Cała historia szyjkowa mnie mocno zaskoczyła w 22 tc, kiedy podczas zwykłej wizyty kontrolnej okazało się, że szyjka z 36 mm skróciła się do 27 mm. Była twarda i zamknięta. Podejrzenie infekcji - zatem Luteina, magnez i Macmiror do przeleczenia infekcji.
Następnie po tygodniu wizyta kontrolna - szyjka 29 mm, zamknięta, twarda. Wydawało się, że będzie OK.
Kolejna wizyta w 25 tc - szyjka piękna 32 mm. Pani doktor szczęśliwa, że wychodzimy na prostą.
Przy kolejnej wizycie w 27 tc - szok - szyjka 22 mm. Zupełnie nie wiadomo dlaczego. Do tego twardnienia brzucha. Od razu z gabinetu skierowanie do szpitala. W szpitalu po KTG uznano, że zostaję na obserwacji. Dostawałam tylko doustnie Nospę i dopochwowo Luteinę. Po 6 dniach przyszedł wynik posiewu z szyjki - bakteria. Wypisano mnie z antybiotykiem i zaleceniami bardzo oszczędzającego trybu życia. W dniu wypisu szyjka znów 27 mm, zamknięta. Dlatego odroczono decyzję o pessarze na czas leczenia antybiotykiem. Dziś kontrolnie pokazałam się na konsultacji na IP, takie miałam zalecenie, miały się warzyć losy pessara. Niestety mimo tego, że leżałam, brałam antybiotyk, magnez, luteinę, dziś szyjka 18 mm, miękka. Od razu decyzja o założeniu pessara.
I takim sposobem właśnie od kilku godzin jestem posiadaczką niebieskiego krążka. Lekarze mówią, że rokowania są dobre. Widziało mnie dziś na izbie dwóch. Żartowali, że teraz się stresuję, a jeszcze będzie trzeba wywoływać poród. Oby tak było ... O niczym innym nie marzę, jak o tym, żeby trochę odetchnąć od tych stresów, które wtargnęły kilka tygodni temu do mojego życia.
W domu 6-latek, który czeka na siostrę. Mąż dzielnie przejął wszystkie domowe obowiązki. Mam warunki, żeby odpoczywać, ale głowa nie potrafi się odnaleźć ... Może za kilka dni się trochę wyciszę. Bardzo na to liczę. Pomagają historie z forum, które kończą się szczęśliwie donoszonymi ciążami