Jak mówiłam im dwa dni, że się boję wyjścia to dzisiaj ordynator po ponownym usg szyjki stwierdziła, że nie ma co ryzykować i jeszcze zostaję.
Ogólnie wydaje mi się, że ich dzisiejsza decyzja to też kwestia tego, że boją się potencjalnej odpowiedzialności gdyby coś się stało, bo zgłaszałam swoje niepewności i jakby mnie wypuścili to mogłabym mieć pretensje, że przecież mówiłam…
Z jednej strony trochę czuję rozczarowanie, bo wolało by się usłyszeć że stan się poprawił, jest super i można iść, ale z drugiej nie ma co liczyć na cud