Cześć dziewczyny. Czytam Wasze wpisy od pewnego czasu i podziwiam, jesteście takie dzielne
Postanowiłam podzielić się z Wami moją historią o szwie, który zniknął.
Jestem obecnie w 32 tyg (dokładnie dzisiaj kończę 32, termin mam na 7 lipca). W 22 tyg trafiłam do szpitala z twardym brzuchem pomimo brania scopolanu, dostałam fenoterol w kroplowce i zwiększono dawki leków rozkurczowych. W dniu wypisu okazało się w badaniu, ze moja szyjka w ciągu 3 dni skróciła się z 30 do 10-15 mm Odrazu panika, miałam nakaz absolutnego leżenia z nogami podniesionymi do góry, pobrany posiew i plan założenia szwu ponieważ na pessar było już podobno za późno. Już następnego dnia szyjka magicznie wydłużyła się do 30 mm i po kolejnych 2 dniach założono mi szew, wyszłam do domu po kolejnych kilku dniach.
Oczywiście miałam mnóstwo napinań brzucha i roznych dziwnych boli, kłuć itp. Lezalam cały czas i wstawałam tylko do toalety, pod prysznic i czasem zrobić herbatę. Jeździłam na początku co tydzień na IP, ale później się przyzwyczaiłam, pomagało pewnie czytanie forum
W międzyczasie wyszła bakteria i brałam ostatnio globulki z antybiotykiem.
Na wczorajszej wizycie kontrolnej u mojego lekarza okazało się, ze szew, który dotychczas pięknie trzymał zniknął! Po prostu go nie ma, a ja nie widziałam kiedy wyszedł pomimo, ze kilka tyg wcześniej czułam wyraźne nitki wiec nie da się tego przeoczyć. I tak wylądowałam znowu w szpitalu. Na szczęście szyjka ma ok 20-25 mm wiec bez tragedii i pocieszające jest, ze przez jakiś czas funkcjonowałam w domu bez zabezpieczenia i nie jest źle. Dostaje sterydy i prawdopodobnie założą pessar jeżeli szyjka będzie się nadawała. Prawdopodobnie szew został rozpuszczony przez globulki i wypłynął razem z nimi
Nie wiem czy przyda się Wam moja historia, ale warto zwracać lekarzom uwagę przy przepisywaniu globulek, ze coś takiego się zdarza.
Pozdrawiam Was i trzymam kciuki za donoszenie/doleżenie do wymarzonego czasu