Cześć dziewczyny, widzę że na forum cisza, ale to dobrze - tak naprawdę im nas mniej, tym lepiej.
Ja jestem zupełnie nowa, ale niestety stoję w tej samej fatalnej sytuacji, w której stoi lub stała większość tu obecnych.
Zaczynam 15 tydzień bezproblemowej jak dotąd ciąży, a we wtorek zaczął się mój osobisty dramat.
W 13 tc byłam na usg prenatalnym, nie wiedząc tak naprawdę czego się spodziewać. Badanie trwało krótko, lekarz mamrotał pod nosem jakieś parametry, mówił, że wszystko w normie.
I faktycznie, NT gdzieś między 2,0 a 2,2, przepływy ok, kość nosowa obecna (całkiem spory nosek się nam zaprezentował). Na badaniu komentarz, że nie stwierdzono podwyższonego ryzyka. I skierowanie na badanie krwi. Oczywiście byłam przekonana, że to formalność i nawet się nie przejmowałam wynikami. A tu psikus.
Beta za wysoka, białko za niskie. Chociaż norm nikt mi nie podał. Ryzyko skorygowane dla trisomii 21- koszmar!
W podsumowaniu:
ryzyko T21 z wieku - 1:704
ryzyko T21 po USG - 1:1568
ryzyko T21 po PAPPA - 1:72!
Oczywiście wskazanie do amniopunkcji.
W środę (08.04) zdecydowaliśmy się z mężem na test Harmony. Teraz przed nami najgorszy czas - czekanie na wynik.
Stwierdziłam, że może napisanie tutaj doda mi otuchy, bo od wtorku pogrążona jestem w bezdennej rozpaczy. Większość z Was, pomimo ogromnych lęków, mocno wierzyła, że wszystko będzie dobrze. A ja się boję. Boję się tak bardzo, że nie dochodzą do mnie żadne pozytywne myśli. Na szczęście mąż jest bardziej opanowany, zdążył już zgłębić wszystkie dostępne w sieci publikacje naukowe na temat badań prenatalnych i stara się mnie uspokoić, bo sam jest przekonany, że wszystko będzie dobrze.
A ja wiem po prostu, że możliwości są dwie. Albo będzie zdrowe, albo chore. I to nie pozwala mi spać, jeść, funkcjonować...
Proszę, trzymajcie kciuki, bo ja wariuję.