Cześć. Rozumiem Cię jak mało kto. Nie wiem czy to Cię podniesie na duchu, ale witaj w klubie.W poprzedniej ciąży z powodu niewydolności szyjki w 32tc założono mi pessar (szyjka w 30tc miała 11mm, chwile później przestała istniec, w posiewie przed badaniem miałam jakąś infekcje + gbs na +++).
W tej ciąży byłam już czujna. Pomiedzy 12tc a 17tc byłam 2 razy na kontroli, a szyjka skrocila mi się z 44mm do 25mm. Decyzja: szew. Kiedy dotarłam na IP szyjka miała już tylko 20mm. Szew założono w 18tc, w połowie długości, tak że część efektywna ma 10mm. Dodam, ze szyjka byla miękka.
W ciągu 3 tygodni po zabiegu kontrolowalam ja 3 razy -najpierw byl lejek i rozwarcie wewnętrzne przy długości 1cm, szew trzymał na tym 1cm, później nieefektywne czesc szyjki wydluzyla się 2x po ok.1cm, a lejek trochę zwezil, część efektywna wydaje się być bez zmian. Na ostatniej kontroli lekarka (byłam u kogoś innego) stwierdziła, że ten szew i tak się zsunie, jak dziecko zacznie rosnąć.
To dopiero 22tc. Jestem załamana. Czy któraś z Was tteż tak miała? Czy jest szansa, że ten szew jednak utrzyma ciaze?
Biorę 3x2 duphaston, 3x2 magne b6, 2x1 spasmolina, 1x1 neoparin, 1x1 acard.
Za 3 dni idę znów do kontroli, boję się, że po wizycie znowu będzie mi się brzuch stawiał. Ale przydałoby się zrobić powiew.
Napiszcie coś, bo zwariuje.
Moja historia z szyjka zaczęła się w poprzedniej ciąży, kiedy to w 21 tygodniu trafiłam na IP z bolami, ale było już za późno bo pęcherz płodowy miałam w pochwie. Nasz synek czuwa nad Nami na gorze.
W tej ciąży od początku miałam zaplanowany szew profilaktyczny po badaniach prenatalnych. I tak też się stało w 14 tym tygodniu dostałam skierowanie do szpitala na założenie szwu- szyjka była wtedy długości 40 mm, zamknieta. Od razu poszłam się zapisać na zabieg, termin wyznaczyli w 17 tygodniu. W między czasie przewrażliwiona wyczuwałam się w objawy ze strony organiu. Zaniepokoił mnie ból w okolicy pochwy ( nie było to nic uciążliwego, ale przez moją przeszłość postanowilam to sprawdzić) i pojechałam na IP - był wtedy 15 tydzień a szyjka była już miękka i długość 32 mm. Dodam że większość czasu leżałam i bralam luteinę. Po zbadaniu Pani doktor uznała ze szyjka jest bezpieczna i wytrzyma do 17 tygodnia do zabiegu, kazała odpoczywać i brać nospe. Kiedy nadszedł wyczekiwany termin zabiegu, okazało się że w dniu kiedy miałam być przyjęta zamknęli oddział ze względu na koronawirusa, odesłali do innego szpitala, a tam mnie zbadał i szyjka miała już 28 mm i nadal miękka. Powiedzieli że mi teraz nie założą szwu bo maja blok zamknięty ( z powodu koronawirusa) i odesłali do domu. Jakbym sobie w tym domu leżała to pewnie bym już nie była w ciąży. Brzuch mnie nadal pobolewal, ale zdaniem lekarzy szyjka bezpieczna i jeszcze wytrzyma. Poruszylam wszystkie znajomości i okazało się że koleżanki koleżanka pracuje w szpitalu i zna lekarza który mi założy ten szew. I następnego dnia już miałam zabieg. Zobacz przez co my musimy przechodzić żeby walczyć o dziecko.
dzisiaj jest 3,5 tygodnia po zabiegu. Byłam na wizycie tydzień po zabiegu i było wszystko oki. Większość czasu leże, biorę luteine, magnez. Cały czas jestem w stresie bo mam bóle podbrzusza , ale ustępujące. Czasami jak wstaje to mam napięty brzuch, ale nie umiem tego ocenić czy to jest właśnie to twardnienie brzucha czy może wzdęcia bądź napinająca się skóra od rosnącego brzuszka. Mam trudne chwile psychiczne, ale dla dziecka zrobię wszystko. Także musimy to przetrwać!