Witam serdecznie, jestem tu nowa więc wybaczcie jeżeli taki temat już gdzieś jest. Przeczytałam setki artykułów na temat "jak zwiększyć laktację.. ale może od początku. Moja córeczka urodziła się w styczniu tego roku. Jest to moje drugie dziecko. Synka urodziłam 1o lat temu i karmiłam go piersią przez pierwsze pół roku. Piersi miałam pełne i nie mogłam czasami doczekać się kiedy synek się obudzi, bo po 3 godzinach myślałam, że mi cycki eksplodują. Teraz mam problem, brak pokarmu- a raczej jego znikome ślady. Przez pierwsze 2 tygodnie było dość dobrze. Karmiłam na żądanie (mała cały czas wisiała przy piersi). Zauważyłam, że się nie najada i denerwuje. Niestety dokarmiam ją mlekiem modyfikowanym
Ściągałam laktatorem zaledwie 20 ml podczas gdy mała wypijała 60-90 ml. Po takim opróżnieniu piersi musiałam czekać około 6-7 godzin, żeby się ponownie napełniły. Cały czas moje piersi są flaczkami. Próbowałam już chyba wszystkich domowych sposobów na zwiększenie laktacji:
-kawa zbożowa
-łuska kakaowa
- 2-3 litry wody dziennie
-********** z apteki
-bawarki
-herbatki laktacyjne przerobiłam już chyba wszystkie
- woda z arbuza
- ostatnio nawet jakieś homeopatyczne cudo- Ricinus communis 5ch
... i nic. Próbowałam między karmieniami odciągać pokarm. Zaopatrzyłąm się w laktator elektryczny Avent. i nic nic nic. Metoda 7-5-3 też nic nie dawała. W najlepszym momencie udało mi się ściągnąć 80 ml, ale to było zaledwie przez 2 dni i potem znowu kryzys. Teraz jak zasiadam do laktatora to dosłownie kapie po kropelce i po 20-30 minutach odciągania z jednej piersi udaje mi się zebrać maksymalnie 20 ml. A moja malutka potrafi wytrąbić 120 ml. Czytałam, że największym błędem jest poddanie się i podanie butelki, bo dziecko robi się leniwe i nie chce ssać. Ale moja córeczka jest chętna, chce ale po 3-4 minutach piersi są puste a ona nadal głodna.
Próbowałam przystawiać ją co 2-3 godziny, ale po takim czasie nawet nie było mowy, żeby coś się w piersiach zebrało. Kładłam się z nią do łóżka i jak zaczynałam karmienie o 17:00 to kończyłam czasami o 21:00. A i to wystarczało jej na jakąś godzinkę. Była nadal głodna.
Czy jest jeszcze coś co mogę zrobić? Czy może się zdarzyć jeszcze jakiś cud i pokarm wróci? Może któraś z mam miała podobny problem i się udało?
Proszę tylko nie piszcie mi, że mam przystawiać małą jak najczęściej i pokarm będzie, bo gdy tak robię to kończy się tylko na płaczu córeczki, u mnie to się nie sprawdza, a przecież nie pozwolę, żeby dzidzia płakała z głodu
-kawa zbożowa
-łuska kakaowa
- 2-3 litry wody dziennie
-********** z apteki
-bawarki
-herbatki laktacyjne przerobiłam już chyba wszystkie
- woda z arbuza
- ostatnio nawet jakieś homeopatyczne cudo- Ricinus communis 5ch
... i nic. Próbowałam między karmieniami odciągać pokarm. Zaopatrzyłąm się w laktator elektryczny Avent. i nic nic nic. Metoda 7-5-3 też nic nie dawała. W najlepszym momencie udało mi się ściągnąć 80 ml, ale to było zaledwie przez 2 dni i potem znowu kryzys. Teraz jak zasiadam do laktatora to dosłownie kapie po kropelce i po 20-30 minutach odciągania z jednej piersi udaje mi się zebrać maksymalnie 20 ml. A moja malutka potrafi wytrąbić 120 ml. Czytałam, że największym błędem jest poddanie się i podanie butelki, bo dziecko robi się leniwe i nie chce ssać. Ale moja córeczka jest chętna, chce ale po 3-4 minutach piersi są puste a ona nadal głodna.
Próbowałam przystawiać ją co 2-3 godziny, ale po takim czasie nawet nie było mowy, żeby coś się w piersiach zebrało. Kładłam się z nią do łóżka i jak zaczynałam karmienie o 17:00 to kończyłam czasami o 21:00. A i to wystarczało jej na jakąś godzinkę. Była nadal głodna.
Czy jest jeszcze coś co mogę zrobić? Czy może się zdarzyć jeszcze jakiś cud i pokarm wróci? Może któraś z mam miała podobny problem i się udało?
Proszę tylko nie piszcie mi, że mam przystawiać małą jak najczęściej i pokarm będzie, bo gdy tak robię to kończy się tylko na płaczu córeczki, u mnie to się nie sprawdza, a przecież nie pozwolę, żeby dzidzia płakała z głodu