reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Ciąża bliźniacza

Tekla tak mi przykro. Trzymam kciuki za Twojego syna. Niech walczy z całych sił. Będę się za niego modlić.

Marcikuk trzymaj się dzielnie i informuj nas na bieżąco.
 
reklama
Marcikuk- wszystkie 6 kciuków zaciśnięte!!!!!! Sokor wody odeszły to najwyraźniej chłopacy są już gotowi do przywitania rodziców:-) jak tylko będziesz umiała to napisz coś, bo my tu z ciekawości pomrzemy:-p:-p:-p....

Malena- hehe jak w poniedziałek to moje będą miały równe 3 tygodnie:-),

Kaja- tak kombajny- ja tak przynajmniej wyglądałam- kilka stron wstecz znajdziesz moje ostatnie fotki w trzypaku- waleń się kryje:-):-), ale miałam 20kg na + i już 18 mam na dole:-),

Ja Wam mogę podpowiedzieć odnośnie wkładek laktacyjnych, bo wiele ich przetestowałam resztki od koleżanki: lovi, tome tippy, canpol, jakieś bezimienne, jonhson- te są też świetne, ale najlepsze jak dla mnie są z nuka- super wchłaniają i trzymają wilgoć w środku dzięki czemu pierś zostaje sucha i nie kocą się na niej bakterie....

biore sie za chwile za szukanie..

Gieniek, jest ciężko, neonatolodzy nie chcę nawet mówić o żadnych rokowaniach. Jak narazie mówią, że stan jest bardzo ciężki. Serce mi się kraja jak na niego patrze, jest malutki ma ok 35 cm, nie mierzyli go, żeby jak najmniej go ruszać, i te wszystkie rurki, weżyki, respirator...

Pytacie jak to się stało... to była dramatyczna walka jak stwierdził ordynator oddziału na którym leżałam, niektórzy lekarze czy położne dziwili się, że on walczy aż tak bardzo - pierwszy raz widzieli żeby tak walczyć, byłam najcięższym przypadkiem na patologi, mówił, że jeszcze nigdy się z takim nie spotkał. Robił wszystko co w jego mocy, ale niestety nie udało nam się.

5 października cieszyliśmy się z mężem po USG, że maluchy są zdrowe, poznaliśmy płeć... byliśmy przeszczęśliwi...

W nocy jak zawsze poszłam skorzystać z wc, i zauważyłam maleńkie plamienie na papierze, kiedyś już tak miałam, poza tym nie raz słyszałam, że plamienia w ciąży są normalne, jednak trochę się zdenerwowałam, obudziłam męża, stwierdziliśmy, że jak za kilka minut będzie tak znowu to pojedziemy do szpitala. Po pół godzinie poszłam znów do wc i było ok. Poszliśmy spać. Jednak rano nie dawało mi to spokoju i pojechaliśmy do szpitala w miejscowości, w której mieszkam, traf chciał, że była znajoma położna, zawołała ordynatora. Zrobił mi usg dopochwowe, mąż był ze mną przy badaniu... i usłyszeliśmy "szyjka macicy jest otwarta" Wziął mnie na fotel... zbadał mnie we wzierniku, powiedział, że jest rozwarcie na ok. 2 cm i mamy natychmiast jechać do szpitala o wyższym stopniu referencji.

Był to 20w3d ciąży

Nie wzięłam nawet żadnych rzeczy, do tego szpitala mieliśmy ok 40km więc od razu wsiedliśmy do auta i tak jak stałam tak pojechałam. A że była to sobota to za dużo się nie działo (przez te 4 tygodnie zauważyłam że na weekend szpital "zamiera") Więc powtórzyli tylko USG, i potwierdzili diagnozę, lekarz który mnie badał powiedział, ze normalnie w takiej sytuacji zakłada się szew okrężny jednak w ciąży bliźniaczej się tego nie stosuje... Przyjęli mnie na oddział patologii ciąży i kazali leżeć.

W poniedziałek po wizycie ordynator wziął mnie do badania. Jego słowa uderzyły we mnie jak piorun "szyjka macicy otwarta, rozwarcie około 2 cm, błony płodowe uwypuklone do pochwy" po badaniu powiedział, że poród, a właściwie poronienie wisi na włosku, że sytuacja jest dramatyczna i że można spróbować założyć ten szew, choć jest to trochę kontrowersyjne w ciąży bliźniaczej, ale najpierw muszą mi podać antybiotyki bo mam podwyższone CRP i musimy poczekać ok tygodnia. Byłam załamana... leżałam z basenem w pokoju żeby jak najmniej chodzić, 24h pod kroplówkami z kilkoma antybiotykami... w środę zaczęłam plamić.
w czwartek ordynator wziął mnie do badania... usłyszałam "pogorszyło się, rozwarcie na ok 2,5cm, błony płodowe uwypuklone do całej pochwy" spytali się czy jestem na czczo, niestety nie byłam, bo nawet nie było w planach tego badania. Lekarz powiedział, że na następny dzień mam być na czczo i będziemy próbować zakładać szew... przy czym daje na powodzenie tylko 5% szans, ponieważ przy zakładaniu szwa błony mogą pęknąć i może być po wszystkim...

