reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ból i twardnienie brzucha, skracanie się szyjki macicy, skurcze

Dzieki za odpowiedź. Przez całą noc była kroplówka z magnezu , ogólnie mam brać Aspargin, Luteina, no-spa, dodatkowo od lekarza prowadzącego Acard, witaminy. No i tak polegiwać raczej. Wczoraj (ponieważ mam problem w ciąży z zaparciami) użyłam czopka glicerynowego, ale nie do końca pomógł i musiałam trochę poprzeć i chyba to też od tego wczoraj tak sie nasiliło. W tej ciąży z synkiem pęcherz płodowy pękł podczas wypróżniania na kibelku :(, było takie pyknięcie. Dziekuje za odp, muszę poczytać watek, na razie jestem gdzies na 2020. Większość historii napawa nadzieją.To jest takie leżenie 100 % czy polegiwanie?
Czyli jesteś w szpitalu? Na długo Cię zostawia? Pewnie jakaś obserwacja...ja w pierwszej ciąży trafiłam na sor w 28 TC w zasadzie przez przypadek, miałam delikatne plamienie (najprawdopodobniej po stosunku co przy problemach z szyjka nie jest wskazane !) I chciałam to sprawdzić. Lekarz na sor własnie zbadał szyjkę o okazało się ze mam 2,5 cm. Od razu zostałam na oddziale i dosłownie czułam się psychicznie fatalnie. To był mój pierwszy dzien bez pracy, wcześniej cały czas pracowałam. Myślalam ze wykorzystam te ostatnie tygodnie na zakupy, ze będę wybierać ubranka, łóżeczko itd...a ja miałam nakaz leżenia 😞 moja pani doktor ani razu nie zbadała mi szyjki, nic nie wspominala ze coś z nią nie tak a chyba jakoś tydzień przez wizytą na sor byłam na kontroli. Oczywiście nie wróciłam już do tej lekarki. Poczatkowo byłam w szpitalu 2 tygodnie. Wstawałam do WC, umyć się i na badanie tętna 2 razy dziennie. Przy wypisie szyjka bez zmian. Potem w domu lekarz powiedział ze mam prowadzić oszczędzający tryb życia, mam większość czasu leżeć ale krociotki spacer też będzie ok. Więc leżałam w zasadzie cały dzień, wstawałam jedynie żeby podgrzC sobie obiad w mikrofali, zrobić kanapkę czy zmienić pokoj. Niestety po kolejnej kontroli okazało się ze szyjka znowu poleciała więc ostatni miesiąc lezalam plackiem....wstawałam tylko do WC, prysznic 2 minuty, posiłki mama lub mąż przynosili mi do łóżka. Szczerze mówiąc dla mnie najgorsze było to ze było wtedy lato, piękna pogoda, gorąco i ciężko było mi wylezec. Ale sporo czytałam (w tym cały wątek o szyjkach 🙃), oglądałam tv i czas w miarę leciał. Lekarz pozwolił mi wstać pod koniec 37 TC. Tak też zrobiłam ale po 3 miesiącach leżenia dostawałam zadyszki i zakwasow po 15 min. Spacerze....oczywiście z dnia na dzień było lepiej ale i tak nie byłam jakoś super aktywna bo po prostu fizycznie nie dawałam rady. Chodziłam tak 1,5 tygodnia i córka urodziła się zdrowa w 39 TC. U mnie największym problemem były skurcze i chyba to powodowało skracanie szyjki. Mnie brzuch ogólnie bolał właśnie bardzo często bo mam problem z jelitami, wzdęciami, zaparciami więc nawet nie umiałam tych skurczy wychwycić (ale pisały sie na ktg). Na zaparcia w poprzedniej ciąży w szpitalu mówili ze mam brać syrop lactulose, może i Ty będziesz mogła spróbować ? Mnie chyba pomagał ale brałam potem codziennie....a co do pekniecia worka rozumiem ze to stało się nagle? Nic wcześniej nie wskazywało ze coś może się wydarzyć?
 
