No ba, pewnie ze zgłoszona, bylysmy nawet raz na wizycie patronazowej u pediatry. A z tą położną to są normalnie jaja jak berety

Chodziliśmy do niej na szkole rodzenia i wydawala się do rzeczy i na szkole mówła, zeby wychodząc ze szpitala do niej zadzwonic to przyjdzie z deklaracją tak, że nawet do przychodni nie trza będzie dybać, więc w dniu wyjscia (niedziela) dzwoniliśmy do niej ale byla zajeta i powiedziala, ze MOŻE wpadnie na chwile o 21, ale mieliśmy akcję z małą i o 21 byliśmy z powrotem w szpitalu wiec K zadzwonil, zeby przyszla kiedy indziej i umowil wizyte na środę. Zatem dzwonie w środe zapytać o której przyjdzie, a ta ze nie przyjdzie bo gdzies tam walczy z nawalem pokarmu i przyjdzie w piątek. Więc w piątek ja znowu telefon do pani a tu zonk "nie ma takiego numeru" czy jakos tak. Cały weekend dzwonilismy i za kazdym razem alebo ten sam komunikat albo sygnal i nikt nei odbiera. Wkurzona poszlam w poniedzialek do przychodni zapytac co jest grane i zapisac młodą, a tam mi mówią, ze położna to na urlopie do świąt, No to zapisalam sie do pediatry zeby przynajmniej ona obejrzala dziecko. Bedac w przychodni natknelam sie na polozna ktora juz wrócila z urlopu i umowilysmy się na miedzyswieta. Dzien przed Sylwestrem K dzwoni do niej a ta zdziwiona pyta "a coś się z dzieckiem dzieje ???

eee jak nic to ona przyjdzie po nowym roku. No i juz tydzien temu dzwoni do mnie , że przyjdzie w piątek (8.01) ale nie wie o ktorej godz, wiec jak pojde na spacer to tak cobym wrocila do 15 min, Ja jak durna łazilam wkolo bloku a reszte dnia siedzialam w chacie a ta nie przyszla i echo... normalnie zajoba można dostać. Jakaś niepoważna czy coś. Wydawało mi się, że to jej psi obowiązek coby dzieci nawiedzac a nie prosić sie o wizyte. Zniechęciłam sie do niej przeokropnie i stwierdzilam, ze więcej nie dzwonie. A w poniedzialek idziemy na szcepienie to jakis lekarz małą obejrzy i pomiarów dokonają. Tak poza tym to zastanawiam sie czy nie zmienic przychodni.