reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ból i twardnienie brzucha, skracanie się szyjki macicy, skurcze

To doulingo jest apoko do takiej nauki jak na wyjazd :) szybko pojawiają się takie smalltalkowe rzeczy, szybko pojawia się temat jedzenia, zamawiania, kawiarni, pytania o drogę, ja się uczę 1.5 miesiąca i myślę, że tak turystycznie to już jest realne, żeby się dogadać.
 
reklama
Podziwiam dziewczyny, że tak pożytecznie spędzać to przymusowe leżenie. Ja miałam tyle planów, ale realizacja gdzieś poległa 😟
 
ciąża to nie zawsze dobry czas na realizację planów.
ale rzeczywiście strona podana przez Lady Loka wciąga i teraz sobie robię włoski z poziomu angielskiego. Fajne to :)
 
Podziwiam dziewczyny, że tak pożytecznie spędzać to przymusowe leżenie. Ja miałam tyle planów, ale realizacja gdzieś poległa 😟
Ja też 😂 tyle książek czeka, tyle seriali, szydełkowanie, druty, a szczerze to większość dnia nie robię nic. Łapię fazy. Na początku siedziałam dużo z kolorowankami dla dorosłych rozłożona na tapczanie (btw wielomatko, może u Ciebie sprawdziłoby się wspólne kolorowanie?), potem weszło szydełko, ale wszystko tak na kilka dni/tygodni i odrzut totalny. Mąż mnie zmobilizował do czytania bo zrobiliśmy zakład, kto w grudniu przeczyta więcej, to już mamy po 8 książek na koncie każde 😂 ale mega ciężko jest mi znakeźć coś, co mnie zajmie na dłużej.
 
Ja to mam zrywy na książki, bywa tak że czytam po jednej na dobę, a potem przez jakiś czas nic. Książki mam z biblioteki, jedną muszę do 18 oddać, więc pewnie się wezmę za czytanie.
Dziś pół nocy materace do łóżeczka oglądałam, zastanawiam się czy mała będzie spać w łóżeczku czy w łóżku z nami.
 
Za nami trudna noc. Dość powiedzieć, że dopiero koło 1 w nocy dzieci zasnęły.

Lady Loka - kolorowanki słabo by się na ten moment sprawdzały.

Nasze dzieci mają fazę na różne rzeczy. Widzę, że im też po prosu ruchu na świeżym powietrzu brakuje. U nas zima w pełni, aż żal :(
Posłałam najmłodszą do żłobka, choć nie bez wątpliwości. Ale za dużo mam tych twardnień, żeby być z nią sama przez 7 godzin dziś. Na jutro ma umówioną kontrolę u lekarza, zobaczę czy ją puszczę.
 
Sylwica ja myślę że łóżeczko warto mieć. moja straszą córka miała różne fazy, trochę lozeczko, trochę łóżko a trochę Chicco baby hug. Ale jakoś w łóżeczku czułam że jest bezpieczna. Jeszcze z gadżetów dziecięcych ja z całego serca polecam nianie elektroniczna z kamerka. My mamy taką najprostsza, służy nam już dobre 4 lata. Początkowo jak mała spala, co chwilę zaglądałam do pokoju, denerwowałam się że nie usłysze jak się obudzi a ja z kolei nic nie mogłam zrobić bo bałam się że hałas ja obudzi. Na niani wszystko widzę i słyszę.

Wielomatka a co się stało że dzieciaki tak zaszalaly?
Moja raczej z tych spokojnych ale też ewidentnie widzę że jej świeżego powietrza brakuje. Ciągle biega, krzyczy. Mnie to nie przeszkadza ale mam wrażenie że moja mama już ma dosyć...
Mam nadzieję że z Twoją córka będzie już ok. A co do twardnien to mi się zaczęly dosłownie jak weszłam w 3 trymestr....fakt że córka była wtedy chora, dużo się przy niej wtedy nachodzilam, ale kiedy się uspokoiło mój brzuch wcale się nie uspokoił
 
U nas dzieci od początku w łóżeczku. Sporadycznie noc spędzona z nami. Ja mam takie schizy, że dziecko przygniotę, że dla mnie wspólna noc to męczarnia.

