anyżowa
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 11 Grudzień 2022
- Postów
- 6 097
Zobaczymy. Boże nie spodziewałam się, że to bedzie takie trudne



Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Zobaczymy. Boże nie spodziewałam się, że to bedzie takie trudne
Ja jestem zdania, że dobrze sobie pozwolić na ewentualne myśli, że coś może pójść nie tak. Ale też musisz pamiętać, że tak blisko ciąży jeszcze nigdy wcześniej nie byliście, musisz znaleźć w sobie z tego powodu radość i nadzieję, bo to na prawdę może się tym razem udaćDodam jeszcze , że mój mąż jest nastawiony na powodzenie ... A przecież mu mówiłam , że z naszym szczęściem lepiej się nie nastawiać. Nie wiem , to chyba taka blokada w głowie, żeby do do tego się nie przyyzwyczaić. Ale serio nie wiem, mam negatywne myśli i nie potrafię ich wyprzećchyba mi siada psychika. Tak myślę...nie potrafię sobie z tym poradzić, a przecież jeszcze nic się nie wydarzyło. Poradzcie, sprowadźcie na ziemię...
Wydaje mi się że transfer będzie fiaskiem , już rozkminiam co jak tak będzie...nie wiem czemu tak myślę...
i ważne wg mnie, żeby podejść do tego powoli, krok po kroku. Jesteście po udanej stymulacji, macie mrozaczki. Ciesz się tym, bo to na prawdę ogromny, przeogromny krok ku bobaskowiJa jestem zdania, że dobrze sobie pozwolić na ewentualne myśli, że coś może pójść nie tak. Ale też musisz pamiętać, że tak blisko ciąży jeszcze nigdy wcześniej nie byliście, musisz znaleźć w sobie z tego powodu radość i nadzieję, bo to na prawdę może się tym razem udać![]()
Boże ... Znowu ryczę...Ja jestem zdania, że dobrze sobie pozwolić na ewentualne myśli, że może się nie udać. Ale też musisz pamiętać, że tak blisko ciąży jeszcze nigdy wcześniej nie byliście, musisz znaleźć w sobie z tego powodu radość i nadzieję, bo to na prawdę może się tym razem udać![]()
Niepłodność właśnie to zabiera - radość i nadzieję. Mi udał się pierwszy transfer po 4 latach niepłodności i, zupełnie szczerze, nawet się nie ucieszyłam jak zobaczyłam pozytywny test. Nawet mi serce nie drgnęło. Czułam całą sobą, że ta ciąża zaraz poleci, na każdej wizycie na USG czekałam tylko aż lekarz powie, że już po wszystkim, serduszko nie bije, ciąża się nie rozwija. Jak urodził się mój synek to pierwsze tygodnie nawet nie czułam, że to jest moje dziecko, po prostu ktoś mi go dał i teraz muszę się nim zająć, moja głowa nie przetworzyła tego, że on jest mój, no bo jak to? Przecież ja nie mogę mieć dzieci. To są bardzo trudne emocje, moim zdaniem trauma niepłodności jest faktem i polecam każdej osobie która się zmaga z takimi uczuciami iść do terapeuty albo nawet do psychiatry, porozmawiać, przepracować ten temat. Uwazam, że spotkania z psychologiem powinny być obligatoryjne i równolegle prowadzone w klinikach ivf z badaniami np krwi. To po prostu drenuje człowieka do cna. Twoje emocje są normalne, ja też je czułam, na szczęście mój mąż popchnął mnie w ramiona dobrej terapeutki i dzisiaj mogę z otwartym sercem powiedzieć - kocham moje dziecko ponad wszystko, jest moim największym cudem i w końcu się NIE BOJĘ. To naprawdę inna jakość życia.Dodam jeszcze , że mój mąż jest nastawiony na powodzenie ... A przecież mu mówiłam , że z naszym szczęściem lepiej się nie nastawiać. Nie wiem , to chyba taka blokada w głowie, żeby do do tego się nie przyyzwyczaić. Ale serio nie wiem, mam negatywne myśli i nie potrafię ich wyprzećchyba mi siada psychika. Tak myślę...nie potrafię sobie z tym poradzić, a przecież jeszcze nic się nie wydarzyło. Poradzcie, sprowadźcie na ziemię...
Wydaje mi się że transfer będzie fiaskiem , już rozkminiam co jak tak będzie...nie wiem czemu tak myślę...
