Co do
butelek, podgrzewaczy itp. - to moim zdaniem, jeżeli planuje się karmienie piersią, to nie warto w ten sprzęt wiele inwestować, bo w razie potrzeby zawsze można dokupić później. Co innego, jeśli się wie, że np. trzeba będzie wychodzić na dłużej i odciągać pokarm, żeby ktoś inny mógł nakarmić - to wtedy jak najbardziej zakupy są uzasadnione.
Co do
laktatora to przyznam, że mi nie szło nim w ogóle - mam ręczny Medeli. Odrobinę lepiej wychodziło odciąganie ręczne, ale też bez rewelacji, po prostu nic nie stymulowało mi produkcji pokarmu tak dobrze, jak ssanie dziecka i to w porze karmienia, niestety. Na szczęście nie musiałam wychodzić na dłużej z domu, a mała jadła co 2-3 godziny.
Wkładki laktacyjne używałam bodajże z Belli - były momenty, że musiałam je naprawdę często zmieniać. Tak więc przydały się, bo inaczej nie wystarczyłoby mi biustonoszy, by się ciągle przebierać.
A skoro już o tym mowa, to nie sprawdziły się u mnie w ogóle
biustonosze do karmienia, choć może miałam źle dobrany rozmiar, ale nie trzymały mi biustu w ogóle. Po domu nosiłam więc sportowe, a na wyjścia normalne i po prostu zsuwałam jedno ramiączko do karmienia i tyle.
Osłonki u mnie nie były potrzebne i nie kupowałam. Nie miałam zbyt wielkich problemów z brodawkami, doraźnie wystarczyła
maść lanolinowa.
Termometr - miałam Baby Ono do czoła i ucha i nie sprawdził się w ogóle - albo ja nie umiałam nim mierzyć. Kupiłam potem "zwykły" termometr elektroniczny firmy Microlife (pomiar trwa ok minuty, ale jest bardzo dokładny) i mierzyłam w pupie. Koszt na Allegro tego termometru to jakieś paręnaście złotych i naprawdę polecam.
Aspirator - ja kupiłam Fridę, ale nie używałam, bo na szczęście nie było potrzeby - raz miała katarek, ale próba użycia aspiratora kończyła się histerią i strasznym płaczem. Więc tylko stosowałam
wodę w sprayu i kładłam na brzuszku, by katar spłynął z noska.
Pieluszki - przeszłam przez różne - Huggies na początek, później Pampersy, dość długo pieluszki Bella Happy. Po jakimś czasie odkryłam, że Rossmann wypuścił nową serię Babydream (stara wersja była taka sobie) i na nie się przerzuciliśmy. Fajne są
ekologiczne Babydream - ponoć mają mniej wybielaczy i innej niepotrzebnej chemii - używałam i myślę, że teraz też będę je kupować. Są odrobinę mniej chłonne od standardowych, ale ja i tak często zmieniałam, bo moja panna wrażliwa na mokre była (w każdych pieluszkach, nawet pampersach).
Do prania - kupowałam proszek Jelp. Po około roku przestawiłam się na Persil Sensitive. Jakkolwiek teraz jeszcze nie wiem, w czym będę prać.
Do pępka - spirytus i waciki na patyczkach. Nasza położna mówiła, że nawet nie trzeba rozcieńczać i można przemywać tym 95% spokojnie. Gazików Leko nie polecam, bo są bardzo sztywne i ciężko precyzyjnie przemyć pępuszek.
Smoczek - dałam z Aventu, bo taki miałam. Ale teraz planuję nie dawać smoczka niemowlakowi w ogóle, może się uda.
Chusta - kupiłam elastyczną dopiero w okolicach 3 miesiąca. Teraz chcę kupić tkaną, żeby nosić malucha od początku, dla mnie to genialny "wynalazek". Dla starszaka (dziecka, które samo już siedzi) fajnie sprawdza się nosidło miękkie (sztywne nie są polecane, bo nie podtrzymują dobrze kręgosłupa oraz delikatnych jeszcze bioderek dziecka).
Niania elektroniczna - nie przeczę, że w dużym domu może się przydać. W mieszkaniu nie odczułam jej braku - młoda spała z nami w sypialni, więc w nocy była w razie czego na oku. Natomiast w dzień doskonale słyszałam najdrobniejsze kwilenie niezależnie od tego, w którym pokoju się znajdowałam.
To na razie tyle ode mnie.
A, jeszcze
ubranka - bo się wyłamię i powiem, że przy malutkim dziecku do 3 miesiąca najlepiej sprawdzały mi się nie bodziaki, ale własnie (ku mojemu własnemu zaskoczeniu) kaftaniki i śpioszki.
Najłatwiej było mi przewijać zdejmując całe śpiochy (choć miałam rozpinane w kroku, ale nie było to dla mnie wygodne). Nie sprawdziły mi się także pajacyki, z tego samego powodu.
Przydało się dużo
pieluszek tetrowych i flanelowych (nie tak szorstkie jak tetra) - miałam dziecię ulewające, więc trzeba było podkładać, żeby stale nie mieć wszystkiego do prania. Poza tym też jako podkładki na przewijak itp.
edit:
To się jeszcze dopiszę.
Co kupiliśmy, a po czasie stwierdzam, że było zbędne, to kołyska na początek zamiast łóżeczka. Lepiej od razu ustawić docelowe łóżeczko, bo na parę miesięcy szkoda kasy.
Materac dla noworodka powinien być raczej miękki (piankowy bez usztywnień). Dopiero dla starszego dziecka można dać sztywniejszy typu popularna gryka-kokos, czy inny jakiś już porządniejszy.
Jak mi się jeszcze coś przypomni, to się odezwę. Sama też chętnie czytam, co piszecie, bo jednak po sobie widzę, że wciąż szuka się tych optymalnych rozwiązań.