No witam się z Wami wieczorem. Jak Wam mija wieczór? Jeszcze takiego dnia nie miałam, zeby ani minuty nie leżeć. Szlak mnie jasny zaraz trafi. Boli mnie krzyż, czuję jakby mi ktoś wbijał szpilki w pochwę, bolą mnie stopy, a to wszystko przez rodzinę męża. Bez zapowiedzi, bez jakich kolwiek wiadomości (wiedząc, ze moja ciąża jest zagrożona, ze jestem w domu sama z dzieckiem) przyjechało 15 osób razem z dziećmi. I co? Ja nie przygotowana. Cukrzyca więc ciasta w domu nie ma, nie wspominając o słodyczach. Wpakowali się do ogrodu, wyciągneli meble ogrodowe, odpalili grilla i zrobili sobie imprezę łażąc po mojej kuchni, po moim domu jak po swoim! Siostra męża, powyciagała rzeczy z mojej lodówki, teściowa zwiedziła spiżarkę i obie biesiadę szykują! Nosz kur...wa mać! Przez godzinę stałam, slowem się nie odezwałam, bo nie mogłam uwuerzyć, ze to dzieje się naprawdę! Dzwonię do męża i błagam go, zeby się ich pozbył! Mąż dzwoni do teściowej, a ta do niego żebym z siebie męczennicy nie robiła, bo od tego leżenia się przewrażliwiona zrobiłam! Mąż się wkurzył i GRZECZNIE poprosił aby dali mi odpoczywać skoro przyjechali nie proszeni i zajeli się sobą. Zajeli się... moje dziecko z tabliczką czekolady zaczeło biegać, a ja za nią bo w drugiej rączce otwarte chipsy! Po 5 godzinach czyli 2 godziny temu sobie pojechali, a ja? Musiałam puścić 2 zmywarki, umyć podłogę, bo jedeno z dzieci sok po calych panelach porozlewało, popsprzątać wszystkie zabawki i śmieci jakie mi dzieciory zostawiły w kanapach. Normalnie jak nie mój dom. Jestem wykończona. Do tego moje dziecko musiało przecholować, bo już nawet nie byłam wstanie kontrolować co, kto jej daje i teraz mi z wymiotowała. Maż powiedział teściowej, ze zachowała się okropnie. Co ona na to? Ze ja przesadzam i się rozłaczyła. Zostawili mnie z całym bałaganem jaki zrobili. Nie chciałam, zeby mnie mąż przepraszał za swoją rodzinę, bo sam jest w szoku. Jeżeli w nocy nie urodzę i dotrwam do rana, to już mi nic nie zaszkodzi. Nic i przestanę się marywić. Obiecałam to sobie.