reklama
Cześć,
jestem tu nowa, zarejestrowałam się, bo czuję potrzebę rozmawiania z kimś w podobnej sytuacji.
Ja od kilku dni z nakazem leżenia. Wstaję tylko do toalety. Jestem w skończonym 24 tc, szyjka "jeszcze jest"; pessar założony. To moja piąta ciąża, w każdej poprzedniej szyjka mi leciała, w większości musiałam leżeć i wszystko dobrze się kończyło. Mam czwórkę dzieci urodzonych po terminie.
Z jednej strony to powinno mnie pocieszać, ale z drugiej - czuję ogromne zmęczenie i niepewność. Nikt przecież nie gwarantuje, że teraz też będzie dobrze. Plus opieka nad dziećmi w wieku 8, 6, 4 i 1.5 roku to co innego niż leżenie w pierwszej czy drugiej ciąży..
Ale skoro poprzednie ciążę zakończyły się dobrze to teraz tez tak będzie ! Musisz myśleć pozytywnie po inaczej zwariujesz! Dobrze ze masz pessar, z tego co zauważyłam to wszystkie dziewczyny z wątku (chociaz nie czytałam całego) z pessarami szczęśliwie rodz. Ja w pierwszej ciąży ostatni trymestr przeleżałam. Tej ciąży bałam się okropnie bo wiedziałam ze z 4 letnim dzieckiem nie da się leżeć no i faktycznie nie da się....u mnie póki co szyjka ok, mam niewielkie rozwarcie od 2 miesięcy i właśnie od 2 miesięcy bardzo się oszczędzam, staram się prowadzić leniwy tryb życia. Początkowo też mnie strasznie denerwowało ze muszę leżeć, tyle rzeczy chciałam zrobić, myślałam ze wysprzątam porządnie dom, będę chodzić z dzieckiem na plac zabaw a tu klops. Denerwuje się kiedy widzę bałagan w domu a mąż po prostu nie daje rady wszystkiego robić sam. Dodatkowo córka poszła pierwszy rok do przedszkola i oczywiście co chwile chora
Ale teraz już się z tym wszystkim oswajam, czas z dzieckiem w domu mija baaaardzo szybko a Tobie z czwórka dzieci to już pewnie w ogóle 🙂 dużo wypoczywaj, odpuść sobie jakiekolwiek obowiązki (ja np. robię tylko ekspresowe obiady typu makaron, kasza, ogarniam z grubsza dom - podłogi i łazienki myje mąż, wstawiam pranie i chyba tyle ....).;z córką bawię się tylko na kanapie lub łóżku i jakoś leci. Chociaż od tego tygodnia twardnieje mi brzuch, mam nadzieję ze nie przyniesie niczego złego. Ale jestem dobrej myśli i Ty też bądź !
 