Ann - opiszę wieczór kopiując to, co dziś rano znajomej pisałam:
L, Z, B i S - to moje dzieci, M. - mąż
Zacznę może od tego, że L. bardzo szybko zasnęła. Niestety na drzemkę.
Obudziła się koło 20, jak dzieci wróciły z basenu.
O 21 nakrzyczałam na Z. i S, że mają się przestać wydzierać i iść wreszcie spać.
S posłuchał, ale L się obudziła i wolała Z. (one mają pokój dzielony ścianką działową, więc słychać wszystko). Chce, żeby Z jej czytała.
Wreszcie koło 21.30 zasnęła.
Myślałam, że Z śpi, więc próbowałam zasnąć i puszczać sobie relaksację przedporodowa. Po chwili wchodzi Z, bo chce pić i budzi tym samym L..
Relaksacja trwa jakieś 30 minut, na sam jej koniec wrzaski L. Woła Z. Boi się ciemności. Wołam M., który pracuje na dole, żeby to ogarnął. Puszczam drugą relaksację.
O 22.30 się wkurzyłam, że Z dalej czyta w swoim pokoju.
Po chwili ponownie obudziła się L i wrzeszczy, że ona chce do Z.
Z zasnęła. L. Idzie sikać. Mówię no dobra, po tym już chyba zaśnie.
Zasnęła. Obudziła się.
Chce do Z i wyje w swoim pokoju.
To już było blisko 23. Wołam M żeby to ogarnął.
M. zastaje bawiąca się w swoim pokoju L.
Wrzask. Udaje się mi zasnąć.
Koło 24 wrzaski. L i B. Zasypiają.
30 minut do pierwszej. Wrzeszczy B i L. B. M zapomniał przebrać pieluszkę przed położeniem spac. Wszystko zasikane.
B wrzeszczy i ładuje przed pierwszą u nas. Obudziła w międzyczasie Z i L.
Zasnęliśmy wszyscy koło 1.
Później kilka wybudzeń w trakcie nocy. Po 6 pobudka. L nie chce wstac. Czy kogoś to dziwi?
20 minut zajmuje jej wybudzenie. S. przychodzi i drapie się w głowę.
Sprawdzam ma znowu wszy.
Dwie wszy później mają jechać do przedszkola.
L. odmawia wyjścia z domu.
Reasumując: gdyby nie to, że wysłuchałam wczoraj dwóch półgodzinnych przedporodowych relaksacji to dziś byłoby o mnie głośno w mediach. A tak przetrwaliśmy..
Po tych relaksacjach wiem jedno. To nie porodu się boję.
 
Wielomatka cóż, zazdroszczę takiego spokoju. Mnie bardzo szybko puszczają nerwy. Czytam książki o złości, nerwach. Pomagają na pewno ale tylko w pewnym stopniu.
Moja córka ma bardzo lekki sen. Najbardziej obawiam się właśnie nocy, ze będę mieć dwoje płaczących dzieci ....
 
reklama
Podziwiam dziewczyny, że tak pożytecznie spędzać to przymusowe leżenie. Ja miałam tyle planów, ale realizacja gdzieś poległa 😟
Ja nie spędzam czasu pożytkowo. Jeszcze w październiku pilnowałam/ jeździłam do dziadków. Mi ciąża odbiera mózg, próby nauki jakiejkolwiek (języki, czy to info do pracy żeby po powrocie być na bieżąco) spełzają na niczym. W poprzedniej to samo. Częste zawiechy, wolne myślenie. Dałam sobie spokój :).
U nas dzieci od początku w łóżeczku. Sporadycznie noc spędzona z nami. Ja mam takie schizy, że dziecko przygniotę, że dla mnie wspólna noc to męczarnia.

Ann - opiszę wieczór kopiując to, co dziś rano znajomej pisałam:
L, Z, B i S - to moje dzieci, M. - mąż
Zacznę może od tego, że L. bardzo szybko zasnęła. Niestety na drzemkę.
Obudziła się koło 20, jak dzieci wróciły z basenu.
O 21 nakrzyczałam na Z. i S, że mają się przestać wydzierać i iść wreszcie spać.
S posłuchał, ale L się obudziła i wolała Z. (one mają pokój dzielony ścianką działową, więc słychać wszystko). Chce, żeby Z jej czytała.
Wreszcie koło 21.30 zasnęła.
Myślałam, że Z śpi, więc próbowałam zasnąć i puszczać sobie relaksację przedporodowa. Po chwili wchodzi Z, bo chce pić i budzi tym samym L..
Relaksacja trwa jakieś 30 minut, na sam jej koniec wrzaski L. Woła Z. Boi się ciemności. Wołam M., który pracuje na dole, żeby to ogarnął. Puszczam drugą relaksację.
O 22.30 się wkurzyłam, że Z dalej czyta w swoim pokoju.
Po chwili ponownie obudziła się L i wrzeszczy, że ona chce do Z.
Z zasnęła. L. Idzie sikać. Mówię no dobra, po tym już chyba zaśnie.
Zasnęła. Obudziła się.
Chce do Z i wyje w swoim pokoju.
To już było blisko 23. Wołam M żeby to ogarnął.
M. zastaje bawiąca się w swoim pokoju L.
Wrzask. Udaje się mi zasnąć.
Koło 24 wrzaski. L i B. Zasypiają.
30 minut do pierwszej. Wrzeszczy B i L. B. M zapomniał przebrać pieluszkę przed położeniem spac. Wszystko zasikane.
B wrzeszczy i ładuje przed pierwszą u nas. Obudziła w międzyczasie Z i L.
Zasnęliśmy wszyscy koło 1.
Później kilka wybudzeń w trakcie nocy. Po 6 pobudka. L nie chce wstac. Czy kogoś to dziwi?
20 minut zajmuje jej wybudzenie. S. przychodzi i drapie się w głowę.
Sprawdzam ma znowu wszy.
Dwie wszy później mają jechać do przedszkola.
L. odmawia wyjścia z domu.
Reasumując: gdyby nie to, że wysłuchałam wczoraj dwóch półgodzinnych przedporodowych relaksacji to dziś byłoby o mnie głośno w mediach. A tak przetrwaliśmy..
Po tych relaksacjach wiem jedno. To nie porodu się boję.
Od razu mi się skojarzylo z zamieszaniem z Kevina samego w domu :). To wesoło :) Tzn. pewnie wesoło Wam nie jest, jak się to dzieje.
 
Do góry