Witam. Jestem szczęśliwą mamą dwóch wspaniałych synów, prawie 2 lata temu niestety poroniłam. Po wielkiej walce z losem wreszcie się udało i jestem obecnie 15 tygodniu i 1 dniowej ciąży. Oczywiście nie obeszło się bez komplikacji na początku gin wykryła u mnie dość dużą torbiel na jajniku, która rosła, nie obeszło się bez litrów wylanych łez, nie przespanych nocy i ogromnego stresu. Na szczęście po luteinie torbiel zaczęła się wchłaniać i na ostatnim USG już jej prawie nie było. Trochę się uspokoiłam, ale że u mnie nie może być normalnie znowu coś idzie nie tak jak powinno. Może zacznę od tego, że przy oby dwóch synach nie robiłam badań prenatalnych, nie były tak modne jak teraz. Wtedy wysyłali na nie albo kobiety po 40 albo, które urodziły wcześniej dziecko z wadą genetyczną. Wtedy takie badania robili w dużych miastach, a teraz powstało mnóstwo klinik, ale które oferują takie usługi. Ja po namowie mojej gin postanowiłam zrobić tym razem te badania, szczególnie, że ze względu na to, że w listopadzie kończę 35 kat moja ginekolog stwierdziła, że trochę naciągniemy to i da mi skierowanie. Więc nie zastanawiałam się i umówiłem się. Na USG było wszystko w porządku moja gin, która zresztą robiła mi to badanie powiedziała, że jest wszystko OK i żadnych nieprawidłowości nie widzi. Ucieszona wyszłam z gabinetu. Tak szczerze mówiąc to nie wiedziałam nic o teście Pappa, ale moja gin powiedziała, że to też mam darmowe więc żebym zrobiła. Teraz przeklinam ten dzień. Mogłam zrobić tylko USG i byłoby OK. Niestety wczoraj odebrałam wyniki i po USG ryzyko chorób mojego dziecka bardzo zmalało, a po teście Pappa podwyższyło się. Moja gin namawia mnie na amino, a Ja nie chce. Jestem znowu w rozsypce...