W piątek rano okazało się że mam temperaturę... na obchodzie lekarz powiedział, że będziemy musieli przełożyć szew na poniedziałek, i jeżeli spadnie temperatura rozważy to ponownie jeżeli wyniki będą dobre. załamałam się... na szczęście w drodze byl mój mąż, bo chciałam żeby był przy mnie jak się wybudzę z narkozy. Po jego przyjeździe, dotknęłam czoła i było chłodne, maż poleciał po położną, zmierzyła mi temperaturę - było 37,2 - poleciał szukać ordynatora żeby powiedzieć że już nie mam gorączki, nadal nic nie jadłam i czy możemy spróbować, lekarz powiedział, że w takim razie poczekamy na wynik crp z porannego pobierania krwi, powiedział, że jak bedzię na granicy 10-15 to spróbujemy. Jak na złość akurat czyścili maszyny w laboratorium i na wynik czekaliśmy kolejne 2 godziny - wynik był na pograniczu. Wzięli mnie na sale operacyjną. Kiedy obudziłam się, spytałam czy się udało, odpowiedzieli, że tak... na sali czekał mąż, powiedziałam, że się udało... płakaliśmy, ale tym razem ze szczęścia, gdy tak leżałam z cewnikiem po zabiegu poczułam, że coś mi "cieknie" po pośladku... myslałam że to może coś nie tak z cewnikiem, mąż poszedł po pielęgniarkę, jednak przyszedł ordynator i wylał nam wiadro zimnej wody na głowę... powiedział, że udało się założyć szew z tym że nie na 2,5cm rozwarcia a na 9 cm rozwarcia... że widział odpływanie płynu owodniowego, miał nadzieje że to się jakoś "zaślepi" ale widocznie mi się sączy, że mogę dostać od tego infekcji i mogą ściągnąć szew w każdej chwili.

Gdy inny lekarz usłyszał przy jakim rozwarciu ordynator założył szew, stwierdził że to CUD, że on nawet sobie tego nie wyobraża, a jak usłuszał, że miało być to przełozone na poniedziałek, stwierdził, że już by mnie tytaj nie było, że wystarczylo by kichnięcie i było by po wszstkim...

cały czas leżałam załamana, bo ciągle mi ciekło, położne pocieszały mnie, że płyn jest wymieniany na bieżąco więc maluszki nie zostaną całkiem bez płynu. Co dzień mierzyli CRP czy czasem nie wzrasta... utrzymywało się na poziomie 19-10 (tak skakało) po tygodniu ordynator wziął mnie na badanie. Siedziałam na fotelu... usłyszałam "rozwarcie na ok 1,5cm, błony płodowe uwypuklone do pochwy) zrobiło mi się słabo, podjęli szybka decyzję i mimo, że nie byłam na czczo wzięli mnie na salę operacyjna i założyli 2-gi szew. Tym razem jak leżałam z cewnikiem po zabiegu nie czułam żadnego "cieknięcia" wieczorem przyszedł lekarz i powiedział, że tym razem nie zauważył żadnych wycieków, że chyba się "zaślepiło"... cały czas powtarzał mi że sytuacja jest bardzo ciezka i toczymy dramatyczną walkę.

