reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Żłobek adaptacja

Nie sadze.
Moj zlobek w porównaniu do tego, co czytam to jest niebo na ziemi i zmieniać go nie będę.
Zlobek nie polega tylko na wspólnej zabawie dzieci.
Zlobek to tez dawanie możliwości zabawy rzeczami, których ja w domu albo nie mam albo nie mogę mieć, przykładowo styropian lub bita śmietana (na podłodze, ścianach, dziecku).
Zlobek to tez zabawy sensoryczne. Niekoniecznie wspólne.
Juz samo wspólne spędzanie czasu, niekoniecznie podczas zabaw, ale np przy posiłkach czy myciu rak ma pozytywny efekt na dziecko. Może i dwulatki nie usiądą obok siebie i nie będą się grzecznie bawić Lego, wymieniając się uwagami nt tego kto zbudował fajniejsza wieże ale przynajmniej będą widziały, ze są tez inne dzieci, ze się nie wyrywa zabawek, ze się nie bije, pluje czy co tam jeszcze.
Mój zlobek ma jeszcze ogromny ogród. W tym ogrodzie namiot i zadaszone miejsce, w którym dzieci mogą się schować w trakcie deszczu.
W tym ogrodzie rosną warzywa, kilka kwiatkow. Dzieci lubią się babrać w ziemi, opieka nad roślinka jest dla nich czymś fajnym, brudnym i satysfakcjonującym
Są różne sprzęty do zabawy, piaskownica, fontanna wodna, zabawki w postaci, równi, laweczek, rowerków, łopatek, garnków i kredy, która można mazać po przeznaczonej do tego ścianie.
Moje przedszkole ma dodatkowo kurczaki i krolika. Nie znam dziecka, które by nie lubiło zwierząt. Tuż za płotem maja farme i farmer od czasu do czasu zaprasza dzieci żeby pogłaskały owieczkę, kózkę czy opowiada im o zwierzętach.
Tak wiec, jeśli zlobek uważa, ze opieka nad dziećmi opiera się tylko na wspólnych zabawach klockami to może faktycznie, lepiej zmienić. :)
Realia są takie, ze niewiele osób może sobie pozwolić na siedzenie w domu z dziećmi do X czasu. Są zawody, w których trzyletnia luka w zatrudnieniu równa się ponowne zdawanie testow czy re kwalifikacja do prawa wykonywania zawodu. Brutalne ale prawdziwe. Sporo osób oddaje wiec dzieci do przedszkoli a sama wraca do pracy. I te dzieci wyrastają na normalnych dorosłych. Gdyby ta zasada jednego opiekuna do trzeciego roku życia była aż tak sztywna, to większość z tych dzieci byłaby w jakiś sposób nieprzystosowana do życia. A tak nie jest.
Jak ktoś chce siedzieć w domu z dziećmi to jest to jego sprawa. Mnie nic do tego. Każdy robi tak, jak mu pasuje. Ale powiem jedno, nie ma co demonizować żłobków czy przedszkoli. W porządnej placówce tego typu krzywda się dziecku nie dzieje. To tylko kwestia wybrania żłobka czy przedszkola naprawdę dobrej jakości.
Ja absolutnie tego nie neguje - sama mam syna w żłobku. Autorka wątku pisała, że córkę chciała wysłać do zlobka, by miała kontakt z rówieśnikami. Ten argument po prostu nie jest najszczesliwszy. Ale oczywiście, że w żłobku dzieciaki robią super rzeczy, na które rodzicom nie starcza czasu a czasem pomysłów.
Chodziło mi jedynie o fakt,że dzieciaki nie będą się razem bawić, bo nie potrafią. Jeśli w żłobku twierdza inaczej, to po prostu panie przegapili jeden ważny przedmiot..
Jestem absolutnie za żłobkiem, każda adaptacja jest trudna, a motywację różne.
A musiałam pójść do pracy, teraz w ciąży niby mogę przejść na l4, synka mieć w domu, ale uważam, że to nie jest dla niego dobre- jest dzikusemi choćby patrzenie na zachowanie innych dzieci może mu pomóc.
 
reklama
Ja absolutnie tego nie neguje - sama mam syna w żłobku. Autorka wątku pisała, że córkę chciała wysłać do zlobka, by miała kontakt z rówieśnikami. Ten argument po prostu nie jest najszczesliwszy. Ale oczywiście, że w żłobku dzieciaki robią super rzeczy, na które rodzicom nie starcza czasu a czasem pomysłów.
Chodziło mi jedynie o fakt,że dzieciaki nie będą się razem bawić, bo nie potrafią. Jeśli w żłobku twierdza inaczej, to po prostu panie przegapili jeden ważny przedmiot..
Jestem absolutnie za żłobkiem, każda adaptacja jest trudna, a motywację różne.
A musiałam pójść do pracy, teraz w ciąży niby mogę przejść na l4, synka mieć w domu, ale uważam, że to nie jest dla niego dobre- jest dzikusemi choćby patrzenie na zachowanie innych dzieci może mu pomóc.