Czyli jesteś w szpitalu? Na długo Cię zostawia? Pewnie jakaś obserwacja...ja w pierwszej ciąży trafiłam na sor w 28 TC w zasadzie przez przypadek, miałam delikatne plamienie (najprawdopodobniej po stosunku co przy problemach z szyjka nie jest wskazane !) I chciałam to sprawdzić. Lekarz na sor własnie zbadał szyjkę o okazało się ze mam 2,5 cm. Od razu zostałam na oddziale i dosłownie czułam się psychicznie fatalnie. To był mój pierwszy dzien bez pracy, wcześniej cały czas pracowałam. Myślalam ze wykorzystam te ostatnie tygodnie na zakupy, ze będę wybierać ubranka, łóżeczko itd...a ja miałam nakaz leżenia 😞 moja pani doktor ani razu nie zbadała mi szyjki, nic nie wspominala ze coś z nią nie tak a chyba jakoś tydzień przez wizytą na sor byłam na kontroli. Oczywiście nie wróciłam już do tej lekarki. Poczatkowo byłam w szpitalu 2 tygodnie. Wstawałam do WC, umyć się i na badanie tętna 2 razy dziennie. Przy wypisie szyjka bez zmian. Potem w domu lekarz powiedział ze mam prowadzić oszczędzający tryb życia, mam większość czasu leżeć ale krociotki spacer też będzie ok. Więc leżałam w zasadzie cały dzień, wstawałam jedynie żeby podgrzC sobie obiad w mikrofali, zrobić kanapkę czy zmienić pokoj. Niestety po kolejnej kontroli okazało się ze szyjka znowu poleciała więc ostatni miesiąc lezalam plackiem....wstawałam tylko do WC, prysznic 2 minuty, posiłki mama lub mąż przynosili mi do łóżka. Szczerze mówiąc dla mnie najgorsze było to ze było wtedy lato, piękna pogoda, gorąco i ciężko było mi wylezec. Ale sporo czytałam (w tym cały wątek o szyjkach 🙃), oglądałam tv i czas w miarę leciał. Lekarz pozwolił mi wstać pod koniec 37 TC. Tak też zrobiłam ale po 3 miesiącach leżenia dostawałam zadyszki i zakwasow po 15 min. Spacerze....oczywiście z dnia na dzień było lepiej ale i tak nie byłam jakoś super aktywna bo po prostu fizycznie nie dawałam rady. Chodziłam tak 1,5 tygodnia i córka urodziła się zdrowa w 39 TC. U mnie największym problemem były skurcze i chyba to powodowało skracanie szyjki. Mnie brzuch ogólnie bolał właśnie bardzo często bo mam problem z jelitami, wzdęciami, zaparciami więc nawet nie umiałam tych skurczy wychwycić (ale pisały sie na ktg). Na zaparcia w poprzedniej ciąży w szpitalu mówili ze mam brać syrop lactulose, może i Ty będziesz mogła spróbować ? Mnie chyba pomagał ale brałam potem codziennie....a co do pekniecia worka rozumiem ze to stało się nagle? Nic wcześniej nie wskazywało ze coś może się wydarzyć?
Najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło, chociaż lekarz powinien badać szyjkę co wizytę,moim zdaniem już od 15 tc. U mnie też dr mierzył 2 tygodnie temu na wizycie, mówił, że szyjka ładna. Tak, jestem w szpitalu, ale w sumie to nie wiem, po co - taka obserwacja. Mam ten problem, że lekarze na obchodzie pytają, czy mam dalej pobolewania, ja odpowiadam, że nie, ale co jakiś czas brzuch twardnieje, to patrzą jak na kosmitę i to olewają (to samo w poprzedniej ciąży). Brałam Lactulosum, ale po 2 tygodniach chyba przestało działać po prostu, bo znowu się załatwiałam raz na 4 dni. Czopek działa najlepiej z tych wszystkich rzeczy dostępnych dla ciężarnych.
