Znajoma urodziła w 28+6, z dzieckiem wszystko ok, ale ile stresu przeżyła do czasu, zanim wyszedł do domu ze szpitala to tylko ona wie. Wieczny strach, że coś się może zdarzyć, bo u takiego wczesniaczka podobno z godziny na godzinę może coś wyskoczyć. Dodatkowo pandemia, przez którą mogła z synkiem spędzać tylko godzinę dziennie
Urodziła w lutym, a wyszedł po Wielkanocy. Wyobrażacie sobie to? Mnie ciężko. Dlatego mi też nieustannie towarzyszy strach o życie i zdrowie mojego dziecka. Myślę, że dopiero po urodzeniu da się złapać trochę luzu, ale to naprawdę trochę, bo obawa o dziecko zostanie z nami już do końca życia