No ale może autorka ma właśnie taka sytuacje, ze nie ma koleżanek z małymi dziećmi czy małych dzieci w rodzinie? No i wtedy ten argument ma głęboki sens. Przynajmniej dla mnie, bo sama tego argumentu używam.
Uwazam podobnie jak ty, ze czasami patrzenie na zachowania innych może być pozytywnym doświadczeniem. Wiadomo, ze dziecko zawsze przywlecze do domu zachowania, które rodzicom nie będą pasowały a które dziecko podpatrzy u rówieśników. Ale to jest jednocześnie możliwość wychowawcza. Wytłumaczenie dziecku dlaczego tak się nie robi albo wyjaśnienie, ze w domu panują inne zasady niż w innych rodzinach i my się np na pokazywanie języka nie zgadzamy.
Tak ogólnie mówiąc, bycie pracująca mama wcale nie oznacza, ze nas w życiu dziecka nie ma.
To ja spędziłam te pierwsze 10 miesięcy z dzieckiem. To ja przewijalam, karmiłam, kolysalam. To ja pokazywałam co to jest ziemniak, buraczek. To ja pokazywałam jak trzymać łyżeczkę, jak pic z kubeczka. To ja uczyłam pierwszych kroków i to ja pokazuje i wyjaśniam różne rzeczy dziecku. Nie przegapiłam pierwszego kroku, pierwszego słowa, pierwszej udanej próby podskoku. I to ja odpieluchowuje, uczę liczyć i pisać. Przedszkole czy zlobek mi w tym tylko pomaga. Wiadomo, ze człowiek jest zmęczony i często mu się nie chce ale ja zauważyłam, ze jestem o wiele lepsza mama jak mam „przerwę” od dzieci w postaci kilku godzin etatu dziennie.
 
Cześć :) myślę, że temat bardzo na czasie odnośnie adaptacji do żłobka/przedszkola.

W zeszłym tygodniu zapisałam córka do żłobka i właściwie że zwykłego przypadku za daliśmy adaptację już w tym tygodniu. Dzisiaj mija czwarty dzień adaptacji. Pierwszego dnia byłam z nią na sali pół h, drugiego byłam z nią godzinę i na godzinę wyszłam, wczoraj byłam na sali godzine, została sama jeszcze na ok 3h I było super - zero płaczu, trochę zjadła, pobawila się.. Dzisiaj czwarty dzień - nie byłam z nią na sali I pojawił się płacz, co prawda niby udało się utulić, zaciekawić ksiażeczkami ale nic nie chciała jeść, większość czasu była nieobecna, siadala sobie gdzieś z boku.. wiem, że to dopiero kilka dni i jeszcze potrzebuje czasu ale moje mamine serce pęka, że jest nieszczęśliwa 🤦‍♀️ Ja sama kiepsko to znoszę i zaczynam się zastanawiać czy warto było ją posylac do tego żłobka, szczególnie że nie musiała iść..po prostu chcieliśmy, żeby miała wiecej kontaktu z dziećmi..a teraz mam jakieś wyrzuty sumienia.. Podzielcie się historiami jak u was wyglądała adaptacja? Jak wy się czułyscie w tym wszystkim i jak sobie w tym czasie poradzić?
Witaj, to i ja podzielę się swoimi doświadczeniami.
Ja również posłałam małą do żłobka, bo chciałam by miała kontakt z innymi dziećmi. Nie ma u nas małych dzieci w rodzinie, a i pandemia ograniczyła kontakty z innymi.
Z uwagi na covid przepisy żłobka nie pozwalały na obecność rodzica w czasie tygodnia adaptacyjnego.
Mała, miała wtedy 18 m-scy, był luty. Zaadoptowała się bardzo dobrze i szybko, dwa razy płakała, ale to temu, że z uwagi na nowe środowisko nie jadła w żłobku, więc była po prostu głodna. Opiekunki w żłobku wspominały o tym, że po pierwszym tygodniu może przyjść kryzys, dziecko może płakać, nie chcieć jeść. Dziecko może chodzić nawet miesiąc już, a po tym czasie zacząć płakać. To wszystko zależy od dziecka. Jedne zaadaptują się szybko a inne wcale. Na podstawie tego co widzę u nas w placówce (żłobek + przedszkole) odnoszę wrażenie, że im mniejsze dziecko tym lepiej udaje mu się odnaleźć w nowym środowisku. Wiele razy byłam świadkiem w szatni, gdy przedszkolak histeryzował i nie chciał iść na salę oraz bezsilność rodzica.