Z synkiem to było tak, że tylko brzuch mi się stawiał, wiadomo wraz z zaawansowaniem ciąży bardziej, miesiąc przed porodem trafiłam też na obserwację z takimi twardnieniami co chwilę, jak teraz, ale szyjka była ok 3 cm, wszystko ok z synkiem, na ktg wychodziły skurcze do ok. 30-40 (nie wiem, czy to normalne, ale u mnie właśnie to stawianie brzucha i nie zostawili w szpitalu, ) posiew ok, za 2 tygodnie miałam wizytę zwykłą, szyjka ładna 3,4 cm i pamiętam, że pani dr powiedziała, żeby chociaż do 34 wytrzymać (to był 29,5 tc) Już tamten okres to było ciągłe leżenie, już nawet nie zmywałam ani nic. Za 2 tygodnie w sobotę poszłam się wypróżnić i usłyszałam takie pyknięcie, ale myślałam , że to może deska sedesowa strzeliła i mi się coś wydawało. Niestety wody się nie lały, tylko bardzo w małej ilości sączyły, nie różniły się niczym od wydzieliny, która mam w ciąży i dodatkowo po luteinie (takie wodniste). Zauważyłam je dopiero w niedzielę, bo jak się położyłam to mi tak delikatnie chlusło, a zawsze bardziej leciało na stojąco. Ponieważ niestety to była niedziela, i tylko 1 szpital czynny z powodu covid , pojechalismy szybko do niego ( miałam rodzić w W-wie, ale nie wiedziałam , co się dzieje , czy mamy tyle czasu). W szpitalu podczas wziernikowania chlusnęło już tak konkretnie, dostałam coś na wyciszenie skurczy, sterydy na płucka dla małego, antybiotyki. U nas było tak, że z badań wieczornych nic nie wyszło (crp i lukocyty w normie, powtorzono badania rano, crp nadal bylo w normie, ale juz leukocyty strzeliły o 1/3 w górę), ale lekarze to olali, gdyby zrobili jeszcze badania na wieczor i rano to by było wiadomo, ze juz nie wolno wstrzymywać porodu bo jest infekcja. Niestety przeciągneli nas tak do nastepnego dnia, poród był o 15:50 (2 doby po przyjęciu) , synek na ok godzine przed porodem oddał smółkę i to go zabiło. Nawet nie wspominam o położnej i lekarzu prowadzącym poród: położna potraktowała mnie jakbym jej przeszkadzała, nie udzielala informacji np. pytam podczas badania ile jest rozwarcia, ona mówi bez zmian i że nic sie nie dzieje, kazała mi sobie usiasc i jesc obiad (dodam, że za 1,5 godziny urodziłam), za chwilę ją wołam, że chyba jednak coś nie tak, bo ja już nie jestem w stanie dojść do tego stolika z obiadem, z wielką łaską wzięła mnie na salę porodową, tam lekarz mnie bada a tu 6 cm :o i mówi, że niedługo poród. Wtedy zaczęły odpływać zielone wody, co lekarz kilka razy komentował i wykbraźcie sobie, że nie ma tego w dokumentacji (ale jest w wyniku sekcji, więc mamy dowód). Z innych ,,kwiatków" to ta położna wpisała, że od 5 byłam juz na sali porodowej (trafiłam tam przed 14, że nie wspołpracowałam w 2 fazie porodu, że dziecku wykonywano chwyt kreiestllera nie wpisali - swoja drogą zabroniony u dzie ka z 30 tc ,ale nie mam dowodów) i wiele innych. Synek został przewieziony do szpitala w W- wie o 3 stopniu referencyjnosci, niestety już nic się nie dało zrobić, po 2 dniach odszedł (swoją drogą mieli mnie przewieźć poprzedniego dnia, żebym już urodziła w tej W -wie, ale im się odwidziało). Pani ordynator z W-wy zaprosiła nas na omówienie wyników sekcji (normalny, ludzki odruch, z którym u nas w mieście się nie spotkaliśmy), że z wcześniactwem i zakażeniem by sobie poradzili, tylko ten zespół aspiracji smółki synka pokonał :(. Jeśli chodzi o mnie to oczywiście też było źle, bo miałam zakażenie silne, dopiero się wzięli za mnie 2 dni po porodzie, a ja się trzęsłam z gorączką, leżałam jeszcze 10 dni w szpitalu, to cud że nie skończyłam jak ta biedna dziewczyna z Pszczyny. O smierci synka nie pozwolili mężowi powiedzieć mi osobiście, jeszcze dostał mąż opierdul przez telefon, że co on sobie wyobraża. Ale się rozpisałam, jednak pamiętajcie, nasza historia jest zła, ale to wyjątek no i Rzecznik Praw Pacjenta się trochę wziął za ten szpital, wiem ,że mają jakieś obowiązkowe ciągi szkoleń, zmienił się ordynator na jakiegoś z W-wy(czytałam, że ma świetne opinie) i ogólnie słyszałam, że się pozmieniało. Niestety sprawy sądowej chyba nie będzie, doradzalismy się prawników od błędów okołoporodowych, i nie jestem w stanie niektórych rzeczy udowodnić, bo przez covid byłam całkiem sama, np. chwytu Kriestllera, czy tego kiedy synek oddał smółkę.
 
