Ja zakazałam rodzince i znajomym wizyt w szpitalu. Zresztą rodziłam jakieś 30km od miejsca zamieszkania
Przyjechała raz moja mama, bo ktoś musiał przywieźc mojego męża bo popił trochę poprzedniego dnia, ale cóż sie dziwic. Była całe 10 minut i też zniknęła. Na sali miałam laskę do której w dniu urodzenia jej dziecka przyszło chyba z 15 osób. Powiedziałam pielęgniarde że sobie nie życzę takich tłumów w pokoju i wszytkich wyprosili. W kolejne dni przyszedł do niej tylko mąż, więc miałam święty spokój. Laska strzeliła focha ale ja to miałam gdzieś Taka ze mnie zołza, ale wychodzę z założenia że to jedyny moment by sobie odpocząc, bo jak się wróci do domu to już nie da rady...
Przyjechała raz moja mama, bo ktoś musiał przywieźc mojego męża bo popił trochę poprzedniego dnia, ale cóż sie dziwic. Była całe 10 minut i też zniknęła. Na sali miałam laskę do której w dniu urodzenia jej dziecka przyszło chyba z 15 osób. Powiedziałam pielęgniarde że sobie nie życzę takich tłumów w pokoju i wszytkich wyprosili. W kolejne dni przyszedł do niej tylko mąż, więc miałam święty spokój. Laska strzeliła focha ale ja to miałam gdzieś Taka ze mnie zołza, ale wychodzę z założenia że to jedyny moment by sobie odpocząc, bo jak się wróci do domu to już nie da rady...