Jeśli o mnie chodzi, pierwszy tydzień po odprowadzeniu małej do żłobka, biegiem wracałam do domu, bo łzy ciekły mi po policzkach. W domu płakałam i uważałam się za najgorszą mamę na świecie, która wielką krzywdę wyrządza swojemu dziecku. Nie możesz myśleć w ten sposób! Jesteś mamą, która daje swojemu dziecku możliwość jeszcze lepszego rozwoju, nowe doświadczenia, nowe wrażenia, kontakt z drugim człowiekiem, i tym dużym (opiekunka) i tym małym (rówieśnicy). Nie zabierasz mu ani mamy, ani dzieciństwa. Sprawiasz, że ono staje się jeszcze ciekawsze :)
Jeśli o nas chodzi, ja jestem bardzo zadowolona z podjętej decyzji. Będzie już 7 miesiąc, jak mała uczęszcza do żłobka. Bardzo się rozwinęła, nabyła nowe umiejętności, przestała bać się innych ludzi, oswoiła się z hałasem. Takie cuda wianki, jakie wyprawiają w żłobku, w życiu nie przeszły by w domu. Pomimo, że staram się być kreatywną mamą. Raz wróciła z włosami ubrudzonymi niebieską farbą, bo malowali na foli "wielkie dzieło" ;) Z przyjemnością myłam jej te włosy podczas kąpieli, bo wiedziałam, że musiała mieć mega frajdę malując nawet włosami :D

Mogę Ci tylko powiedzieć, głowa do góry! Nie poddawaj się! Trzymam za was kciuki :)

I dołączam się do opinii tych z was, które uważają, że małe dzieci (te poniżej 3r.ż.) potrafią bawić się z rówieśnikami. Obserwuję to na swojej małej, ale też na dzieciach, które bawią się na placu zabaw.
 
Mi się wydaje że wszystko zależy od dziecka. Ja mam synka obecnie prawie 4lata. Do przedszkola poszedł jak miał prawie 3 lata co się okazało kompletnym niewypałem. Bardzo się zamknął w sobie, nie chciał mówić. Psycholog stwierdziła, że dla niego jest za wcześnie i traci tam poczucie bezpieczeństwa, które dają mu rodzice. Cofnął się rozwój mowy. Nie interesowały go interakcje z innymi dziećmi. Pojawiła się ogromna złość. Wypisałam go po 3 miesiącach i dopiero miałam w domu szczęśliwe dziecko. Od jakoś pół roku uwielbia inne dzieci i sam mówi, że chcę iść do przedszkola. Wcześniej płakał na samo wspomnienie. Widocznie przyszła na niego pora. Dla mnie każde dziecko to indywidualny przypadek i nie ma co porównywać. Jeśli dziecko długo się adaptuje jak dla mnie zawsze powinna być wizyta u dobrego psychologa dziecięcego, bo dobrymi chęciami też można dziecku krzywdę robić.
 
No właśnie u mnie tak samo.. ze mną zasypia i w ogóle cały czas ze mną.. przed chwilą ją zostawiłam i znowu był płacz i rozpacz😣 oby tylko się nie zraziła
To naturalne, każda mama tak ma! Pamiętaj, córeczka płacze, bo zmieniła jej się rzeczywistość, ale to nie oznacza zmiany na gorsze! To co inne przeraża.. Jak pisalam- mój syn bardzo trudno się dostosował, ale są momenty tak cudowne, że się łezka w oku kręci.. Ostatnio, jak go odbierałam koniecznie chciał pokazać mi arbuza- więc mu tłumaczyłam, że kupimy i zjemy w domu, a on się upierał.. Wyszła pani i zapytałam o co chodzi z arbuzem, bo chce mi jakiegoś pokazać. A pani przynosi pracę, która robili, młody był dumny, bo dokleil pestki:)
Trudne momenty będą, ale będą też cudowne.
I dalej jesteś najważniejsza osoba w życiu córeczki!!!
 
@Elencza A dlaczego uważasz, że kontakt z dziećmi to nie najszczesliwszy powód? 🤭 tu nie chodzi tylko o wspólną zabawę ale ogólnie o przebywanie wśród innych dzieci, obserwacje próbę dogadania, dzielenia się, a także stawiania ma swoim 😅 przekonały mnie także zajęcia z logopedą i rytmika ;)

Ja to się boję jakie zachowania ona przyniesie..ale ze szkoly jako nastolatka 😅

Ogólnie dzisiaj całkiem ok..mnie nerwy ogarnęły, a było dobrze. Przestała płakać po nie całej minucie, zjadła obiad i się bawiła. Jedyne co to jest wycofana jak jest więcej dzieci i zaczynają płakać, wtedy chowa się w kąciku i siedzi wystraszona..mam nadzieję, że to tylko kwestia przyzwyczajenia.
 
