U nas dzieci od początku w łóżeczku. Sporadycznie noc spędzona z nami. Ja mam takie schizy, że dziecko przygniotę, że dla mnie wspólna noc to męczarnia.
Ann - opiszę wieczór kopiując to, co dziś rano znajomej pisałam:
L, Z, B i S - to moje dzieci, M. - mąż
Zacznę może od tego, że L. bardzo szybko zasnęła. Niestety na drzemkę.
Obudziła się koło 20, jak dzieci wróciły z basenu.
O 21 nakrzyczałam na Z. i S, że mają się przestać wydzierać i iść wreszcie spać.
S posłuchał, ale L się obudziła i wolała Z. (one mają pokój dzielony ścianką działową, więc słychać wszystko). Chce, żeby Z jej czytała.
Wreszcie koło 21.30 zasnęła.
Myślałam, że Z śpi, więc próbowałam zasnąć i puszczać sobie relaksację przedporodowa. Po chwili wchodzi Z, bo chce pić i budzi tym samym L..
Relaksacja trwa jakieś 30 minut, na sam jej koniec wrzaski L. Woła Z. Boi się ciemności. Wołam M., który pracuje na dole, żeby to ogarnął. Puszczam drugą relaksację.
O 22.30 się wkurzyłam, że Z dalej czyta w swoim pokoju.
Po chwili ponownie obudziła się L i wrzeszczy, że ona chce do Z.
Z zasnęła. L. Idzie sikać. Mówię no dobra, po tym już chyba zaśnie.
Zasnęła. Obudziła się.
Chce do Z i wyje w swoim pokoju.
To już było blisko 23. Wołam M żeby to ogarnął.
M. zastaje bawiąca się w swoim pokoju L.
Wrzask. Udaje się mi zasnąć.
Koło 24 wrzaski. L i B. Zasypiają.
30 minut do pierwszej. Wrzeszczy B i L. B. M zapomniał przebrać pieluszkę przed położeniem spac. Wszystko zasikane.
B wrzeszczy i ładuje przed pierwszą u nas. Obudziła w międzyczasie Z i L.
Zasnęliśmy wszyscy koło 1.
Później kilka wybudzeń w trakcie nocy. Po 6 pobudka. L nie chce wstac. Czy kogoś to dziwi?
20 minut zajmuje jej wybudzenie. S. przychodzi i drapie się w głowę.
Sprawdzam ma znowu wszy.
Dwie wszy później mają jechać do przedszkola.
L. odmawia wyjścia z domu.
Reasumując: gdyby nie to, że wysłuchałam wczoraj dwóch półgodzinnych przedporodowych relaksacji to dziś byłoby o mnie głośno w mediach. A tak przetrwaliśmy..
Po tych relaksacjach wiem jedno. To nie porodu się boję.