U nas stabilnie. Zbliżamy się do końca drugiej doby po porodzie. Mówią, że najgorszy jest pierwszy tydzień, bo jak coś ma się skopać, to się zwykle dzieje szybko. Statystyka stoi po naszej stronie, ok. 90% szans na przeżycie. Staszek oddycha sam, ma tylko wspomaganie, troszkę miał problemy z ciśnieniem w nocy, ale go wyrównali. A tak to leży, rusza się, krzyczy, dzisiaj jak u niego byłam to akurat miał atak czkawki. Reaguje na nasz dotyk.
Mam nadzieję, że będzie ok i za 2-3 miesiące go weźmiemy do domu.
Smutno mi, bo ciężko mi nie mieć flashbacków sprzed roku i martwię się o niego, bo chciałabym, żeby go nic nie bolało, żeby był obok mnie i czuł się bezpiecznie. Ciężkie to jest, że ja jutro/pojutrze wyjdę do domu, a on tu zostanie. Teraz to chodzę do niego po 3-4x dziennie, potem już będę mogła tylko raz. Chciałabym, żeby czuł się zaopiekowany, a nie odseparowany i opuszczony.