To i ja opiszę wam swój poród.
W 35 tyg wylądowałam w szpitalu bo miałam skurcze mimo że brałam fenoterol i przeleżałam cała noc na porodówce koszmar zero snu mimo że udało się wszystko zachamować musiałam tą noc tam spędzić bo nie było na oddziale miejsc rano wyglądałam gorzej niż po porodzie.
Tydzień lerzałam w szpitalu i w 36 tyg pan ordynator stwierdził że odstawiamy leki to jak mi odstawili rano to w nocy odeszły mi wody, i taka cieknąca szłam do położnej korytarzem że to już .
Ogoliły mnie zrobiono mi lewatywe i kazały spakować swoje rzeczy bo po porodzie nie lerzy się na tej samej sali tylko już z mamami i maluszkami , a ja nie spiesząc się pomalutku jeszcze zadzwoniłam do męża i na porodówkę.
Cały czas położna kazała mi chodzić potem kucać przy skurczach ,dobrze że mąż był przy mnie bo kto by mnie podnosił ja nie miałam siły wstać z kucków i jeszcze musiałam się szczypać po brodawkach , robiłam wszystko co mi kazała ale jak weszlam na piłkę to było przegięcie ostatnie 2 cm na piłce i to był koszmar.Strasznie bolało .Potem akcja porodowa przyszedł lekarz stierdził że skurcze słabną dał mi zastrzyk i 5 skurczy i Nikuś był na świecie ale jak wyskakiwał to miałam plamki przed oczami jak bym miał odlecieć.Potem mieliśmy stresa bo mały był siny i nie oddychał dostał 5/6 punktów zryczałam się okropnie ale jest wszystko dobrze. Lekarz dobrze mnie zszył na drugi dzień latałam po oddziale i nawet nogę na nogę mołam założyć . Dziewczyny się śmiały że jestem nie do zdarcia , a ja miałam małego w inkubatorze na innej sali i nie miałam czasu leżeć i odpoczywać ,mam nadzieję że teraz będzie mniej dramatycznie .Mój poród trwał 9,5 h .