Ostatnia edycja:
Bardzo Ci współczuję...naprawdę okropne jest to przez co przeszłaś. Ale nie ma co do tego wracać, rozmyślać. Widocznie tak musiało być i trzeba wierzyć ze tym razem wszystko skończy się pomyslnie. Ja też miałam przy porodzie straszna położna, bardzo boje się przez to kolejnego porodu. Szpital w czasie ciąży również wspominam słabo, uważam ze niewiele dało mi to leżenie a wręcz bardzo zle wpłynęło na moją psychikę. Też wiele razy mówiłam lekarzom ze boli mnie brzuch ale jakoś żaden nic nie zrobił, nie wytłumaczył....a ja byłam zielona w tym wszystkim.
 
Czytam jeszcze raz Twoja historię i w głowie mi się nie mieści ile kłamstw i oszustw ze strony służby zdrowia. Każdy może popełnić błąd chociaż mam wrażenie ze niektórzy lekarze traktują zbyt "lajtowo" życie i zdrowie innego człowieka. Ciekawe czy ich sumienie nie gryzie bo podejrzewam ze nie tylko w Twoim przypadku doszło do takich zaniedbań i klamst.
 
Bardzo Ci współczuję...naprawdę okropne jest to przez co przeszłaś. Ale nie ma co do tego wracać, rozmyślać. Widocznie tak musiało być i trzeba wierzyć ze tym razem wszystko skończy się pomyslnie. Ja też miałam przy porodzie straszna położna, bardzo boje się przez to kolejnego porodu. Szpital w czasie ciąży również wspominam słabo, uważam ze niewiele dało mi to leżenie a wręcz bardzo zle wpłynęło na moją psychikę. Też wiele razy mówiłam lekarzom ze boli mnie brzuch ale jakoś żaden nic nie zrobił, nie wytłumaczył....a ja byłam zielona w tym wszystkim.
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze tym razem. A skąd jestescie dziewczyny ?
 
Dzięki dziewczyny!
Nikt mi nie mówi, ile długości ma szyjka, bo już przy pessarze nie mierzą długości. Jest bardzo króciutka, tyle w nocy usłyszałam na IP, jak przyjechałam spanikowana, że mi pessar się zsunął. Okazało się, że wyczuwam go palcem przy aplikacji luteiny, bo szyjka jest już tak króciutka.
Lekarka mówi, że jako wieloródka to spokojnie mogę z taką szyjką donosić do terminu, co potwierdza moja historia. Tylko że co przeżywam stresu to moje. Wy to rozumiecie. Reszta świata nie bardzo..
 
reklama
Cześć dziewczyny! Część z Was mnie pewnie pamięta. Na otuchy dziś chciałabym Wam powiedzieć, że córka skończyła już 6 tygodni. Jest cała i zdrowa 😊
Ja leżałam w ciąży przez twardnienia brzucha a później i tak ciąża przenoszona, wywoływana i zakończona CC.
Jak będziecie miały chwilę słabości pamiętajcie, że jak już będzie maluch to nie będziecie pamiętać tego, że się leżało i tyle stresowało. Wszystko odchodzi w niepamięć ♥️
Pozdrawiamy z Leną

Dzień dobry ;)
Wracam do Was... Niestety 😩 druga ciąża, skończony 26 tydzień, od tygodnia znów stawianie macicy tak, jak to było w pierwszej ciąży. Na razie bez żadnych leków, bo szyjka była długa i zamknięta na ostatniej wizycie. Kolejna 03.11 u lekarza prowadzącego ale w środę idę jeszcze do szpitala na diagnostykę, więc wspomnę o twardnieniach i dopytam lekarzy co robić..
Chyba taka moja uroda, że druga połowa ciąży jest dla mnie turbo stresująca.

Już zapomnialam, jaki to stres był w pierwszej ciąży.
Trzymam kciuki za każdą z Was, za dotrwanie do bezpiecznego, 37 tc. 🤞
 
Do góry