Malinova, ja też trzymam kciuki. Co do Twojego pytania to nic przed porodem nie wskazywało na to, że tak oszaleję. Po prostu teraz nie przeszkadza mi uziemienie, nie przeszkadza, że karmię piersią. Uwielbiam te chwile. Przy Martynce to mnie ograniczało. Chyba inaczej to sobie wyobrażałam wtedy. A rzeczywistość była inna.
Auralka, fajnie, że już do domku![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Żeby nie było tak kolorowo, Martynka jest średnio grzeczna. Nagle zrobiła się dla mnie taka duża. Mam do niej dużo mniejszą cierpliwość. Wkurzam się. Potem mam wyrzuty sumienia itd. Jestem zestresowana. Wcale nie czuję, że to moje drugie dziecko. Czuję się jak przy pierwszym. Tyle rzeczy mnie martwi, niepokoi. Częsta czkawka, częste kichanie, częste kupy. Jak za długo śpi (czyt 3 godziny) to się martwię. Jak krótko i niespokojnie, to też się martwię. Błędne koło. Z M. też się kłócimy. Jutro idzie do pracy. Ja uważam oczywiście, że to powinien być czas dla nas, ale on nie pozamykał jakichś tam spraw, do tego oczywiście nie zamierza nawet porzucić na chwilę biegania. Wkur... mnie to. Nie będzie go od rana do 18:00 a potem jeszcze bieganie. Przegięcie. Tyle. Właśnie wyszedł obrażony do innego pokoju, bo powiedziałam mu co o tym myślę. Hormony we mnie krążą i miewam huśtawki nastrojów. Do tego napierdziela nadal krocze. Źle mi się siedzi, źle stoi. Ale zaciskam zęby i wierzę, że będzie lepiej.
Auralka, fajnie, że już do domku
Żeby nie było tak kolorowo, Martynka jest średnio grzeczna. Nagle zrobiła się dla mnie taka duża. Mam do niej dużo mniejszą cierpliwość. Wkurzam się. Potem mam wyrzuty sumienia itd. Jestem zestresowana. Wcale nie czuję, że to moje drugie dziecko. Czuję się jak przy pierwszym. Tyle rzeczy mnie martwi, niepokoi. Częsta czkawka, częste kichanie, częste kupy. Jak za długo śpi (czyt 3 godziny) to się martwię. Jak krótko i niespokojnie, to też się martwię. Błędne koło. Z M. też się kłócimy. Jutro idzie do pracy. Ja uważam oczywiście, że to powinien być czas dla nas, ale on nie pozamykał jakichś tam spraw, do tego oczywiście nie zamierza nawet porzucić na chwilę biegania. Wkur... mnie to. Nie będzie go od rana do 18:00 a potem jeszcze bieganie. Przegięcie. Tyle. Właśnie wyszedł obrażony do innego pokoju, bo powiedziałam mu co o tym myślę. Hormony we mnie krążą i miewam huśtawki nastrojów. Do tego napierdziela nadal krocze. Źle mi się siedzi, źle stoi. Ale zaciskam zęby i wierzę, że będzie lepiej.