Widzicie, z tym tyciem w ciąży to dla mnie też jakiś fenomen, widzę że u Was też różnie/ nielogicznie.
W poprzedniej ciąży - ciąża taka serio, serio leżąca cała, ruchu zero, mdłości całodobowe krócej do 13-14 tc, najpierw schudłam do 50 (waga normalna to 54-55) , przy porodzie (30 tc) - 62 kg.
W tej ciąży mimo, od początku chodzę normalnie, jeździłam do dziadków, na zakupy, gdzieś tam sobie poszłam niedaleko, po domu się krzątam, mdłości dłuższe do 18-19 tc to już ważę 64 kg (26 tc). Jestem też o wiele większa, niż na tym samym etapie z synkiem.
No i jak byk, z synkiem brzuch szpiczasty , teraz z córką okrąglutki (wiadomo, to tylko takie zabobony, może po prostu mięśnie rozciągnięte bardziej, albo to efekt usunięcia przegrody).
W poprzedniej ciąży - ciąża taka serio, serio leżąca cała, ruchu zero, mdłości całodobowe krócej do 13-14 tc, najpierw schudłam do 50 (waga normalna to 54-55) , przy porodzie (30 tc) - 62 kg.
W tej ciąży mimo, od początku chodzę normalnie, jeździłam do dziadków, na zakupy, gdzieś tam sobie poszłam niedaleko, po domu się krzątam, mdłości dłuższe do 18-19 tc to już ważę 64 kg (26 tc). Jestem też o wiele większa, niż na tym samym etapie z synkiem.
No i jak byk, z synkiem brzuch szpiczasty , teraz z córką okrąglutki (wiadomo, to tylko takie zabobony, może po prostu mięśnie rozciągnięte bardziej, albo to efekt usunięcia przegrody).