Cieszyłam się, że juz nic mi nie odpływa, ale znów dostałam młotem w łeb... wyniki CRP po założeniu 2-giego szwu 42. Cała noc nerwów... pobranie krwi na drugi dzień.... cały dzień czekania i modlenia się żeby spadło... wynik CRP 90. Totalna zalamka... przyszedł lekarz, dostałam inne silniejsze antybiotyki... leciały mi 3 kroplówki na raz... kolejny dzień... CRP 90.7.
W poniedziałek przyszedł ordynator i powiedział, że jak CRP nie spadnie będziemy musieli się poddać z walki o maluszki. Badali mnie co dzień, wyniki zaczęły sie poprawiać, i tak minął kolejny tydzień... na weekend dostałam obfitych uplawów takich czerwonawych, ale mowili, że może to być po badaniu bo lekarz sprawdzał ten 2-gi szew... usłyszałam, że sie bardzo ładnie trzyma... po weekendzie zrobili USG. Okazało się, że jeden z chłopców ma zmniejszona ilość płynu owodniowego... i znów nerwy i totalna załamka... no i przyszedł wtorek 30 października... rano ordynator wzią mnie do badania, żeby zobaczyć czy widac odpływanie płynu owodniowego... jak tylko wsadził mi wziernik sama poczułam, że coś kapie... powiedział, że szew wygląda bardzo ładnie , ale że widać sączenie się płynu. mówił, że można z tym wyleżec nawet miesiąć więc żebym wracała do łóżka i jak najmniej sie ruszała... położyłam sie... po godzinie strasznie zaczęły mnie bolec plecy... myślałam że to może po 3 tygodniowym leżeniu... bolały coraz mocniej, poszłam po tabletkę przeciwbólową... zacząć mnie bolec brzuch.... i nagle zaczęło tak boleć... położnie stwierdziły, że to skórcze, mimo że brzuch miałam miękki i szybko wywiozły mnie na porodówke.... w sali zebrało sie kilku lekarzy, badali mnie 3 razy i w końcu ordynator powiedział, że chyba przegraliśmy ta walkę. Spytał się czy chcę rodzic naturalnie czy przez cc. Spytałam się co on by zrobił na moim miejscu. Odpowiedział, że myśli, że przez cc ponieważ wtedy sa większe szanse na ocalenie maluszków (to był 23w6d) i że jak tyle walczyliśmy, żebyśmy walczyli juz do końca. Zgodziłam się, a póxniej wszystko potoczyło się już bardzo szybko...

To tak w baaaardzo wielkim skrócie.

Dziewczyny uważajcie na siebie... leżcie, odpoczywajcie i dbajcie o siebie. Niczego nie bagatelizujcie.

sciskam Cie mocno, brak mi slow..

Tekla - straszna ta twoja historia. Caly czas trzymam kciuki za Dominisia trzeba byc dobrrj mysli. Informuj nas.

Ja leze i czekam na rozwoj sytuacji. Wody caly czas odchodza. Skurcze co 5minut. Dzisiaj chyba nie urodze bo to strasznie wolno idzie. Dostalam juz sterydy na plucka. I czekamy. Emka chce wywalic do domu bo go rano z nocki wywolalam i tu biedny siedzi. lekarze mowia zeby sie nie martwic ze to dobry czas. Nie dostaje nic na wywolanie czekamy na nature

wooow, licze na relacje online z sali porodowej:-D

kciukasy!
 
Tekla smutne to co piszesz ale zrobiliście wszytsko co w waszej mocy.Trzymam kciuki za Dominika niech walczy

Marcikuk informuj na bierząco (w miare możliwości oczywiście)
 
Marcikuk - jak wody odpływają to nie ma siły - chłopcy pchają się na świat i coś czuję, że dziś urodzisz:-) Mąż Twój wie co robi zostając z Tobą! Trzymam kciuki i powiem Ci, ze w szoku jestem wciąż, że natura płata takie figle, eh. To był czop śluzowy to dwa dni temu co opisywałaś teraz nie mam wątpliwości:-) Zaciskam mocno kicuki za Was:-)

Tekla - wstrząsająca historia, bardzo Tobie i mężowi Twojemu współczuję i zaciskam z całych sił kciuki za maleńkiego synka żeby ani na chwilkę nie brakło sił do dalszej walki!

Sylha - kto by pomyślał, ze to już 3 tygodnie minęły, a jak wczoraj:-)


 
Malena - emka wyslalam do domu. Skurcze nadal nieregularne ale bardziej bolesne. Czekam do poniedzialku na ciebie hihihi. A serio to moze jutro. Eh kto by to pomyslal tydzien temu jak ci pisalam o ostatniej niedzieli ze to najprawdopodobniej byla moja ostatnia? Wody odchodza caly czas ale co tam poszlam pod prysznic. Dali mi tez takie fajne uciskajace rajstopki. Naciagnac je to wyzwanie ale mpge chodzic. Czemu mi wczesnien takich nie dali?
A no i wyniki z krwi przyszly mam poczatki cholestozy dlatego tak swedzialo
 
Tekla- z zapartym tchem 3 razy czytałam Twoją historię- bardzo smutną:-:)-(, ale widać,że jesteś silna i dobrze, bo to daje siłę Dominikowi- niech wywalczy sobie życie!!!!!!!!!!

Marcikuk- trzymam kciuki i co Cię jeszcze Malena nie przegoni:-D, bo tak jak pisała Tekla wody się odnawiają, a masz bolesne te skurcze?!?!Bo ja na początku luz a na końcu to już mi gały z orbit wyłaziły tak bolało...

Malena- nio już 3 tygodnie, ale ja normalnie bardzo przeżywam każdy dzień i staram się to mieć w pamięci, bo więcej takie malutkie nie będą, a zaczynają coraz bardziej rozrabiać i będą musiała pomyśleć nad śpiworkami do spania, bo kocyk już widzę idzie w ruch....
 
