrzania się. Więcej nie będę obiecuję  :laugh:

Natalya - gratuluje decyzji!

Wronka - och wiem coś o takim 'nibyosobnymmieszkaniu'  :mad:

To na tyle. Nie ma jak dwa razy pisać to samo.

Pozdrawiam Was serdecznie.
 
Wanda - dziękuję, mam już "Język niemowląt", ale jakoś nie mogę się zabrać za czytanie. W komputerze to dobrze się czyta bb, ale książki zdecydowanie wolę na papierze!
Kariwiw, naprawdę w pewnym momencie Wiktorek zaczął zasypiać bez cyca? To jest jakieś pocieszenie.
Mk, ja też uwielbiam jak moja królewna jest we mnie wtulona tylko martwię się co będzie dalej. Ona i w dzień i w nocy inaczej nie uśnie. Wieczorem potrafi budzić się co 15 min i krzyczeć, jak wchodzę do pokoju (bo śpi z nami; nie wiem po co kupowaliśmy łóżeczko!) to od razu odwraca główkę i otwiera buzię. Wystarczy, że się zassie i śpi dalej. Najgorzej jest jak się naje i nie uśnie. Wtedy marudzi, trze oczka i albo trzeba na spacer, albo ponosić i próbować przystawić do cyca co jakiś czas.
 
reklama
Znów nie pisałam wieeeeeki, nawet nie czytałam na bieżąco, ale już wszyyyystko nadrobiłam. Wybaczcie musiałam nacieszyć się tygodniem z mężem. Teraz znów sama oswajam się z sytuacją. W ogóle duuużo się działo. Tyle rzeczy do zrobienia, spraw do załatwienia, a czas śmigał bezlitośnie, jak szalony. Po wyjeździe nadal czasu nie miałam bo okazało się, że został przyśpieszony zabieg usunięcia przepukliny u Martynki. Już po wszystkim i jest Ok, wczoraj zdjęte szwy, wszystko się pięknie goi. Cieszę się że to wszystko za nami.
No w międzyczasie mieliśmy małą imprezkę roczkową, wstawiałam kilka foteczek na zdjęciach. Ala to już dorosła panienka, śmiga jak przystało na nóżkach i nabija sobie niestety coraz to nowe guzy, ale wstaje i idzie dalej...twardzielka.
Ja po urlopie wróciłam do pracy i wszystko się toczy jak dawniej.

Więcej nic nie piszę bo po przeczytaniu wszystkiego dostałam kociokwiku i nic nie pamiętam ;)

Może tylko, że też uczę Alicję samodzielnego zasypiania i właściwie już umie to robić, ale ma naturę buntowniczą, więc zwykle się buntuje troche dla zasady.

Witam również nowe foremeczki :)
 
Do góry