Czy tylko ja jestem w takiej sytuacji? Jesteśmy parą 7 lat, mamy 5 miesięczne dziecko. Zewsząd jestem bombardowana zdjęciami czy informacjami o weselach znajomych, kuzynostwa... Znają się rok, dwa i zaraz cyk piękne wesele. Tylko my stoimy w miejscu. Kiedyś bardzo naciskałam na ślub, bo bylo to moje marzenie i właśnie przeszkadzało mi to że nic nie idzie do przodu. Pozniej przestalam naciskać, ale w głębi serca nadal tego pragnę. Zaszlam w ciążę i wciąż mialam nadzieję że może to teraz, że może to już. Liczyłam na to że fakt że jestem w ciąży jakos go do tego zmobilizuje, Ale od kad urodzilam między nami wszystko się popsuło, i czuję że już nigdy do tego nie dojdzie.
To twój pierwszy post. Jasno z niego wynika, ze ślubu chcialas i chcesz.
Na początku mowil ze to za wcześnie. Teraz mowi ze by chciał. Ale nie mówi tego przekonująco. Widać że ma to w d*pie
Czyli on teraz mówi, ze by chciał ale według ciebie „mało przekonująco”. A może to tylko twoja nadinterpretacja i on po prostu o tym mówi. A to, ze nie swieci światłem własnym podczas takiej deklaracji to już niekoniecznie oznaka, ze nie chce.
Wie wie. I to bardzo dobrze. Wiele "rozmów" na ten temat przepłakałam. Nie rusza go ani prośba ani groźba
No to jak, mówi ze chce czy się pod groźbami nie chce ugiąć?
Nie chce pocieszenia, myślałam że można tu pogadać, znaleźć kogoś w podobnej sytuacji a nie że zakładam temat i oczekuje odpowiedzi.
Nie ma znaczenia jaki ślub. Chcę być żoną. Gdybym wiedziała że tak będzie, nie dałabym synkowi nazwiska po ojcu.
Chcesz być żona tego faceta czy po prostu żona?
Czyli byłabyś gotowa wpisać swoje nazwisko dziecku i teoretycznie pominąć jego ojca ale nie jesteś gotowa na to aby spełnić swoje marzenie o ślubie? Nie rozumiem. Zanim powiesz ze nie muszę, to nie ja się wylewam na forum nt swojej sytuacji.
Przynajmniej widac ze zalezalo mu na tym bys byla blisko. U mnie to nie wypali, juz pojechalam kiedyś do rodziców, nawet zabrałam synka. Plakal, bo rozstalismy się przed ważnym dniem, i było to smutne pożegnanie. Odpoczęłam, ochłonęłam i wrocilam do domu, zrobił się milszy, bardziej mi pomaga przy dziecku, ale to wszystko.
Bo jak się wytacza działa ciężkie to trzeba być przygotowanym do ich użycia. A tak to chłop już wie, ze się poryczysz, pójdziesz do rodziców, po weekendzie wrócisz i tyle. To co on będzie się zmuszał do ślubu jak wie, ze twoje grozby to tylko rzucanie slow na wiatr.
Kasiulciu, marzenie o skoku ze spadochronem mogę z realizować sama, marzenie o ślubie juz nie. Nie rozumiesz ze nie w tym rzecz by drugą osobę do tego zmusić? Cieszę się że twój związek nie jest beznadziejny, mój kiedyś też nie był.
Dobrze ze sobie zdajesz sprawe z tego, ze nie chodzi o to by kogoś do czegoś zmuszać. Tylko jak to się ma do twoich slow o „prośbie i groźbie”? Czyli spróbowałam zmusić i się czkawka odbiło, tak? Bo facet się postawił.
Skoro teraz związek jest beznadziejny to najpierw trzeba nad nim popracować a dopiero potem myśleć o ślubie. I nie pracować „prosba i groźbą” ale np szczerością.
Nie, dlaczego? Mam wyczekanego synka którego kocham nad życie, psa którego uwielbiam i traktuję jak członka rodziny, rodziców na których mogę liczyć, po za tym wszyscy jesteśmy zdrowi, nie muszę martwic się o finanse, dom świeżo po remoncie gdzie wszystko projektowałam pod siebie, własne podworko.
No to w takim razie, na co ci ten facet? Skoro wszystkie potrzeby masz zaspokojone w inny sposób to na co ci on? Kochasz? A, ok.
Uwazasz, ze po ślubie pokochasz inaczej? Raczej nie.
Uwazasz, ze po ślubie on pokocha inaczej? Tez chyba nie.
Mozna kochać bez ślubu.
A skoro pomimo braku ślubu go kochasz to rzeczywiście….w czym problem?