Lady Loka - jak to mój mąż mówi "pokochasz jak swoje". Córki są fajni i synowie są fajni. Każda płeć ma swoje mocne i słabe strony. Pewnie w Twojej głowie jest niewyobrażalnie dużo myśli o Twojej Malutkiej... Dobrze, że masz kogoś z kim przepracowujesz ten temat.
disociay - a to ginekolog Cię wysłał czy sama poszłaś na IP?
Nie wątpię, że pokocham, ale i ja i mąż mamy trochę żalu.
Ciągle jestem w terapii, to po prostu najwyżej poruszę ten temat pod koniec ciąży albo już po porodzie, bo nie chcę, żeby syn czuł się jakoś mniej chciany przez to, co my przeszliśmy.
Póki co też się nie nastawiam, ciężko mi widzieć pozytywne zakończenie, cały czas mam jakieś złe myśli, ciągle jestem przekonana, że intuicja, że coś się dzieje, po czym cała zeschizowana jadę do lekarza, a tam wszystko w najlepszym porządku. A ja po kilku dniach znowu zaczynam mieć obawy i znowu się nakręcam.
Poza tym nie znoszę szpitali, nie znoszę zabiegów medycznych i jestem zła i zestresowana na ten 3dniowy pobyt, mam nadzieję, że się nie przedłuży.
Dzisiaj wymiotuję po każdym posiłku, chyba ze stresu, bo w ten ciąży praktycznie wcale nie wymiotowałam a niby dzisiaj zaczęłam 2 trymestr. I od kilku dni się nie wysypiam, bo śnią mi się ciągle jakieś morderstwa, śmierć. Dzisiaj mi się śniło, że mój tata z karabinem maszynowym gonił po podwórku całą rodzinę
A tu jeszcze przynajmniej te 23-24 tygodnie do zniesienia (liczę na cesarkę, więc odliczam do końca 37tc). To nawet w połowie nie jestem, a już psychicznie wysiadam.