@Elencza A dlaczego uważasz, że kontakt z dziećmi to nie najszczesliwszy powód? 🤭 tu nie chodzi tylko o wspólną zabawę ale ogólnie o przebywanie wśród innych dzieci, obserwacje próbę dogadania, dzielenia się, a także stawiania ma swoim 😅 przekonały mnie także zajęcia z logopedą i rytmika ;)

Ja to się boję jakie zachowania ona przyniesie..ale ze szkoly jako nastolatka 😅

Ogólnie dzisiaj całkiem ok..mnie nerwy ogarnęły, a było dobrze. Przestała płakać po nie całej minucie, zjadła obiad i się bawiła. Jedyne co to jest wycofana jak jest więcej dzieci i zaczynają płakać, wtedy chowa się w kąciku i siedzi wystraszona..mam nadzieję, że to tylko kwestia przyzwyczajenia.
Wybacz, ja się trochę czepiam pedagogicznie:) Jak wspomniałam, rozwojowo takie dzieciaki nie będą się bawiły razem, ale oczywiście ma to inny wymiar- np. naśladowanie. Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która była rozczarowana, że jej syn się nie dogaduje z dziećmi w żłobku.. Pomijając fakt, że dziecko nie mówi, myślała, że po miesiącu w żłobku, jej 2,5l syn pójdzie na plac zabaw i się będzie bawił z dziećmi.. To po prostu tak nie działa.
Ale poza takimi kontaktami rowiesniczymi, opartymi na przyjaźni, są także, jak piszesz inne aspekty. Dzielenie tak, ale to raczej przy udziale Pan (bo dwulatek nie ogarnie, że tym razem musi oddać zabawkę, a kolejnym razem on będzie miał pierwszeństwo).
Więc uczepilam się, bo wydawało mi się,że właśnie o takie kontakty rowieśnicze, oparte na przyjaźni chodzi.
 
Coś mnie trafi.. właśnie tydzień adaptacji poszedł się je..ć.. młoda w nocy dostała katar, nos zapchany, dzisiaj doszła temperatura 😖 wstrzymywaliśmy się z tym zlobkiem bo niby w 2r.ż. odporność jest lepsza.. A tu wystarczył tydzień, jeden zakatarzony dzieciaczek (wg matki nic mu nie było bo smarki miał bezbarwne 🤦‍♀️) i chyba poskladalo pół żłobka.. Nie ogarniam jak można być tak bezmyślną osoba posyłając dziecko do żłobka ze smarkami po pas..
 
Coś mnie trafi.. właśnie tydzień adaptacji poszedł się je..ć.. młoda w nocy dostała katar, nos zapchany, dzisiaj doszła temperatura 😖 wstrzymywaliśmy się z tym zlobkiem bo niby w 2r.ż. odporność jest lepsza.. A tu wystarczył tydzień, jeden zakatarzony dzieciaczek (wg matki nic mu nie było bo smarki miał bezbarwne 🤦‍♀️) i chyba poskladalo pół żłobka.. Nie ogarniam jak można być tak bezmyślną osoba posyłając dziecko do żłobka ze smarkami po pas..
Niestety, tak to już jest.. Dobrze porozmawiać ze zlobkiem - u nas nie wpuszczają chorych dzieci (Tak, katar też może być choroba).
Mam nadzieję, że Twoja córka ma lepszą odporność niż mój syn, bo początki u nas byl y baaaaardzo trudne..
Tydzień adaptacji, dwa tygodnie choroby. Tydzień powrót, trzy choroby itd... pierwsze 3 miesiące był w żłobku 11 dni:/ Trzymam mocno kciuki za powrót do zdrowia I d9bra odpoworność!
 
reklama
Coś mnie trafi.. właśnie tydzień adaptacji poszedł się je..ć.. młoda w nocy dostała katar, nos zapchany, dzisiaj doszła temperatura 😖 wstrzymywaliśmy się z tym zlobkiem bo niby w 2r.ż. odporność jest lepsza.. A tu wystarczył tydzień, jeden zakatarzony dzieciaczek (wg matki nic mu nie było bo smarki miał bezbarwne 🤦‍♀️) i chyba poskladalo pół żłobka.. Nie ogarniam jak można być tak bezmyślną osoba posyłając dziecko do żłobka ze smarkami po pas..

Ameryki nie odkryłaś.
Etap przedszkolny charakteryzuje się tym, ze dzieci częściej chorują. Nic nadzwyczajnego, jakos ta odporność nabyć musza. Nie ma co winić innego rodzica, taka natura tego wieku.
 
Do góry