Tekla- bardzo smutne i przejmujące jest to co Wam się przytrafiło,tak jak Sylha czytałam to co napisałaś z 3 razy i nie mogę pojąć,jak coś takiego mogło się wydarzyć :-( zazwyczaj czekamy do 12 t.c. do pierwszych badań genetycznych i jak wszystko jest ok to lekarze nas zapewniają,że już minęło zagrożenie,jak w 20 t.c. po badaniu genetycznym jest dobrze,to można odetchnąć z ulgą,ale patrząc na to co się przytrafiło Tobie i Katce,to nigdy nie można myśleć,że jest ok i naszym dzieciom nic nie grozi..ciążę bliźniacze są bardzo trudne, byłaś dzielna i ja w Twojej sytuacji nie wiem,czy bym sobie poradziła a ty jeszcze tak ładnie długo wytrzymałaś w szpitalu! Z całego serca życzę Dominikowi,żeby wygrał walkę,żeby poradził sobie mimo przeciwności losu. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Malena- no a nie mówiłam,że wrócisz:-)Czekamy do poniedziałku!
Marcikuk- trzymaj się dzielnie i raportuj nam jak postępuje poród, kurcze widzisz jednak to były początki cholestazy,więc dobrze,że już jesteś pod opieką szpitala. Ja na wyniki muszę poczekać co najmniej do poniedziałku,tymczasem drapię się jak szalona-cały czas swędzi brzuch.
Magdziocha- to Ty jak Malena dowiesz się w poniedziałek co i jak,ale były by jaja,jakyście we trzy urodziły w poniedziałek-Ty,Malena i Marcikuk;-)

Sylha-dzięki za dobre rady a jak Ci idzie karmienie piersią? Pięknie zleciała Ci waga,jak ja bym chciała,żeby i mi tak spadło po porodzie...
Lola- jak się czujecie?
 
Sylha - skurcze coraz bardziej bolesne ale jeszcze oczu nie trace haha dostalam nastepna dawke paracetamolu ktory swoja droga nie bardzo pomaga. No nic czekam dalej. Jak chlopaki beda gotowi to wyjda. Ze wody sie odnawiaja to wiem bo co chwila mi leca.
Malena - trzymaj sie dzielnie.
Gienek - nie drap sie!!! Nasmaruj sie kremem i daj emkowi sznurek niech cie zwiaze
 
Tekla - tak strasznie mi przykro:-( Modle sie o Dominika, zeby nabieral sil i wygral ta walke...

Marciukuk- niezle mamy relacje z porodowki prawie na zywo:-) Swietnie sie trzymasz i oby tak dalej. Jestes w dobrych rekach, Chlopcy juz sie nie mogli doczekac az poznaja forumowe ciocie i dlatego sie tak wypychaja:-)


Uswiadomilas mi, ze lada chwila ja bede w takiej samej sytuacji i wyobraznia idzie w ruch. Mialam najglupszy sen w zyciu...

Gienek - co do porodu w poniedzialek to ja jeszcze nie moge bo we wtorek mam fryzjera:-)
Nie dam sie tak latwo, hehehe
 
reklama
Magdzioha-:-D:-D:-D no pewnie musisz w końcu jakoś ładnie powitać maluszki!!!!

Marcikuk- jak tam nocka?!?!??!Paracetamol na mnie też nie działał po CC, tzn. bolało mniej, ale nadal bolało, morfina to był odlot:-) potem mi zapodali ketonal dożylnie- też było mi fajnie:-).,

Gieniuś- nie drap się!!!!Karmienie mi idzie tak: laktator w ruch i jedziesz!!!!!W środę małego pół dnia miała tylko na cycu- łądnie pił mnie duma rozbijała boki:-) w czwartek jechaliśmy od rana na cycu- dalej pięknie- duma nadal rosła, ale wieczorem zrobił mi się taki zator, że myślałam,że mi brodawkę i górę piersi rozerwie, mały sobie ciumkał tylko "przód" piersi a reszta zostawała...półtorej dnia z tym walczyłam udało, chciałam małego znów zacząć przystawiać, ale przez to tracił mi się pokarm!!!!:szok:Więc znów laktator w ruch i od wczoraj się trochę unormowało, emek powiedział,że zostaniemy tylko przy butli co mi się znów wszystko nie rozleguluje, a Amelcia nonstop na butli bo ona niejadek i potrzebujemy pół godziny zanim zje swoją porcje a przy cycu to od razu zasypia.....także wybraliśmy laktator- niektórzy powiedzą tyle roboty, ale dla mnie to jest szybciej, łatwiej i wiem,że się oba najadają...Nic idę znów uruchomić stację i zatankowac w kanistry ;-)
 
Do góry