Witaj w naszym gronieDla mnie to kolejny transfer, więc przyznam, że podchodzę do tego z dużo mniejszymi emocjami niż poprzednio, ale oczywiście cieszę się, że to już i że jest zielone światło.
Musisz się koniecznie pozbyć złych myśli, patrz ile już zrobiłaś, aby być w tym miejscu i już niedługo osiągniesz cel jakim jest malenstwo. Droga nie byla prosta, ale jesteś już prawie na jej końcu. I tak należy Ci się jak każdej z nas na tym forum![]()
Bardzo dziękuję za kolejny budujący i wspierający wpis. Dzięki Wam dziewczyny wiem, że nie jestem sama ze swoimi emocjami i odczuciami i rozterkami, jesteście mega wsparciem.Niepłodność właśnie to zabiera - radość i nadzieję. Mi udał się pierwszy transfer po 4 latach niepłodności i, zupełnie szczerze, nawet się nie ucieszyłam jak zobaczyłam pozytywny test. Nawet mi serce nie drgnęło. Czułam całą sobą, że ta ciąża zaraz poleci, na każdej wizycie na USG czekałam tylko aż lekarz powie, że już po wszystkim, serduszko nie bije, ciąża się nie rozwija. Jak urodził się mój synek to pierwsze tygodnie nawet nie czułam, że to jest moje dziecko, po prostu ktoś mi go dał i teraz muszę się nim zająć, moja głowa nie przetworzyła tego, że on jest mój, no bo jak to? Przecież ja nie mogę mieć dzieci. To są bardzo trudne emocje, moim zdaniem trauma niepłodności jest faktem i polecam każdej osobie która się zmaga z takimi uczuciami iść do terapeuty albo nawet do psychiatry, porozmawiać, przepracować ten temat. Uwazam, że spotkania z psychologiem powinny być obligatoryjne i równolegle prowadzone w klinikach ivf z badaniami np krwi. To po prostu drenuje człowieka do cna. Twoje emocje są normalne, ja też je czułam, na szczęście mój mąż popchnął mnie w ramiona dobrej terapeutki i dzisiaj mogę z otwartym sercem powiedzieć - kocham moje dziecko ponad wszystko, jest moim największym cudem i w końcu się NIE BOJĘ. To naprawdę inna jakość życia.
U mnie transfer był w drugim cyklu po punkcji. Ten cykl następny po punkcyjnym był owulacyjny, ale owulacja się przesunęła o tyle samo co skrócił się cykl z punkcją (nie brałam progesteronu) i tym sposobem ten cykl się o tyle samo przedłużył i wyrównał poprzedni. W kolejnym miałam transfer na cyklu sztucznym, więc nie wiem jakby było z owulacją...Jak wyglądały Wasze cykle bezpośrednio po punkcji? Czy były owulacyjne? Ja szykuje się na transfer w grudniu, ale jak na złość dzisiaj 13 dc i zero oznak nadchodzącej owulacji testy blade ovu. Chciałam sobie zamówić bilet do PL, hotel i mniej więcej jakoś rozplanować wolne za wczasu, chociaż i tak jestem na skraju wywalenia z pracy, bo limit wykorzystałam.
P.s wiem że to niestandardowe pytanie , bo albo świeże transfery , albo zaraz po punkcji następny cykl jest transferowy, ale u mnie inna sytuacja![]()
Chyba normalna reakcja na cały stres i logistykę. Miałam podobne przeżycia, bo musiałam ogarniać sobie wyjazdy do Grecji na punkcję i transfer (pierwszy termin punkcji wypadałby jak się pierwszy raz od kilkudziesięciu lat połączyła majówka z wielkanocą grekokatolicką i cały kraj miał wolne i musiałam o miesiąc przekładać, potem czekanie na wyniki pgd, potem przesuwanie sztucznie terminu transferu, bo urlop w klinice...) i strasznie było to frustrujące.Dzięki za odpowiedź, u mnie zapowiada się dłuższy...i sra mi w papiery , bo grudzień i to wszystko podwójnie źle się planuje im bliżej świat , jest drożej- przed świętami wyjazd kocham takie akcjei jeszcze te badania co mamy akurat w grudniu się kończą, więc masakra . Ten transfer jeszcze "oblecą" a ewentualnie kolejne wiaża się z kolejnymi badaniami , wizytami. A tak w ogóle, to im bliżej transferu- tym mniej we mnie optymizmu. Nie wiem czy to ja jestem dziwna, czy to norma
![]()