A wiec tak , przyjechaliśmy na ośrodek, tata poszedł z Aleksem do cioci na ćwiczenia a ja na wywiad. Tak jak przypuszczałam pytali o wszystko, jak je i pije, w co lubi się bawić, czego nie lubi robić, jak zasypia, czy go nosimy, jak go nagradzamy, choroby i wszystko inne.
Dogadanie przewozu, oni wszystko zrobią żeby iść człowiekowi na rękę, początkowo chcieli po Aleksa przyjeżdżać 10 po 8 ale jak powiedziałam że o tej godzinie to ja już jestem sama z maluchami (bo starsi juz w szkole) i cieżko bede miała się wydostać z domu z cała 3 to bez problemu przesunęli transport na 10 po 7.
Tyle czasu to trwało że Aleks już był po ćwiczeniach i czekali na korytarzu.
Oczywiści prezent tata juz dał więc sama musiałam isc się pożegnać z ciotką.
Uściskałyśmy sie i polały się łzy, ciotka się przyznała ze przez całe ćwiczenie z Aleksem ledwo udało jej sie powstrzymac od łez bo nie będzie przy moim chłopie płakać
.
No tata już zawiózł Aleksa na ośrodek, dziś i jutro jeszcze go zawozimy na 8 i odbieramy po 12 (takie 2 dni adaptacyjne), od poniedziałku transport na 7.10 i przywóz po 14.
Co najlepsze dzięki różom mąż dostał już zamówienie na kuty stojak na wino
.
Majka to trzymam kciuki za Ciebie i Adasia, początki zawsze sa trudne a później to już dzieci jak na skrzydłach lecą
Dobra idę szykować Łukasza na rozpoczęcie roku, ech znów się zacznie ślęczenie nad ksiązkami, ale za to perspektywa połowy dnia dnia bez kłótni najstarszych mnie cieszy.
Miłego dzionka;-)